Czytając,
tę książkę zachowywałam się jak osoba z zespołem Touretta.
Jeśli klniesz powieść w trzech znanych ci językach, to wiedz, że
coś jest na rzeczy.
Po
raz kolejny dałam się złapać na szał wokół książki i po raz
kolejny nie rozumiem zachwytów. Zupełnie. Ani trochę. Jedyne co
moim zdaniem zasługuje na uznanie, to zdolności marketingowe
Autorki.
Główną
bohaterką powieści jest Wendy. Co wiemy o Wendy? Że nie lubi nosić
butów, wyrzucili ją z każdej szkoły, do której miała okazję
chodzić, a matka próbowała ją zabić. Wendy mieszka z ciotką,
która opiekuje się nią od kilkunastu lat, ale i tak nie wie co
dziewczyna jada, oraz z bratem, który podobno jest opiekuńczy.
Objawia się to tym, że gdy zastaje w pokoju siostry obcego
chłopaka, zmienia się w rannego łosia, albo inną kudłatą i
ryczącą bestię, którą trzeba obłaskawiać. A zapomniałabym,
Wendy potrafi manipulować ludzką wolą. Jakim cudem w takim razie
wyleciała z każdej szkoły? Pojęcia nie mam.
Generalnie,
życie ciotki i brata kręci się wokół dziewczyny, na co ona
pozwala, czasem łaskawie odwzajemniając uczucia.
Wtedy pojawia się on. On jest mroczny, seksowny, naszej bohaterce na jego widok miękną kolana i przestaje myśleć. Finn, bo tak ma to cudo na imię, przekazuje Wendy straszne wieści. Otóż, jej szalona matka miała rację, Wendy nie jest jej dzieckiem, ale podrzutkiem z rasy Tryllii- trolli i oto nadszedł czas by wróciła do domu.
Co
zatem robi nasza bohaterka? Jedzie do niewidzianej od kilkunastu lat
matki-wariatki, by dowiedzieć się, czy to prawda. Przecież to
logiczne. Szalona kobieta potwierdza całą historię, a Wendy po
kilku stronach bolesnych(dla czytelnika!) rozmyślań uznaje, że
czas wrócić do korzeni.
Finn
zawozi ją do siedziby Trylli, magiczna kraina leży w Minnesocie,
gdzie okazuje się, że Wendy to nie jakiś tam podrzutek, ale
królewna. Co zatem robi królowa po tym jak jej córka powraca po
kilkunastu latach? Wydaje przyjęcie. Zapomina jednak o przeszkoleniu
Wendy z trollowej etykiety, a potem łaje ją za potknięcia.
Lektura
tej powieści boli. Fabularnie stoi to poniżej Zmierzchu, ale jest
gorzej napisane. Może uwierzyłabym w tajemne przyciąganie między
Wendy a Finnem, gdyby nie było to tak topornie opisane? Niewiele się
dzieje, a opisy zabijają akcję w ogóle.
Tłumaczenie
też nie ułatwia odbioru, zazwyczaj w powieściach wydanych przez
Amber korekta kuleje, ale błędy na poziomie podstawówki to lekka
przesada.
No
i Wendy... naprawdę, okres skupienia na poziomie złotej rybki i
móżdżek wielkości gołębiego. Nie zadaje pytań, płynie z
prądem. Ja wiem, że Bella Swan też tak robiła, ale ona nie była
królewną! Jeśli jesteś w nowym otoczeniu, które ma wobec ciebie
znaczne wymagania, naprawdę masz lepsze rzeczy do robienia niż
maraton Władcy Pierścieni.
Po
tym jak główna bohaterka nie była w stanie zgadnąć kim jest
Rhys, odłożyłam książkę z obrzydzeniem. Pomyślmy. Jesteś
podrzutkiem, to znaczy że podłożono cię na miejsce innego
dziecka. A kiedy wracasz do swej prawdziwej matki, w jej domu mieszka
chłopak mniej więcej w twoim wieku, o urodzie w typie Matta. Kim że
on może być?
Przykro
mi, ale od bohaterek wymagam szczątkowej przynajmniej inteligencji i
ciekawości świata.
Nie
wrócę już do tej powieści, żal mi czasu, które mogę
przeznaczyć na inne lektury. Jest tyle wartych przeczytania książek.
5 komentarze:
Po tą książkę zdecydowanie nie sięgnę. Już wcześniej mnie coś od niej odrzucało, a teraz moje przeczucia się potwierdziły.
PS Przyjemniej czytałoby się recenzje, gdyby rozmiar czcionki, choć trochę powiększyć. To taka mała rada, ale jak kto woli;)
Dziękuję za komentarz i uwagę. Blogger spłatał mi figla z rozmiarem czcionki, ale już powinno być ok.
Widzę, że nawet nasz dzielny przodownik literacki czasami ma dość... Wybaczone Ci zostaje i wspieram dalej :D
P.S. Poczytałabyś Robin Hobb i porecenzjowała - ją ją uwielbiam i jestem ciekawa jaka byłaby Twoja opinia :)
Uff, kamień z serca, skoro wybaczone :D
A Hobb to lepiej w oryginale czy tłumaczenie jest ok?:)
Tłumaczenie wydaje się ok - aczkolwiek np. ulubione moje 'Żywostatki" dawno temu czytałam, więc może to szczenięcy zachwyt :P Point is, czyta się ją równie lekko i w polskim i angolskim narzeczu :)
Prześlij komentarz