Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maj. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maj. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 maja 2014

Szklany tron Sarah J. Maas

Siedemnastoletnia Celaena jest wyszkolonym zabójcą, jednym z najlepszych, ale popełniła fatalny błąd. Została złapana i skazana na dożywotnią niewolniczą pracę w kopalni soli Endovier. Książę Dorian składa jej ofertę. Celaena musi walczyć na śmierć i życie w turnieju o tytuł królewskiego zabójcy. Jeśli wygra – będzie wolna, jeśli przegra – jej wybawieniem będzie śmierć. Uczestnicy turnieju giną w tajemniczych okolicznościach. Czy Celaena zdoła zdemaskować zabójcę zanim sama stanie się ofiarą?
opis i grafika z goodreads.com

Czy Szklany tron jest podobny do Igrzysk śmierci? Założenie wydaje się podobne, grupa uczestników bierze udział w grze, w której mogą albo zwyciężyć albo polec. Jednak gra o stanowisko królewskiego zabójcy jest tajna, a uczestnicy mają szansę przeżyć (wyeliminowani są odsyłani skad przyszli). Poza tym, większość z nich zgłosiła się z własnej woli.

piątek, 31 maja 2013

Władcy nocy, złodzieje snów Eugeniusza Dębskiego

Zaczyna się od snu o lodówce, a potem jest już tylko dziwniej i lepiej. Książka łączy w sobie cyberpunk i kryminał w stylu Chandlera, ale jest na tyle oryginalna, że nie sposób jej z niczym pomylić. Nie sposób też jej nie odłożyć. Precyzyjnie skonstruowana intryga, ciekawi bohaterowie, smakowita tajemnica. Bo o co chodzi z tymi lodówkami!


Owen Yeates to niby typowy detektyw z filmów noir, ale nie do końca. I nie chodzi o to, że żyje w przyszłości, bo tego aż tak nie czuć w tej książce. Ale Owen ma żonę i jedenastoletniego syna, co tamtym zazwyczaj się nie zdarzało. Oraz dwa psy. Polubiłam go od pierwszej strony.

Do Eugeniusza Dębskiego mam dziwny stosunek. Niby nie lubię, nie przepadam, ale każdą książkę jaką dorwałam w swoje łapki, czytałam z przyjemnością. Lubię jego styl, za każdym razem trochę inny, mimo to rozpoznawalny. We władcach pojawiają się chandlerowskie porównania, a ja bardzo lubię takie puszczanie oka do czytelnika.  

Książka przeczytana w ramacha wyzwań:

http://ksiazki-sardegny.blogspot.com/p/trojka-e-pik.html

http://52tygodnie.blogspot.com/p/czytamy-polskie-kryminay-wyzwanie.html

Dzień 29 i 30- autorski koniec akcji


Dzień 29 - Autor, którego omijasz
Andrzej Pilipiuk obecnie. To znaczy, wiem kiedy wychodzi każda jego książka, czytam recenzje, ale lekturę samych powieści sobie odpuszczam. Nie mój styl, nie moje poczucie humoru. Nawet jeśli za pierwszym razem książka mi się podoba, to druga jest katastrofą.
Mąż lubi, dlatego tak dokładnie śledzę co wychodzi.
 


Dzień 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz
Gaiman i Grzędowicz. Pozostałych autorów czytam bardziej wybiórczo, np. Pratchetta czy Kossakowską, ale dwójka panów na G mogłaby napisać instrukcję obsługi pralki i też bym kupiła.
Przeczytałam też wszystko Conan Doyle’a i Christie, ale to autorzy, którzy już zakończyli karierę literacką. 

środa, 29 maja 2013

Trzy dni wyzwania


Dziś tylko wyzwanie bo padam na nos. Wysyp recenzji nastąpi jutro i pojutrze.

Dzień 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana
Zastanówmy się… drugi tom Dożywocia, drugi to Domu Wchodzącego Słońca, kontynuację Nigdziebądź...
 






Dzień 27 - Książka, którą byś napisał, gdybyś umiał
Dobrą chciałabym. Ale poza tym, nie wiem.
 






Dzień 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz
Brak. Jeśli już przeczytałam książkę do końca, to nie była to kompletna strata czasu.

sobota, 25 maja 2013

Trzy dni wyzwania oraz ogłoszenie parafialne

Dzień 23 - Ulubiony romans
Bez dwóch zdań Wichrowe Wzgórza.
Od tej książki zaczęła się moja fascynacja mrocznymi, niemoralnymi bohaterami. Tylko literacka, ewentualnie filmowa, na żywo takich typów nie trawię.



Dzień 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem
Pięćdziesiąt twarzy Grey’a. Miała być odważna erotyka, podświadomie nastawiłam się na coś w stylu Śpiącej Królewny Anne Rice, dostałam miałki romans, gdzie inwencja twórcza w dziedzinie łóżkowej nie była za duża.



Dzień 25 - Ulubiona autobiografia / biografa

O Boskim Juliuszu już pisałam, więc żeby się nie powtarzać, wybieram Pan raczy żartować, panie Feynman! Przeczytajcie koniecznie, choćby po to, by dowiedzieć się, dlaczego na okładce jest sejf.



Jak zapewne wiecie, dotychczasowy widget do obserwowania blogów ma niedługo zniknąć. Dlatego, dla tych którzy chcieliby wiedzieć co u mnie, dodaję przycisk G+.  

środa, 22 maja 2013

Dni 19-22 czyli kolejny post zbiorowy


ale tak to jest, gdy się ciężko pracuje i nadrabia zaległości w czytaniu (zawsze pomocny gr inforumuje mnie, że obijam się i jestem cztery książki do tyłu). Jestem jednak zdeterminowana by dotrwać do końca wyzwania.

Dzień 19 - Książka, dzięki której zmieniłeś zdanie na jakiś temat
Widzicie, ja kiedyś nie lubiłam wampirów. Serio. Aż przeczytałam Wywiad z wampirem, który pokazał, że wampiry nie muszą być staruszkiem w smokingu ani młodym napalonym chłopakiem z wadą zgryzu.Jest to też pierwsza książka, jaką przeczytałam po angielsku poza klasyką. I pierwsza kupiona za franki. 


Dzień 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych
Nie znam takich osób, więc ciężko mi coś polecić, ale myślę, że dobry byłby klasyczny kryminał. Taka na przykład Agatha Christie. Bohaterowie są konserwatywni, poprawni, a mordercy mają zazwyczaj jakiś zarozumiały powód.


Dzień 21 - Książka, która przyniosła Ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś
Brak. Najbliżej chyba będzie serii o Śpiącej Królewnie Anne Rice, bo nie przyznałabym się mamie, że ją czytałam. Swoją drogą, to dopiero jest perwersyjna erotyka, Christian G. może się schować.


Dzień 22 - Ulubiona seria wydawnicza
Świat Dysku Prószyńskiego! No dobrze, to oszustwo, ale Fabryka ostatnio tak namieszała, że straciłam orientację.


sobota, 18 maja 2013

Dlaczego ciężko być geekiem? Polskie urban fantasy


Bycie geekiem jest czasem złe. Część inspiracji, które dla przeciętnego czytelnika pozostają niezauważone, bije mocno po oczach. Zwłaszcza odniesienia do znanych systemów RPG, do których wiele powieści urban fantasy odwołuje się chyba nieświadomie.
Nie mam nic przeciwko inspiracji, często to bonus dla uważnego czytelnika, ale bardzo nie lubię, kiedy brak w tym umiaru. Nie wiem, czemu dotyka to głównie wampiry, czy White Wolf wymyślił system tak doskonały, że autorzy nie mogą się z niego wyzwolić? A może ja jestem przewrażliwiona? 
Ale, na Lestata, jeśli wampiry mają wewnętrzną Bestię, zbierają się w Konklawe, nazywają swoich najstarszych Matuzalemami, obowiązujące ich prawo nosi nazwę Maskarady, a same łączą się w klany, to trochę za dużo by mówić o przypadku.
Wszystkie te elementy znajdziecie w serii o Dorze Wilk.

Kupiłam zachęcona mnóstwem pozytywnych recenzji i jedną krytyczną. Uwielbiam urban fantasy, silne bohaterki i tematykę anielską, więc zaryzykowałam.
Ta recenzja obejmuje oba wydane tomy heksalogii, więc będzie dłuuga.

Sam pomysł bardzo mi się podoba- mamy magiczny Toruń, policjantkę będącą wiedźmą, przecinające się światy... niby wszystko już było(poza magicznym Toruniem), ale zestawienie obiecujące solidną rozrywkę.
W pierwszym tomie, Złodzieju dusz, Dora mierzy się z tajemniczym magiem, porywającym istoty magiczne. Kiedy ginie jej przyjaciółka sprawa staje się osobista, a Dora, mając do pomocy anioła i demona, nie spocznie, póki nie ocali Katii i nie dorwie drania. Do tego jej życie jako zwykłej policjantki nieco się
komplikuje, gdyż pewien prokurator stara się wywalić ją z pracy.
Polubiłam książkę za klimat, opisy Torunia i całkiem zgrabną historię. Podobała mi się magiczna społeczność, wyjaśnienie jak bóstwa słowiańskie i chrześcijańskie anioły mogą współistnieć (chociaż wolę wersję Ćwieka). Styl Autorki jest prosty, ale w narracji pierwszoosobowej się sprawdza, jakbyśmy siedzieli z Dorą w barze i słuchali opowieści o jej ostatnich przygodach. 

piątek, 17 maja 2013

Dzień 15, 16 i 17 czyli trzy w jednym. Bo nie tylko kosmetyki mogą


Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach
Jak się lubi fantastykę, to każda właściwie traktuje o obcych kulturach ;). Ale żeby nie było oszukiwania, oto mój typ:
Świetna książka poświęcona starożytnemu Egiptowi i opowiadająca historie zwykłych ludzi, cieśli, budowniczych i urzędników. Polecam!



Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano
Bez wątpienia Piekło pocztowe. W ogóle wszystkie ekranizacje Pratchetta jakie oglądałam były dobre.



Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle
Większość ekranizacji jest gorsza od książkowych pierwowzorów, ale chyba najbardziej nieudanym było:


wtorek, 14 maja 2013

Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej


Myślałam, konsultowałam się z nieocenionym Mężem i w końcu wymyśliłam. On był za Zmierzchem, żeby dzieciaki czytały. Ale czy nastoletni chłopak będzie chciał czytać o Belli i Edwardzie? A potem pomyślałam o Katniss i Peecie i Igrzyskach Śmierci. Też mamy tu romans, ale zatopiony w niezłej historii, okraszonej masą akcji, więc jest szansa, że wszyscy będą zadowoleni. A przynajmniej zdołają przeczytać. No i książka zawiera o wiele lepszy dydaktycznie związek niż Zmierzch.

poniedziałek, 13 maja 2013

Dzień 12 i 13 krótko i na temat ;)


Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałeś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas
Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa
zestaw dość sprzeczny, ale w jakim innym zestawieniu Blaszany Bębenek i Kubuś Puchatek znaleźliby się koło siebie?



Oksana Pankiejewa Przekraczając granice


 Nie da się ukryć, że najczęściej wszystko co wiekopomne zaczyna się bardzo zwyczajnie, by nie powiedzieć — trywialnie... Przez myśl ci nie przejdzie, że wszystkie problemy są już po prostu śmieszne i w zasadzie nieaktualne, ponieważ twoje życie faktycznie właśnie się kończy. Umierasz, więc nie warto się przejmować. W takiej chwili mało komu przyszłoby do głowy, by myśleć o światach równoległych, czarodziejach, elfach, krasnoludach i innych tego typu bajkach. Bo okoliczności są jednak dalekie od bajkowych... A skoro już przy bajkach jesteśmy...
W królestwie Ortan, nikt nie wpadłby na to, by nazwać czarodziejów, elfy i krasnoludy bajkami. Również istnienie światów równoległych nie budziło najmniejszych wątpliwości, poparte jak najbardziej namacalnymi dowodami w postaci tak zwanych przesiedleńców. A skoro już przy przesiedleńcach jesteśmy...
Uwierz, tej nocy pojawi się ktoś i ma wydarzyć się coś, co zaważy na dalszych losach królestwa... Czasem życie wykręca takie numery, jakich nawet w filmie nie uświadczysz — żaden normalny scenarzysta by na coś takiego nie wpadł.
 opis ze strony empik.com

Miałam nadzieję na szybką i miłą lekturę z ciekawym światem i pełną werwy bohaterką. Okładka obiecywała tak wiele! Do pewnego stopnia moje nadzieje zostały spełnione, niestety nie mogę zaliczyć Przekraczając granice do udanych lektur.
Na powierzchni jest zabawnie, absurdalnie i całkiem uroczo. Bohaterowie piją, jedzą, kochają się i przeżywają przygody, widują różowe słoniki i piorą po pyskach nekromantów. Jednak jeśli przyjrzymy się bliżej, wcale tak wesoło nie jest.
Książkę czyta się piorunem, ponad pięćset stronnicowe tomiszcze można bez wysiłku skończyć w dobę. Styl Autorki bardzo przypomina mi styl Joanny Chmielewskiej, jest dużo kolokwializmów, ale całość płynie. Do mniej więcej trzysetnej strony bawiłam się świetnie, potem zaczęłam odczuwać braki powieści.
Największą wadą powieści jest to, że opowiada, nie pokazuje. Kiedy nasi bohaterowie jadą zwiedzać zamek, mamy opisaną scenę zaraz przed i zaraz po, ale już nie samo zwiedzanie (w trakcie którego ktoś naszych bohaterów próbuje zabić). Podobno gdzieś tam jest zajmująca akcja- ataki zombie, zamachy na króla, polowanie na czarownice etc.jednak czytelnik nie zobaczy nic, poza siedzącymi w salonie i popijającymi alkohol postaciami, które z entuzjazmem opowiadają o swoich przygodach. Okładka wierutnie kłamie. Postacie analizują swoje motywy i traumy, nie dochodzą do żadnych wniosków i kończą powieść w tym samym miejscu rozwoju, w którym zaczęli, jak w klasycznej telenoweli.
Świat powieści nieco rozłazi się w szwach, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunki społeczne, chociaż w tak lekkiej powieści można to wybaczyć. Z jednej strony, wszyscy wykazują zadziwiająco zdroworozsądkowe podejście do życia i seksu, dzieci z nieprawego łoża mają takie samo prawo jak ich praworządnie poczęte rodzeństwo, mamy coś w rodzaju równouprawnienia, a seks przedmałżeński nie jest piętnowany. Z drugiej, dziewczynki- bastardy zwyczajowo nie są uznawane, a niezamężne dziewczyny biorą udział w loterii, która zostanie zjedzona przez smoka.
No i absolutnie nie podoba mi się sposób, w jaki książka opisuje kobiety. Odniosłam wrażenie, że Autorka swojej płci nie lubi i niespecjalnie to ukrywa. Wszystkie to albo kretynki i/lub puszczalskie. Jeśli już trafia się w miarę inteligentna, to jest przy okazji z jej psychiką jest źle albo bardzo źle. Ciekawe rzeczy przydarzają się tylko mężczyznom i to ich towarzystwa szuka Olga, dworki mogą co najwyżej siedzieć na leżaczkach i plotkować. I mężczyzn nikt nie nazywa puszczalskimi ani dziwkami, natomiast każda bohaterka została przynajmniej raz poczęstowana tym epitetem. Olga nie, bo Olga jest dziewicą.  
Polecam, jeśli macie ochotę na coś lekkiego, bo czeka Was długa podróż pociągiem, albo chcecie się pośmiać. Jeśli jednak jesteście czuli na sposoby przedstawiania kobiet albo braki fabularne, to polecam zaopatrzyć się w alkohol i pić równo z bohaterami, około setnej strony będziecie znieczuleni. Albo nie sięgać po Przekraczając granice.

Czytaliście tę książkę? Jak wrażenia? Bo zastanawiam się, czy może ja nie jestem za bardzo czepialska?

sobota, 11 maja 2013

Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem


albo ta zabawa zawiera w sobie głównie zadania niemożliwe :P.
Serio, nie pamiętam żebym kiedykolwiek nie lubiła czytać/ żeby mi czytano.
A zatem przed Wami trzy fazy wciągania mnie w ciężkie uzależnienie od słowa pisanego.

Faza pierwsza, czyli poczytaj mi mamo!

Albo babciu, ciociu, tato, dziadku, panie taksówkarzu... w dzieciństwie mogłam nie obejrzeć wieczorynki, ale lektura na dobranoc musiała być, a jej brak stanowił najcięższą karę. Głównie były to książeczki z serii Poczytaj mi mamo, miałam ich cały stos. Bardzo lubiłam też Kubusia Puchatka i Alicję w Krainie Czarów.
 Faza druga, też chcę być córką zbójnika!


Kiedy już nauczyłam się czytać samodzielnie, wpadłam w nurt literatury skandynawskiej. Baśnie Andersena, Muminki, oraz Astrid Lindgren i jej cudowna książka o Ronji. U Andersena najbardziej podobała mi się
Królowa Śniegu, a z Muminków najbardziej lubiłam Włóczykija.
A, i nie bałam się książkowej Buki. Serialowej boję się strasznie ;).
No i nie zapominajmy o Mikołajku, z którego najbardziej lubiłam tom Rekreacje Mikołajka.






Faza trzecia, Ćma w płomieniu klasyki

Najpierw był Robinson Crusoe, przeczytany w trzeciej klasie podstawówki. Potem u babcie w szafce
znalazłam powieść pod tytułem Szatańska miłość i już nie było odwrotu. Miłość to oczywiście Wichrowe Wzgórza Emily Bronte, a ja zapragnęłam więcej. I dalej już poszło, Bronte, Austen, Dickens, Wilde....

W tej chwili jestem bardzo szczęśliwym uzależnieńcem.