Nie wiem, co mnie podkusiło. Uznałam, że dam serii o Anicie
Blake drugą szansę, mimo, że pierwszy tom nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia.
Czasami tłumaczenie niszczy książkę, postanowiłam, że spróbuję w oryginale. Wybrałam
tom na chybił-trafił i zasiadłam do lektury.
W połowie zastanawiałam się, kto wypuścił powieść na rynek
bez korekty? Czyta się to jak pierwszy szkic powieści, nie ukończone dzieło. Dziwnie
zbudowane zdania, braki opisów, powtórzenia. Niektóre sceny są lepsze- opisane
ze szczegółami, z logiczną akcją, inne wyglądają jak szkice. Kilku bohaterów
możnaby spokojnie wyrzucić z obsady i naprawdę nie zrobiłoby to różnicy.
Laurell Hamilton nie jest dobrą pisarką, niestety. A na pewno nie umie oddać
erotycznego napięcia i nie wiem, czemu pakuje go tyle do swoich książek.
grafika z goodreads.com |
To wszystko składa się na niezbyt dobrą książkę, ale nie
budzi odrazy. A The killing dance
rozzłościło mnie jak mało która książka.
Z tego co pamiętam, Anita była praktykującą katoliczką,
która uważała wampiry i wilkołaki za potwory, nie uznawała seksu przedmałżeńskiego i
tak dalej. W porządku, szanuję jej wybory moralne i styl życia. Jej chłopak,
Richard, jest wilkołakiem, wyznającym podobne wartości. Kontroluje swoją
wewnętrzną Bestię, nie zabija (nie cofa się przed walką, po prostu nie
przegryza gardeł pokonanym), nie wykorzystuje słabszych, nie gra w
pornosach watahy. Stara się być dobrym człowiekiem.
Zaś Anita robi mu wyrzuty, że nie zabija, bo to ułatwiłoby
wszystkim (zwłaszcza jej) życie! Co z tego, że Richard ma jakieś tam zasady moralne? Jakieś pretensje do bycia człowiekiem? Co z tego, że jako jego dziewczyna, Anita powinna go wspierać?!
W tym momencie pożyczyłam jej powolnej i bolesnej śmierci. Takie same odczucia budziła we mnie Pepper Potts w IM3, kiedy olała problemy psychiczne Tony’ego. Niestety, obie przeżyły. Nie było mi przykro, kiedy Anita pod koniec książki wypłakiwała swoje złamane serce. Zasłużyła sobie.
W tym momencie pożyczyłam jej powolnej i bolesnej śmierci. Takie same odczucia budziła we mnie Pepper Potts w IM3, kiedy olała problemy psychiczne Tony’ego. Niestety, obie przeżyły. Nie było mi przykro, kiedy Anita pod koniec książki wypłakiwała swoje złamane serce. Zasłużyła sobie.
Czytając cały czas miałam skojarzenia z serią o Dorze Wilk. Z tym, że Aneta Jadowska jest dużo lepszą pisarką i w jej powieściach występują: fabuła, bohaterowie, którzy mają osobowość, opisy i dobry gust. Dlatego też przygodę z Dorą zamierzam kontynuować, zaś o Anicie mam zamiar jak najszybciej zapomnieć.
0 komentarze:
Prześlij komentarz