wtorek, 5 lipca 2011

Jankesi na dworze króla Filipa Augusta



Hyperversum” Cecilii Randall kupiłam, zachęcona opisem z tyłu. Lubię RPG, gry komputerowe i książki-portale do innego świata. W Hyperversum portalem jest komputerowa gra RPG, ale sedno pozostaje takie samo-piątka przyjaciół przenosi się do innego świata, w tym wypadku do trzynastowiecznej Francji, zostają rozdzieleni i muszą sobie radzić.
Hyperversum jest książką bardzo nierówną i, moim zdaniem, nieprzemyślaną. Wydaje się kierowana do nastolatków, ale wybór głównego bohatera temu przeczy- Ian pisze doktorat z historii Francji(z tym wiekiem postaci w ogóle jest dziwnie, ale o tym poniżej)i. Z drugiej strony fabuła momentami zawiera uproszczenia, które bardziej wyrobionego czytelnika drażnią. Fragmenty sprawnie i ciekawie napisane, najlepsze są opisy walki, przeplatają się z nudnymi. Przyznaję, zdarzało mi się opuszczać partie tekstu, zwłaszcza pod koniec gdzie poziom gwałtownie spada.

Fabuła nie jest oryginalna i dość szybko zgadłam jak wszystko się zakończy, ale autorka pisze na tyle sprawnie, że czyta się to bez przykrości, ba z przyjemnością. Tym bardziej boli marnowanie pomysłów czy wręcz karygodne niewykorzystywanie dramatyzmu sytuacji.
Odnalezieniu i uwolnienie Donny zajmuje może cztery strony, upchnięte między jeden trening walki na miecze a drugi, temu co się z nią działo między wejściem do Hyperversum a ponownym spotkaniem z przyjaciółmi poświecono dwa zdania. Jodie, Martin, Donna, Isabeau czy Carl nie dostają w 743 stronnicowej książce ani jednego rozdziału dla siebie, ba nawet jednej sceny! Wszystkie chwalebne czyny, romans, nawet rozterki, przypadają Ianowi. Może lepiej byłoby ograniczyć liczbę bohaterów do trójki, jak sugeruje okładka?
Bohaterowie przenoszą się do Średniowiecza, opisanego dość szczegółowo i bez większych wpadek, bardzo podobał mi się opis turnieju, bitwy. Autorka robi co może by uprawdopodobnić ich wejście do rodu de Ponthieu, pokazuje proces adaptacji do nowych warunków. Z drugiej strony mamy uproszczenia rodem z bajek- bohaterowie dzielą się na dobrych i złych, postacie bez zmrużenia oka akceptują istnienie Ameryki, a Isabeau okazuje się nad wyraz nowoczesną kobietą.
Podsumowując, Hyperversum to duża dawka niezłego czytadła, w sam raz do autobusu czy pociągu. Szkoda, że autorka nie wykorzystała wszystkich możliwości. Gdyby nie zepsuty i melodramatyczny koniec, zapewne chciałabym przeczytać drugą część. 

0 komentarze: