wtorek, 29 września 2015

Wiele twarze gęsi

The Goosefarm to serial świetnie ilustrujący powiedzenie, że co za dużo to niezdrowo. Twórcy zebrali wszystko co teraz popularne i ciekawe: zagadkę kryminalną w małym miasteczku, retelling znanych historii, odniesienia do lat dziewięćdziesiątych. Czasami wychodzi im z tego pyszna poprawa, często jednak mamy niestrawną papkę.



Witajcie w White Sands, małym i nieco sennym miasteczku Anglii, gdzie największą atrakcją są klify i ruiny starego opactwa, a większość mieszkańców albo prowadzi farmy drobiu albo pracuje u miejscowego potentanta. Do miasteczka wczesną wiosną przyjeżdża studentka antropologii, Edwina „Ed” Brownes, z Dublina by napisać pracę o posągach, stojących na wrzosowiskach za miastem. Już następnego dnia na łące, gdzie stoją posągi znajduje zwłoki młodego chłopaka. Ofiarą okazuje się Tom McGinty syn właścicieli największej gęsiej fermy w okolicy. Rozpoczyna się śledztwo, w czasie którego wychodzą coraz bardziej mroczne tajemnice mieszkańców.

To jest pierwsza warstwa. Jest jeszcze druga, pokazująca nam tajemnice miasteczka. Przyznam, że to moja ulubiona, odwołująca się do mitologii i literatury. Czy przedsiębiorca pogrzebowy rzeczywiście ożywia zwłoki? Czy właścicielka zajazdu, wyglądająca jak panna Marple, jest wiedźmą? Który z mieszkańców miasteczka zgubił na plaży foczą skórę? Jest jeszcze kryptozoolog tropiący na wybrzeżach kelpie, tajne stowarzyszenie i mroczna tajemnica z przeszłości. Mamy nawet polskich lotników, pojawiających się czasem jako duchy na głównym placu.
Trzecia warstwa też odwołuje się do literatury, ale mnie rozczarowała. Inne wymiary, wielcy przedwieczni, pierwotne zło czające się w jaskiniach pod miastem, teorie spiskowe. Trochę za dużo tego, jedyne co mi się podoba, to czarno-białe ujęcia. A twórcy sugerują, że istnieje jeszcze czwarta warstwa. We wszystkich trzech gęsi odgrywają kluczową rolę, ale że są wszędzie, czasami ciężko się zorientować. Są żywe ptaki hodowane przez mieszkańców, rzeźby i rysunki zdobiące ściany, szyld pubu (w którym podają tylko jedną whisky), tatuaże niektórych bohaterów.
Wszyscy główni gracze
Serial jest napakowany znaczeniami po kokardę. Właściwie każda postać, miejsce czy krajobraz odwołuje się do dzieła literackiego, muzycznego albo filmowego. Na świecie powstało już kilka forów i wiki, w których ludzie szczegółowo analizują nie tylko odniesienia, ale związki między nimi. Dla jednych to tropienie to świetna zabawa, ale czasami denerwuje. Zwłaszcza kiedy scenarzyści poświęcają zwartość historii tylko po to by błysnąć aluzją. Nigdy nie sądziłam, że będę marudzić z powodu zielonych goździków.
Nawet grafiki promocyjne pokazywały z jakim typem serialu mamy do czynienia
Przy całym bogactwie odwołań, fabuła serialu jest zaskakująco prosta, żeby nie powiedzieć wtórna. Bez trudu odgadłam jeden z głównych zwrotów akcji, a Mąż prawidłowo wytypował kto zabił McGinty’ego (jeśli oglądaliście X-Files też nie powinniście mieć problemu). Od początku wiadomo, że Ed nie jest tylko niewinną studentką lubiącą gęsi. Kiedy w połowie sezonu okazało się, że tak jak Tom jest jakoś powiązana z morderstwem sprzed lat, właściwie wszystko było jasne. Oczywiste, że Rilla Blythe będzie dobrą postacią, mimo podejrzanego zachowania. Scenarzyści często i z upodobaniem odwołują się do nostalgii starszych widzów, ale zdarza im się przekroczyć linię między inspirowaniem się a ściąganiem. Czasami kończyłam oglądanie odcinka zastanawiając się po co marnuję czas.
Wielebny F H Tang w cywilu i kolorze, a więc niegroźny
The Goosefarm broni się przede wszystkim aktorstwem. W obsadzie brakuje co prawda gwiazd, ale gwarantuję, że znacie większość aktorów. Zazwyczaj jako intrygujące drugo i trzecioplanowe postacie w popularnych serialach BBC. Tutaj dostali szansę by zabłysnąć i większość stara się ją wykorzystać.  Fenomenalny jest zwłaszcza aktor grający pastora Francisa Henry’ego Tagna. Niestety, młodzi aktorzy odstają poziomem, jedynie aktorka grająca Edwinę błyszczy. Serial posiada też najbardziej irytującego dziecięcego aktora w historii (ale spokojnie, Cedric Errol ginie przed końcem sezonu).
Ed udowadniająca, że nawet LM Montgomery powiedziała coś depresyjnego
Podoba mi się także klimat całej opowieści, oraz subtelne zabiegi pozwalające widzowi zorientować się, w której warstwie White Sands się właśnie znajdujemy. O ile ta  pierwsza, najzwyczajniejsza, operuje kolorystyką do jakiej przyzwyczaiły nas seriale kryminalne, jak choćby Broadchurch, w drugiej kolory stają się bardziej nasycone, żywsze. W trzeciej cienie zachowują się zaskakująco, zwróćcie też uwagę na odbicia w lustrach i perspektywę.

Moim zdaniem, The Goosefarm miało szansę być wspaniałym serialem, ale przefajniono. To jedna z tych produkcji, która dla jednych będzie genialna, dla innych pretensjonalna. Według mnie, warto zapoznać się przynajmniej z pierwszymi trzema odcinkami, żeby wyrobić sobie zdanie. Pierwszy sezon ma zaledwie dziesięć odcinków, warto obejrzeć go w całości. Zwłaszcza, jeśli lubicie szukać czwartego dna w serialach.
PS. Na wypadek gdybyście się nie zorientowali, The Goosefarm nie istnieje. Ale artykuł w ASZDzienniku+znajomi na FB+nowy program graficzny do zabawy... Potraktujcie to jako zabawę albo prezent z okazji środy. Wszystkie zdjęcia pochodzą z Unsplash oraz Pixabay. Efekty zrobione w Canva.com

0 komentarze: