Dzień 7 -
Książka, przez którą trudno przebrnąć
Oczywistym
wyborem są książki Tolkiena, poza Trylogią i Hobbitem. Posiadam i Niedokończone
opowieści i Silmarillion, niestety, nie udało mi się ich przeczytać. Ale nie
lubię oczywistości.
Bardzo ciężko
czytało mi się Połowę Nocy, chwilami lektura wręcz bolała. Swoje odczucia
przedstawiłam w tej recenzji, więc nie będę się powtarzać. Dodam tylko, że przez
ostatnie dwa lata nie natknęłam się na książkę, która byłaby podobnie męcząca.
Dzień 8 -
Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być
Oj, nie
wiem. Naprawdę. Chyba powieści Eugeniusza Dębskiego, którego uważam za
świetnego pisarza, a wydaje się nieobecny w blogosferze. Co równie dobrze może
oznaczać, że po prostu nie trafiłam na recenzje jego książek.
Bardzo lubię
przewrotne budowanie świata i fabuły, humor obecny w utworach, oraz styl. Nie przeczytałam
wszystkich książek, ale z tych które znam, wszystkie były dobre, a lektura
satysfakcjonująca.
Z dumą zauważam, że obie książki napisali polscy pisarze.
Żeby nie
było monotematycznie, garść moich odczuć z maratonu Doktora Who (powoli
zbliżamy się do mety- bycia na bieżąco). Wczoraj przeżywałam odejście Pondów. Odcinek,
który mógł być wspaniały- książka w której zapisano przyszłość, Anioły, Nowy
Jork z lat trzydziestych, River Song- rozczarował niestety. A może ja się za
bardzo przyzwyczaiłam, że finałowe odcinki Doktora łapią mnie za gardło i
ściskają serce?
Cały odcinek
kręci się wokół Rory’ego, który najpierw jest damą w opałach, a potem bohaterem
i twórcą rozwiązania problemu, co nieźle oddaje drogę tej postaci w serialu.
Przykro mi, że go nie więcej nie zobaczę, chociaż za Amy tęsknić nie będę. Cała
scena na cmentarzu, choć dobrze zagrana, nie miała takiego ładunku emocjonalnego
jak rozstanie z Donną czy Rose.
Uśmiechający się Anioł jest bardziej przerażający niż szczerzący kły |
Najważniejsze zdanie w tym odcinku |
0 komentarze:
Prześlij komentarz