Wrzesień minął szybko i pracowicie. Napisałam w sumie
czternaście wpisów, z czego najchętniej czytanym był ten o księżniczkach (który
zainspirował Ninedin do jej wspaniałego wpisu. Czuję się niemal jak Mecenas). W
pierwszej piątce znalazły się jeszcze dwie recenzje oraz wpis o księciach i co lubię w blogowaniu.
Wrzesień był też miesiącem, w którym z ciekawości śledziłam
statystyki bloga. Wynika z nich jasno, że wszystkie social media świata nie
dają takiego wyniku jak blogi i strony znajomych. Największym tytanem jest
Rusty, która dała mojemu blogowi więcej niż Google i Facebook razem wzięci. Co tylko
potwierdza, że warto nawiązywać i pielęgnować kontakty w blogosferze.
Chciałam też pochwalić się moim małym projektem.
Oficjalnie ogłaszam październik Miesiącem doczytwania książek. Każdy z nas ma
książkę, którą odłożył w połowie z zamiarem powrócenia i doczytania. Albo
dwie... albo pięć... albo osiem.... Czemu nie zrobić tego w październiku, kiedy
wieczory długie i zachęcające do czytania? Zasady wydarzenia są bardzo proste:
1. Czytamy książki, które z jakiegoś powodu odłożyliśmy
na bok, ale chcemy doczytać.... i tyle. Nie trzeba zdawać raportu z ilości
przeczytanych stron, deklarować co się czyta, ani recenzować. Chociaż,
oczywiście, można. Ale chodzi o bezstresowe zakończenie książek.
Jeśli macie ochotę dołączyć, zapraszam!
0 komentarze:
Prześlij komentarz