poniedziałek, 12 listopada 2012

Indie October- podsumowanie



Easy – recenzja tutaj. Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. Choćby z jej powodu uważam Indie October za sukces.

Unenchanted- O matko, tej książce przydałabym się redakcja!
Uznałam, że z Amazonu dostałam wersję przed redakcją i korzystając z linka od Autorki ściągnęłam drugą wersję. Okazało się, że od początku posiadałam poprawioną edycję. Brakujące słowa, przecinki, akapity, które nie mają sensu… Jeśli ja, kompletna ignorantka interpunkcyjna, mam ochotę poprawiać tekst, coś jest na rzeczy. Niektóre sceny wyglądały bardziej jak szkic niż skończony tekst. Niezgrabne dialogi, zmiany charakterystyk bohaterów… czasem ciężko się czytało.
Wkurza mnie to, bo pomysł jest świetny i to mogła być naprawdę dobra powieść. Kocham książki o baśniach, a tu pomysł był świeży, obiecywał tak wiele. Niestety, potencjał został zmarnowany. Związek między Miną i Brody’ym został dobrze rozpisany, mimo miłości-instant z jednej strony (druga strona ten nagły wybuch uczucia traktuje z należnym niedowierzaniem i przejęciem).
Mimo wszystkich wad, mam zamiar przeczytać drugi tom. Książka ma potencjał, widać jak styl Autorki ewoluuje, więc dam jej kredyt zaufania.

Beautiful Disaster- nie przeczytałam. Zaczęłam ją czytać zaraz po Easy i pierwsze dwadzieścia stron brzmiało jak dużo gorsza wersja powieści Webber. Uznałam, że spróbuję za jakiś czas, kiedy Easy nieco wywietrzeje mi z głowy.

A teraz zapowiadam Polski Listopad. Nie czarujmy się, choćbym nie wiem co robiła, nie będę czytać tylko polskich autorów i przekładów. Ale cztery książki mam, dziękuję nieocenionym Domi i Asi za pomoc w zebraniu ich, więc jest co czytać. A i przekrój gatunków niezły.
I chociaż raz mogę Wam dumnie zaprezentować połowę moich lektur w fizycznej postaci.

W roli tła wystąpiła pościel z Ikei.
Od dołu:
Anna Ikeda Życie jak w Tochigi
Grażyna Plebanek Dziewczyny z Portofino
Oscar Wilde The Picture of Dorian Grey (to w ramach Listopadowego Wyzwania)
A elektronicznie dorwałam:
Marcin Szczygielski Berek
Monika Szwaja Jestem nudziarą

3 komentarze:

Umm pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
D. pisze...

Ciekawa jestem, co napiszesz o "Berku" i "Dziewczynach...". "Życie jak w Tochigi" - przyjemne czytadło (ale "Bezsenność w Tokio" lepsza). Szwaja jest mi znana jeno z okładek, kiedyś próbowałam przeczytać "Klub szalonych dziewic", ale odpadłam.

Powodzenia i przyjemnej lektury. Czekam na recenzje :)

Annathea pisze...

Szwaja póki co brzmi jak nieco bardziej infantylna Chmielewska(nie wiem czemu polskie autorki uważają, że jeśli chcą być zabawne to muszą pisać w jej stylu). Ale jest ciekawsza od Poczekajki, lepiej mi się czyta.