Lubię
powieści fantastyczne i nie mam najmniejszego
problemu z
zawieszeniem logiki, by pozwolić zaistnieć smokom czy innym orkom.
Są jednak takie momenty kiedy czuję się w tym zawieszeniu jak
idiotka, a dzięki Lawful Escort przeżyłam ten stan kilka razy.
Mogę zrozumieć, że prawniczka wynajmuje mieszkanie wraz z
prostytutką. Ale kiedy rzeczona prawniczka, do seksu podchodząca
bardzo emocjonalnie, zgadza się zastąpić współlokatorkę coś mi
zaczęło zgrzytać. A kiedy była dziewczyna głównego bohatera
postanawia pojawia się w jego apartamencie w seksownym negliżu by
go odzyskać zgrzyty stały się ogłuszające.
Warstwa
fabularna jest, w najlepszym razie, średnia. Język i styl,
podobnie, dużo powtórzeń i kalek językowych. Bohaterka
notorycznie jest wbijana na członek bohatera, oboje przeżywają
więcej orgazmów podczas jednej nocy niż statystyczny Polak w
kwartał. Książka jest tania (w tej chwili 0,99$ w kindle store), czyta się bez przykrości, więc
jeśli ktoś ma ochotę i ograniczony budżet, może spróbować.
Ale
fajerwerków nie ma.
Do
utraty tchu reklamowane jest jako książka dla wielbicieli 50
twarzy Grey’a. Postanowiłam nie ulegać temu negatywnego PRowi i
książkę kupiłam (wcale, ale to wcale, nie poleciałam na
okładkę).
To erotyka, ale w normalniejszym, ludzkim wydaniu. Mamy
tu oczywiście schemat, ona młoda, po rozpadzie związku od dłuższego czasu
sama, spotyka jego, ale bohaterowie pasują do siebie, mają podobne zainteresowania. Można uwierzyć, że gdyby istnieli naprawdę, też mieliby się ku sobie. Oboje są sympatyczni i mogliby występować w "normalnej" powieści.
Fabuła nieromansowa ograniczona jest do minimum,
ale i tak dowiadujemy się co Gwen lubi jeść, jakie programy
telewizyjne ogląda najchętniej i jakie są jej największe
bolączki. Sam romans z Profesorem Ciacho jest gorący, chwilami
zabawny, nie pozbawiony pikanterii, ale nie zaczyna się od wiązania
i bicia. A seryjne orgazmy miewa tu tylko Gwen, miło że Autorka wzięła pod uwagę fizjologię.
Widać,
że Portia Da Costa to nie debiutantka, pisze swobodnie, więc
książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Tłumaczenie kilka razy nawala, ale nie są to wpadki niewybaczalne. Autorce się uniknąć
powtarzalności w opisywanych scenach erotycznych, a scena w hotelu była niemal nowatorska. Poszukiwacze skomplikowanych intryg mogą być zawiedzeni, ale to nie kryminał, tylko powieść erotyczna.
Jedno
mnie zastanawia, dlaczego w powieściach erotycznych dla kobiet
zawsze pojawia się ślub? Czy oni nie mogą żyć długo i
szczęśliwie na kocią łapę? Albo rozstać się po jakimś czasie?
Dlaczego zakończenia są tak stereotypowe?
0 komentarze:
Prześlij komentarz