piątek, 18 września 2015

Tym razem o księciach

Skoro już pomarudziłam nad księżniczkami (KLIK), to dziś oberwie się książętom. Bowiem sprawiedliwość musi być. Nie wiem, czy chłopcy marzą o byciu księciem czy królewiczem w dzieciństwie. Pewnie marzą o byciu dzielnym obrońcą albo mścicielem, ale mogę się mylić. W każdym razie książę jest koniecznym elementem historii o księżniczce, chociaż wymagania co do postaci są dość niskie.


Nadal jesteśmy w tym pseudo Renesansie, chociaż mam wrażenie, że to bardziej Rokoko. Widzicie, książęta też się tu nudzą jak mopsy. Zazwyczaj nie mają żadnych obowiązków ani powinności. Ćwiczą szermierkę, co zadziwiające  pojedynki opisane są jak mecze w młodzieżówkach dziejących się w XXI wieku, chodzą na narady (oczywiście, nudne, bo co on będzie swoją śliczną główkę kłopotał myślami o podatkach), może pojadą na polowanie (ale zazwyczaj tego nie lubią, bo ich wrażliwość odpowiada naszej).
Jeśli nasz bohater jest z tych mrocznych, to pewnie ma dopisany romans ze służbą. Z kim innym nie ma za bardzo szans, w młodzieżówkach dwór jest zazwyczaj albo nieistniejący albo składa się tylko z ludzi w wieku króla i królowej. Jakoś nikt z możnych nie wpadł na podsunięcie swojej córki księciu, mimo że często to wśród poddanych szuka się przyszłej królowej. Brak więzów dyplomatycznych między królestwami przypieczętowanymi małżeństwem dzieci panujących też mi zgrzyta, ale to temat na inny wpis.

Co zadziwiające, rodzice wcale nie próbują uczyć syna rządzenia. Że nie traktują go jak partnera, tylko duże dziecko, to jedno. Ale zazwyczaj taki książę o rządzeniu wie tyle co księżniczka, mimo że to on będzie królem. A jak już, to nauka polega na oglądaniu w dzieciństwie egzekucji albo podobnych traumach. Nie spotkałam jeszcze książki skierowanej do młodzieży, gdzie książę uczyłby się np. ekonomii.
Fryderyk, książę Walii muzykujący z siotrami. Da się? Da. 
To wszystko składa się na obraz księcia, który jest nudny, rozpuszczony i dziecinny. Właściwie nie wiadomo, czy bohaterka kończy z nim w nagrodę czy za karę. Wszystkie ciekawsze czy bardziej kontrowersyjne cechy charakteru dostają postaci drugoplanowe albo antagoniści. Chyba, że wiadomo że bohaterka nie skończy się z księciem, wtedy biedak ma więcej swobody. Może nawet zostać piratem, jak w Trylogii Griszy, w której i antagonista i drugoplanowy książę są ciekawsi od nominalnego księcia/wybranka bohaterki.
O ile przy księżniczkach winę ponosiło niedoczytanie, tu mam wrażenie chodzi o strach. Autorzy boją się, że zbyt „jakaś” postać może zniechęcić czytelniczki. Zdecydowany charakter sprawia, że postaci są mniej uniwersalne, nie każdego chwycą za serce. W dodatku w klasycznych animacjach Disneya traktuje się ich po macoszemu. Są bardziej naczyniem na marzenia bohaterki (Arielka, Śnieżka) niż prawdziwymi postaciami.
Książę Mikołaj z Trylogii Griszy. Chcecie o nim poczytać.
A przecież w historii było tylu ciekawych książąt! Więcej, młodzieżowa wersja Piotra Wielkiego jest jednym z moich ulubionych bohaterów fantastyki młodzieżowej. Szkoda, że większość autorów decyduje się na wydmuszki. A o innych ciekawych koronowanych możecie poczytać u Ninedin.

0 komentarze: