sobota, 25 lipca 2015

Człowiek mrówka uderza


No to byłam na Ant-Manie. Nie uważam go za najlepszy ani za najzabawniejszy film MCU. Nie podzielam entuzjazmu niektórych znajomych, ale wyszłam z kina zadowolona i rozbawiona. Diabeł jak zwykle tkwił w szczegółach.
Marvel przygotował Ant-Manowi takie ładne plakaty, że żal ich nie wykorzystać
Dalej będą spoilery, więc dla tych co nie byli i nie chcą sobie psuć niespodzianki- idźcie! To jest dobry film, zabawny i dynamiczny. I są dwie sceny w czasie napisów, więc siedźcie cierpliwie (mimo że muzyka nie jest najlepsza).
Ant-Man to heist movie pomieszany z filmem superbohaterskim. I cała sekwencja planowania skoku podobała mi się ogromnie. Podobnie jak wątek Falcona. Co prawda, przy prezentacji grupy pomagającej bohaterom jęknęłam w duchu, ale okazało się że panowie nie są tacy źli. Nawet nawijający jak katarynka Latynos o zadziwiająco wyrafinowanym guście. Podobało mi się też osadzenie Ant-Mana w świecie Marvela, nawiązania do znanych nam już postaci, organizacji i wydarzeń. Taki smaczek dla fanów serii, pozostali widzowie nawet bez tej wiedzy zorientują się w akcji.  Brakowało mi tego w Strażnikach Galaktyki.

Scott Lang, nasz bohater, który był taki… zwyczajny. Ludzki. Cywilny. Człowiek, który słysząc o wielkim problemie nie rzuca się do szafy ze strojem, ale sugeruje by wezwać Avengers. Który stara się porozmawiać i dojść do porozumienia zanim zacznie walkę (cudowna scena z Falconem). Dla wielu pewnie będzie to chwila oddechu po festiwalu ciekawych osobowości z innych filmów Marvela. Z drugiej strony, ta zwyczajność bohatera sprawia, że jest mało wyrazisty.
Podobał mi się rozwój jego relacji z Hope. Nie zaczynamy od podszytej napięciem seksualnym niechęci, ale po prostu niechęci. Bohaterowie mają czas się poznać, polubić, dopiero potem coś się tam zaczyna kroić. Nie mogłam się pozbyć też wrażenia, że Hank Pym zawinił czymś więcej niż opuszczeniem córki po śmierci żony. Hope w pewnej chwili rzuca mu takie spojrzenie, że w porównaniu z nią Darren Cross patrzy jak szczeniaczek.
First contact!
Anthony! I w ogóle mrówki, pokazane jako zwierzęta różnorodne, stadne i obdarzone jakąś inteligencją. Scott zanim zacznie je wykorzystywać do słodzenia herbaty, stara się z nimi zaprzyjaźnić. Zgodnie z trendem MCU, pokazano nam że główny bohater jest tak dobrym facetem, że planuje nie tylko akcje owadów, ale też ich ucieczkę (co mu się  bardzo chwali). Główny zły za to przerabia jagniątka na krwawe bloby. Subtelne.
Przy czym zgadzam się z Darrenem, że nie ma różnicy jakie zwierzę się wykorzystuje. Poczułam moje zwyczajowe „ale jak zabiją zwierzaki to się wkurzę”, mimo że stworzenia na ekranie nie były puchatymi ssakami.
Jestem taki zły. Nie wiem czemu, ale jestem.
 Drogi Marvelu, zostaw w spokoju trop „mój mentor mnie odtrąca, więc pokażę mu, zniszczę świat”. Osiągnęliście szczyt w osobie Lokiego, nikt inny nie zrobi tego lepiej. Oraz, jeśli już Darren Cross miał być tym złym, mogliście się postarać by był jakiś. Tymczasem zachowuje się on trochę jak kalka Tony’ego Starka z pierwszych minut Iron Mana. A jego końcowe szaleństwo to chyba wynik oparów z lampy na insekty. Najbardziej podobał mi się w scenie z Hydrą, poza tym jest nijaki.
Swoją drogą, przez połowę filmu miałam wrażenie, że złym okaże się Hank Pym. Wtedy jego niechęć do posłania Hope na akcję byłaby zrozumiała, podobnie jakmanipulowanie Scottem. Ale tak w połowie filmu Pymowi zmienia się nastawienie (w ogóle miałam wrażenie, że dwie połowy filmu nie do końca do siebie przystają).  
Niestety, ten heist movie rozbija się o realizm. Nasi bohaterowie niszczą serwery, nie włącza się ani jeden alarm. W korporacji, która ma zamontowane filtry powietrza by nic się nie dostało z zewnątrz, nie ma żadnego zabezpieczenia nośników kluczowych danych. Nie kupuję tego.

Czy ktokolwiek słyszał w tym filmie o BHP? Jakim cudem ten azjatycki naukowiec jeszcze nie pozwał Pym Technologies  o odszkodowanie za narażenie zdrowia?
Cała ta opowieść o wchodzeniu na poziom subatomowy. Nasz bohater staje się tak mały, że przenika między cząstkami granitu. Potem dalej zmniejszając się, jest w stanie rozrywać kable, zniszczyć procesor i rozbić pojemnik z paliwem, dopiero potem wpadając w wizualizację rodem z teledysków końca lat sześćdziesiątych (quantum realm było piękne, swoją drogą). Jakim cudem?

0 komentarze: