Wszyscy lubimy czytać książki lekkie, łatwe i przyjemne.
Takie, przy których czytelnik może się ogrzać. Kiedy za oknem szaro, albo w
życiu coś nie tak, dobrze jest uciec do krainy, gdzie bohaterom się udaje,
mężczyźni są konwencjonalnie romantyczni, a koty nigdy nie wymiotują na dywan
(albo regał). Taki literacki odpowiednik filiżanki słodkiej herbaty i ciasta.
Przyznaję, że to typ książek, który najczęściej mnie
rozczarowuje. Mam wrażenie, że zamiast herbaty dostałam bezę- jest słodko, ale
tylko słodko*, leciutko i krótko. Dostaję romans, ale książka nie opowiada mi
historii, nic się w niej nie dzieje, poza tym że postać A i postać B się
kochają. Czasami dołączone są do tego problemy rodzinne (nie wiedzieć czemu,
zawsze z wysokiego C- choroby, wypadki itp. Nikomu nie może się samochód
zepsuć, na przykład. Albo pralka. ). Dlatego zawsze dokładnie sprawdzam, o czym
ta beza ma być. Jeśli bohaterka buduje dom, hoduje lawendę, otwiera winnicę,
czy ma restaurację, mogę się skusić. Jest szansa na sympatyczną lekturę.
Ten przydługi wstęp prowadzi do wniosku, że powieści
Rainbow Rowell to dla mnie fluff idealny. Po przeczytaniu robi mi się ciepło na
sercu, świat wydaje się przyjaźniejszy, a ludzie milsi. A jednocześnie nie mam
poczucia skonsumowania płaskiej bezy, a cudownej eklerki**. Dziś będzie o Attachments,
za jakiś czas o Fangirl.
W powieści dzieje się mnóstwo rzeczy, ale wszystkie mają
zasięg lokalny. Bohater wyprowadza się z domu. Bohaterka robi porządek w życiu
uczuciowym. Inna zachodzi przypadkiem w ciążę i nie bardzo wie, co z tym
zrobić. Zwykłe, małe dramaty, w dodatku dość często wałkowane w serialach czy
powieściach. Ale! Nasz bohater ma trzydzieści lat i dopiero teraz uświadamia
sobie, czego chce od życia. Jennifer zachodzi w ciążę z własnym mężem, w
dodatku entuzjastycznie nastawionym do posiadania potomka. Chłopak, którego
inne bohaterka pozbywa się w ramach porządków uczuciowych posiada wiele dobrych
stron. I tak dalej. Autorka nie tylko pokazuje, że zawsze jest szansa na
szczęśliwe zakończenie, ale też, że po drodze można robić błędy i to jest w
porządku. Nie musisz mieć planu na życie w wieku dwudziestu dwóch lat. Możesz
mieć wątpliwości czy chcesz być matką.
Postacie są lekko neurotyczne, dziwaczna, ale bardzo
sympatyczne. Scenarzyście The Big bang theory powinni pobierać
u niej lekcje, jak się pisze sympatycznych, nie żałosnych geeków i jak się
takie postacie rozwija. Podobał mi się, rozpisany na całą książkę, proces
dojrzewania Lincolna, nawet to jak odkrywał swą atrakcyjność (i to, że
kupowanie nowych rzeczy oraz fryzura nie były podyktowane tylko chęcią przypodobania
się Beth, a tym że taką kurtkę chciał mieć w dzieciństwie.). Jego dość
pokręcone, ale mimo to mocne związki rodzinne. A najbardziej podobała mi się
mocno przyjaźń Beth i Jennifer, wsparcie które sobie dawały (i to jak czasem
nawalały).
Dodajmy do tego mnóstwo odwołań do popkultury końca
lat dziewięćdziesiątych. Wiem, że niektórym czytelnikom się to nie podobało,
ale mnie bawiło uczulenie na Pokemony, informatycy grający w Doom’a itp.
Jeśli poszukujecie powieści na jesienne wieczory (już
niedługo będą!), to Attachments może być idealne. A jeśli nie przypadnie Wam do
gustu, spróbujcie innych powieści Rainbow Rowell. Z tego co zauważyłam, każdy
ma jedną powieść Rainbow, której nie cierpi i jedną, którą kocha.
*Tak, lubię kiedy moje jedzenie ma złożony smak i
fakturę. Lubię tarty bo połączenie słodkiego kremu, owoców i twardego,
słonawego ciasta to ideał. Chińszczyznę(pod warunkiem, że warzywa chrupią).
Sałatkę grecką. Czekoladę z solą albo chili.
**Tak, kocham eklerki. Cała reszta ciastek mogłaby nie
istnieć.
1 komentarze:
Test
Prześlij komentarz