środa, 18 lutego 2015

A rebours czyli o Teodorze Szackim 852 słowa

Spoilery jak stąd do Sandomierza. Nie zdradzam kto zabił, ale dużo będzie o życiu uczuciowym Teodora i o szczegółach śledztwa.
 
Seria jest pięknie wydana. Jeśli w Polsce daje się nagrody za oprawę graficzną książek, to trylogia o Szackim powinna ją dostać.

Większość ludzi zabiera się za trylogie Miłoszewskiego z powodu nagrody, albo pozytywnych opinii recenzentów. Ja czytam, bo trzeci tom dzieje się w Olsztynie, a głupio czytać trzeci tom serii bez zapoznania się z poprzednimi. Tak samo z serialami, zdarzyło mi się oglądać trzy sezony bo w czwartym występował interesujący mnie aktor, a przecież nie obejrzę tylko czwartego. Więc czytam całość. Przyznam, że w trakcie Uwikłania miałam niejakie obawy, czy dobrnę do trzeciego tomu. Teraz już wiem, że przeczytam Gniew, ale nie od razu. Wpierw muszę odpocząć i zebrać siły.

Na zdjęciach Teodor Szacki w różnych odsłonach. Tutaj jako Agata Szacka w Uwikłaniu. Zdjęcie z filmweb.pl
Ziarno prawdy  jest o wiele lepiej napisane niż Uwikłanie. Widać, że Autor zdobył doświadczenie, czuje się pewniej i łatwiej mu kreślić szerokie tło. Niektóre z jego obserwacji społecznych uważam za trafne, nawet epizodyczni bohaterowie są dobrze napisani, chociaż chwilami czuć schemat. Do zagadki kryminalnej wrócę za chwilę. Przeniesienie akcji do Sandomierza wyeliminowało rubasznego pomocnika prokuratora, który działał mi nieco na nerwy. Zrobiło też coś dziwnego z psychiką Szackiego.
 Pamiętacie tego rodzinnego, cierpiącego na kryzys wieku średniego prokuratora, który grał na komputerze, a córeczka była dla niego wszystkim? Tego co zrezygnował z ciągnięcia śledztwa, by ją ochronić? Gdzieś między Uwikłaniem a Ziarnem zmienił się w mizantropa, któremu "kluski krzywe". Naprawdę, prokurator marudzi bardziej niż nastolatki. Z Helcią próbuje nawiązać kontakt raz, potem córeczka do niego przyjeżdża na weekend, ale rzadko o niej myśli.

I jako smutny mężczyzna w ekranizacji Ziarna prawdy. Zdjęcie również z filmwebu.
Zagadka jest o wiele lepsza niż w Uwikłaniu. Mniej przekombinowana, chociaż nadal bardzo sensacyjna. I podobał mi się twist na końcu wraz z rozwiązaniem. Ale do klubu pisarzy kryminalnych Autora by nie przyjęli, wszystko bowiem opisane jest w taki sposób, że czytelnik nie ma szans dojść, kto jest mordercą. Jedyne co może zrobić, to siedzieć i podziwiać geniusz pana prokuratora, czekając na rozwiązanie.
Czy czuję się oszukana, bo Autor nie podał mi wszystkich informacji potrzebnych do rozwiązania zagadki? Niekoniecznie, dobrze bawiłam się czytając sceny obyczajowe, podobały mi się wstawki paranormalne. Za to pewne zabiegi oddalające nas od poznania tajemnicy sprawiły, że uważam sandomierski wymiar sprawiedliwości za bandę niekompetentnych idiotów. Patolog nie zorientował się, że trup na stole to ciało włóczęgi, a nie polityka. Rodowici mieszkańcy Sandomierza nie skojarzyli, że morderca może używać podziemnych tuneli, które są jedną z głównych atrakcji miasta. Sytuację ratuje Szacki, ale jego geniusz mało na mnie działa.

Seksi Szacki i kobieta. Zdjęcie z Fimwebu.
Podobały mi się bardzo sceny obyczajowe, zwłaszcza te z udziałem małżeństwa Rojskich. Szkoda, że Autor porzucił ich zaraz po tym jak spełnili swoje zadania fabularne, liczyłam że poczytam o sprawie morderstw z ich perspektywy. Ale, mimo że chodzą do tej samej kawiarni co nasz białowłosy wojownik Temidy, do spotkania nie dochodzi, a małżeństwo trafia w fabularny niebyt. Podobał mi się też niekonwencjonalny rabin. I te dwie sceny ocierające się o paranormalność, dobrze napisane i nieprzesadzone.   
A skoro przy obyczajach jesteśmy, to kobiety wyładniały. Nawet ta strasznie brzydka szefowa, nad którą Szacki się tak litował, okazuje się pełna uroku. W ogóle prowincja jest pełna ładnych kobiet, które są oczarowane prokuratorem i chętnie mu się oddają. Właściwie wszystkie sceny damsko-męskie wywoływały u mnie przewracanie oczami- nawet dziewczyna, którą Teodor w brzydki sposób rzuca, prawi mu w trakcie rozstania komplementy. A była żona w sumie jest ze swoim nowym mężczyzną tylko na złość prokuratorowi (minęły cztery lata!) i wkurza ją, że córka się tak dobrze z Tomaszem dogaduje. Doceniam, że Autor pokazał, że wbrew obiegowej opinii, wolność seksualna kawalera nie jest taka super, ale ten powszechny lot na Szackiego mnie wkurzał. Jego podejście do kobiet też.
Żeby nie było nudno, tym razem Agata Szacka z mężczyzną
 W ogóle Teodor Szacki stracił pod koniec Uwikłania moją sympatię i do tej pory jej nie odzyskał. Biedny prokurator na wygnaniu cierpi, bo nie ma w okolicy Ikei! Albo dziwi się, bo patrzajcie w Sandomierzu zrobili imprezę i nie było to świniobicie ani lanie się sztachetami. A jak jego tipsiara zaciągnęła do klubu, to nie grali disco polo, tylko był koncert rockowy. Klara w ogóle okazała się studentką po stypendium w Getyndze, miłą i inteligentną dziewczyną. A podobno prokurator powinien umieć oceniać ludzi.
Szkoda, że Autor pod koniec powieści zrezygnował z porządnego opisania relacji. Teodor nawiązuje romans z mężatką i ani pół myśli mu nie przebiegnie przez głowę, że znowu wikła się w trójkąt. W ogóle nic, czytelnik dostaje dwie czy trzy sceny, upewniające nas że Szacki niczym Bond uratował świat i dostał dziewczynę i już. Jakieś wyrzuty sumienia? A po co? Jakaś refleksja, że Sandomierz to małe miasto, więc trudno będzie im zachować romans w tajemnicy? Nic z tego. Podobnie zostaje potraktowana relacja z córką. Dziewczynka, jak na dziesięciolatkę, prezentuje wyjątkowo dojrzałą postawę i zachowuje się przez całą wizytę u ojca jak aniołek, bo ten miał wypadek.

A tu propozycja Grupy Wydawniczej Foksal. Zdjęcie ze strony konkursu na FB.
Podsumowując, rozumiem fenomen tej serii, chociaż nie podzielam zachwytów. Podoba mi się część obyczajowa, część kryminalna nieco mniej, ale i tak to najlepsze polskie kryminały jakie czytałam od dawna. Za dużo fajerwerków, za mało informacji, ale ja bardzo lubię klasyczne kryminały. Główny bohater za bardzo mnie irytuje, nie ma też zbyt wielu budzących sympatię cech. Może gdyby udzielał się w miejscowym schronisku albo chociaż skopał jakiejś staruszce ogródek wzbudziłby we mnie jakieś pozytywne uczucia. A tak, muszę chwilę od niego odpocząć zanim zabiorę się za trzeci tom. W którym, jak znam Teodora, zjedzie Olsztyn jako prowincjonalną dziurę i będę mogła się na niego z czystym sumieniem obrazić.

7 komentarze:

Annathea pisze...

O nie, to ja czekam, co powiesz o "Gniewie"!

No i oczywiście - co w sumie pewnie już wiesz ;) - zgadzam się w zupełności. Dodałabym jeszcze, że nie tylko sceny z Rojskimi (moją ulubioną pozostanie ta w wykonaniu młodego małżeństwa z dzieckiem), ale w ogóle postaci zupełnie epizodycznych są świetnie napisane. I że autor podaje rozwiązanie jak deus-ex-machina, bez podrzucania nam wątków. I - spojler - do dzisiaj mnie dziwi, że nie zrobili badań DNA drugiej ofiary, skoro a) Szacki ciągle podejrzewał Budnika, b) twarz ofiary była tak zniekształcona. No, ale.

A co do podbojów miłosnych prokuratora - to co mogę powiedzieć więcej, niż już powiedziałam. Ciągle mnie trzęsie na samo ich wspomnienie. Gdyby nie wymieniane przez Ciebie na plus wątki, pewnie bym jeszcze zgrzytała zębami. Poza tym w "ZP" fajne jest to, że w gruncie rzeczy to jest ta część, w której Szacki wychodzi non stop na głupka (bo tipsiara nie jest tipsiarą, bo Chorko okazuje się szczęśliwą żoną i matką, bo jego rojenia o życiu poza Warszawą były nierealistyczne itp.). Gdyby nie ta scena z byłą żoną (argh!) to w ogóle byłoby całkiem nieźle, gdyby "ZP" rozpatrywać pod tym kątem.

Annathea pisze...

Badania DNA są chyba czasochłonne i kosztowne, mogli nie chcieć ich wykonać. Ale że patolog nie zwrócił uwagi, że ofiara ma dziwnie zniekształcone stopy, a jej narządy wewnętrzne też są dziwnie zużyte (jednak życie włóczęgi odbija się na zdrowiu) to mnie zdziwiło. I że nie porównał z istniejącą dokumentacją medyczną.

Straszniejsza była tylko scena między Weroniką a Helcią. A już przy informacjach, że nikt poza Szackim nie jest w stanie dogodzić kobietom miałam ochotę rzucać książką (Sobieraj dopiero przy nim odrywa sfery erogenne, a Weronika od rozwodu nie miała porządnego orgazmu, no ludzie!).

Annathea pisze...

Tak!!! Denerwowało mnie to, że autor tak stanął w rozkroku: z jednej strony jakby mówił, zobaczcie, wcale ten Teodor nie taki cudowny, jak go wam odmalowałem, a z drugiej nie mógł sobie podarować, żeby jednak nie zrobić z niego mistrza ars amandi. Który notabene narzeka, jacy oni wszyscy na tej "prowincji" są zepsuci moralnie, a sam migdali się z żoną faceta, u którego jest na grillu - z córką! - w tegoż faceta i jego żony kuchni. No normalnie nóż się w kieszeni otwiera.

Annathea pisze...

Spróbuj "Morderstwo na mokradłach". Polska autorka, gorąco polecam!

Annathea pisze...

Bry. :) Chciałam się odezwać przy kilku wcześniejszych notkach, ale edytor komentarzy mnie nie lubił. Fajnie, że mu przeszło akurat kiedy piszesz o jednym z najlepszych moich zeszłorocznych odkryć.

Zdaje się, że ja byłam serią bardziej zachwycona niż Ty, mimo że właściwie zgadzam się z wszystkimi Twoimi zastrzeżeniami. I jeszcze dodam własne - Miłoszewski momentami bywa zbyt łopatologiczny, zbyt wyraźnie pisze pod morał i zbyt mocno go czytelnikowi wciska (w "Ziarnie prawdy" antysemityzm, w "Gniewie" przemoc domowa wobec kobiet). Nie jest to aż taki poziom łopatologii, żeby człowiek rzucił książką, ale jednak wiew dydaktyzmu da się wyczuć. Nie lubię tego w fikcji. A poza tym owszem, Szackiego czyta się świetnie, ale trudno go lubić. Mnie wkurzył jeszcze wcześniej, bo już w "Uwikłaniu", kiedy zdradza żonę. Ale niech tam, na tle równie popularnej konkurencji (Ciszewski, Puzyńska, Darda...) Miłoszewski to jest niebo a ziemia, pisarz a nie grafoman amator... A scena w "Ziarnie prawdy", gdy Szacki dopada menelika na ławce jest jedną z najlepszych jakie spotkałam w polskiej literaturze, kropka. :)

Annathea pisze...

Scena z menelem jest piękna, podobnie jak inne scenki rodzajowe. Ja Szackiemu przez całe Uwikłanie kibicowałam, kiedy walczył z chęcią zdrady. Żeby on jeszcze zdradził z jakiegoś porywu wielkiej namiętności, to może bym wybaczyła. Ale takie to było... mdłe.
Też nie przepadam za takim dydaktyzmem w literaturze, za dużo czytałam w szkole pozytywistycznych nowelek, ale Ziarno jest pod tym względem o niebo lepsze niż Uwikłanie z SBcką mafią.

Annathea pisze...

Przeczytam na pewno :).