wtorek, 9 lipca 2013

Juliet Dark The demon lover



 Since accepting a teaching position at remote Fairwick College in upstate New York, Callie McFay has experienced the same disturbingly erotic dream every night: A mist enters her bedroom, then takes the shape of a virile, seductive stranger who proceeds to ravish her in the most toe-curling, wholly satisfying ways possible. Perhaps these dreams are the result of her having written the bestselling book The Sex Lives of Demon Lovers. Callie’s lifelong passion is the intersection of lurid fairy tales and Gothic literature—which is why she’s found herself at Fairwick’s renowned folklore department, living in a once-stately Victorian house that, at first sight, seemed to call her name.
But Callie soon realizes that her dreams are alarmingly real. She has a demon lover—an incubus—and he will seduce her, pleasure her, and eventually suck the very life from her. Then Callie makes another startling discovery: Her incubus is not the only mythical creature in Fairwick. As the tenured witches of the college and the resident fairies in the surrounding woods prepare to cast out the demon, Callie must accomplish something infinitely more difficult—banishing this supernatural lover from her heart.
opis pochodzi ze strony amazon.com
 
Zwlekałam z tą recenzją ile mogłam, ale nadal nie wiem, co sądzę o tej książce i czym mi się podobała czy nie. Pod pewnymi względami, to świetna książka. Pod innymi, niekoniecznie.
Oczywiście, poleciałam na okładkę, która jest piękna i każdym milimetrem krzyczy „powieść młodzieżowa”. Na szczęście, przed lekturą, przeczytałam opis, wiedziałam więc w co się pakuję. Ale inkuby, magia, stare domy i książki? Na pierwszy rzut oka moja idealna letnia lektura.
Powieść ma jeden z najlepiej opisanych i zróżnicowanych światów, na jakie trafiłam. Bardzo podoba mi się sposób w jaki Autorka spina różne mitologie, tworząc zgrabną całość. Fairwick College to szkoła, do której spokojnie mógłby się zapisać Harry Potter po skończeniu Hogwartu, ale ma w sobie  dużo baśniowej magii. Honeysuckle House to zarazem nawiedzony dom z horroru i magiczny zamek. Samo Fairwick kojarzyło mi się z Amerykańskimi bogami Gaimana.
Historia jest interesująca, wielowątkowa, główna bohaterka całkiem sympatyczna (choć głupia), erotyka magiczna i niepokojąca. Jednak mam wrażenie, że powieść wymknęła się Autorce spod kontroli i za dużo tu wszystkiego. Mamy tu: romans z inkubem, odkrywanie magicznej społeczności, rodzinną klątwę, wampiry, wróżki, nawiedzony dom, zaginione manuskrypty, tajemnicze monstrum atakujące studentów, poszukiwanie własnego miejsca na ziemi, oszustwo literacie… uff. W rezultacie główny wątek, romans Callie z inkubem, ginie w masie pobocznych historii. Niektóre zaś są szyte zbyt grubymi nićmi, czytelnik szybko może się domyślić o co chodzi i czyta dalej, coraz bardziej zniecierpliwiony nieudolnością bohaterki.
 Inne są zbyt słabo zarysowane, albo nie mają zakończenia. Przez pół książki Callie szuka sposobu na zdjęcie z jednej uczennic klątwy. Pod koniec książki zdobywa wreszcie antidotum, ale nie używa go przed zakończeniem akcji. Podobnie jest z trójkątem Fiona- Callie- inkub, niby zarysowanym, ale później nic się nie dzieje. W rezultacie skończyłam lekturę mocno nieusatysfakcjonowana, a w trakcie byłam chwilami bardzo znudzona.
Mimo wad, z chęcią przeczytam drugi tom The water witch. Po cichu liczę, że tym razem Autorce lepiej pójdzie ogarnięcie fabuły, oraz decyzja co chce napisać. Podobał mi się klimat i większość bohaterów drugoplanowych.

0 komentarze: