niedziela, 4 października 2015

We need to girl the hell up! Carmilla series

Tym razem będzie o prawdziwym serialu. A że mamy październik, miesiąc w którym popkultura zwraca się w stronę duchów, magii itp. Wpis o serialu o wampirach wydaje się bardzo a propos.
O Carmilli pisałam już wcześniej, jednak wtedy byłam dopiero na początku oglądania. Właśnie obejrzałam finał drugiego sezonu i mam mocno mieszane uczucia. Z jednej strony, podobał mi się zwrot akcji na koniec, z drugiej do obejrzenia finału musiałam się zmusić.

Twórcy postanowili nie tylko uwspółcześnić, ale i rozbudować historię Carmilli i Laury. Carmilla zyskała całą rodzinę, Laura zaś grupę przyjaciół, z jakiegoś powodu uważających ją za osobę charyzmatyczną, za którą warto podążać. Po czym dołożyli jeszcze barona, który chce się zemścić za krzywdy jakie wampiry wyrządziły jego rodzinie, korporację pragnącą przejąć kampus oraz Wielkiego Przedwiecznego uwięzionego w kraterze. Ach, wieśniacy z widłami też byli, mimo że serial rozgrywa się we współczesnej Austrii (co odkryłam całkiem późno, wcześniej byłam przekonana, że Silas University jest w USA).
Mroczny plakat drugiego sezonu. Ta i wszystkie grafiki poniżej pochodzą ze strony serialu 
Wszystko to nie tworzy spójnej historii, bohaterowie biegają od jednego wątku do drugiego próbując coś zrobić, ale nie wiadomo co. To widać zwłaszcza w przypadku Carmilli, która snuje się bezsensownie przez większość czasu. Przez nagromadzenie nowych postaci, stare są spychane na margines, albo wręcz nie pojawiają się przez większość akcji. Owszem, ostatni odcinek ładnie zebrał wszystko do kupy i nawet przewiązał wstążeczką, ale zabrakło w tym elegancji.
Fani jak widać, mroku nie zauważyli ;)
Podoba mi się, że scenarzyście starali się pokazać, że bohaterowie nie mogą podjąć dobrej decyzji, bo każda jest zła. Ale zrobili to w taki sposób, że budzi we mnie jedynie irytację. Opowiadanie Le Fanu było jednym z najbardziej klimatycznych historii o wampirach, jakie czytałam. O ile w pierwszym sezonie Carmilli było czuć tego ducha, w drugim dano sobie spokój. Mamy za to dużo biegania, wystrzałów i krzyków. Vlogowanie Laury czasami było bardzo sztuczne. W pierwszym sezonie opowiadała o strasznych rzeczach które odkrywa, poznawaniu Silas University. W drugim zdarza jej się mówić do kamery, gdy za nią trwa bójka. Albo ktoś zabija wampira.
Wątki homoseksualne nadal są pisane bardzo dobrze i ciekawie, inne wątki queer  też (nie wiem jak określić uczucie łączące ducha, który po stuleciu więzienia w katalogu bibliotecznym został wsadzony do ciała wampira i dziewczyny będącej akolitką Wielkiego Przedwiecznego). Bardzo podobało mi się jak twórcy ugryźli słynne friendzone.

Wiem, że strasznie marudzę, ale ogólnie polecam ten serial, zwłaszcza pierwszy sezon. To ciekawa, odważna interpretacja klasycznej historii. Główna bohaterka w dodatku jest geekiem, często rzuca porównaniami, z czego mam dużo uciechy. Kolejny sezon rusza dwudziestego drugiego października i zapewne go obejrzę. Złapałam się na haczyk ostatnich minut finału. Najwyżej Laura awansuje do kategorii bohaterek niech ktoś ją wreszcie zabije.

PS. To serial webowy, więc bohaterki mają konta na twitterze, tumblr i instagramie. Obserwowanie ich jest ciekawe, czasami bardziej zajmujące niż poszczególne odcinki. Dobrze, już nie malkontencę. Miłej niedzieli!

0 komentarze: