środa, 3 lipca 2013

Za dużo grzybów w barszczu


 Warszawa końca lat 20. ubiegłego stulecia. Eleganckie kawiarnie, w których namiętnie dyskutuje się o Einsteinie i Freudzie, oraz brudne spelunki, gdzie nad setką wódki załatwiają porachunki chłopaki z ferajny. Nowoczesne ulice rozwijającej się stolicy i zapyziałe zaułki. Komisarz Jerzy Drwęcki zgłębia mroczne tajemnice tych światów, tropiąc szaleńca, który posiadł umiejętność przestrajania ludzkich umysłów. Kluczem do zagadki są odnalezione po latach zapiski rosyjskiego magnetyzera. Autor wpisuje się w krąg mistrzów kryminału miejskiego, takich jak Leopold Tyrmand i Marek Krajewski. Znakomicie oddany klimat przedwojennej Warszawy i galeria barwnych postaci z epoki, od najprzystojniejszego ułana II Rzeczypospolitej Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego i erudyty Franca Fiszera, po Tatę Tasiemkę, legendarnego króla Kercelaka, uwikłanych w intrygującą zagadką kryminalną gwarantują zabawną i zaskakującą lekturę. 
opis pochodzi ze strony empik.com


Powieść Konrada Lewandowskiego to dziwna książka. Niby jest to kryminał, niby powieść historyczna, niby powieść gangsterska, niby thriller polityczny, a tak naprawdę coś pomiędzy.
Magnetyzer jako powieść historyczna jest genialny, jako powieść o Warszawie również (a jak się jest z warszawskiej Woli to w ogóle). Nie wiem jak dokładne są zawarte w książce opisy, ale brzmią naprawdę prawdopodobnie. Na międzywojennej warszawskiej mafii nie znam się ani trochę, ale mam zamiar się doszkolić. Według mnie, miasto jest lepiej opisane niż słynne Breslau, które dla mnie było zbyt mroczne i smutne.
Autor wykorzystał wiele postaci historycznych (Fiszer, Boy-Żeleński, Tuwim, Marszałek), które nie są papierowe ani drętwe, świetnie się czyta ich dialogi. Podobnie weterani Powstania Styczniowego, mimo sędziwego wieku wulkany energii i pomysłów. Jedynie postacie kobiece są dość mdłe, ale też mają bardzo ograniczone role. Moim zdaniem, bohaterowie drugoplanowi udali się bardziej niż główny bohater.
Właśnie Jerzy Drwęcki. Mężczyzna z przeszłością, która wyłazi w najmniej odpowiednich momentach, wprowadzając zamęt zarówno w głowie komisarza, jak i czytelnika. Niby dobry śledczy, ale śledztwa w tej książce jest bardzo mało, więc nie bardzo może się wykazać. Jerzy albo podróżuje, albo słucha opowieści. Gdyby dopracowano ten wątek, Magnetyzer spodobałby mi się dużo bardziej.
Samo rozwiązanie zagadki było takie sobie i wyskoczyło trochę jak diabeł z pudełka, przynosząc kolejne wątki. O motywach zbrodniarza nie dowiadujemy się nic. Tata Marceli bardzo przypomina mi takiego standardowego złego geniusza z pulpowych powieści, dążącego do władzy nad światem.
Podobał mi się język powieści, natomiast chwilami odnosiłam wrażenie, że Autor książki nie dopracował. Zdarzały się długie fragmenty składające się tylko z dialogów, bez opisów czy didaskaliów. Niby mogłam się domyślić, co też bohaterowie robią wygłaszając kolejne zdania, ale chciałabym wiedzieć więcej.
Podsumowując, za dużo grzybów w tym barszczu. Gdyby Autor skupił się na jednym czy dwóch, powieść miałaby duże szanse trafić do grona moich faworytów.  Tak pozostaje interesującą, ale wybrakowaną pozycją.

0 komentarze: