sobota, 16 lipca 2011

Ania z Wyspy Księcia Edwarda


Zacznijmy od tego, że tytuł to oszustwo, a książka ma niewiele wspólnego z Anią Shirley. Są to opowiadania, których akcja osadzona została na Wyspie Księcia Edwarda, a bohaterami są krewni i znajomi Blythe'ów. Ania, jej mąż i dzieci, co prawda są wspomniani w każdym z nich, ale nigdy nie grają głównej roli, raczej są punktem odniesienia. Oryginalny tytuł The Blythes are quoted oddaje sedno.
Same opowiadania są urocze, takie obrazki w kolorze sepii, często też zabawne. Mamy tu historie o duchach, pościg za bandytami, zemstę, szaloną staruszkę, ale też szczęśliwie zakończone historie miłosne. Jest feministka adoptująca samotnie dziecko, ojciec-skazaniec, zgorzkniałe stare panny i mąż z kryzysem wieku średniego. Niektórzy budzą współczucie, inni są śmieszni, ale wszystkich autorka opisuje z sympatią.
Moją ulubienicą została Esme, która nie boi się sprzeciwić życzeniom rodziny i społeczeństwa w pogoni za marzeniem. Druga faworytka to Jill z jej pasją i energią. Obie zostały przez autorkę wynagrodzone

Pomiędzy opowiadaniami tkwią interludia, z których dowiadujemy się więcej o życiu rodziny ze Złotego Brzegu. Przyznam, że one irytowały mnie najbardziej. Ania Blythe jest nudna i ułożona, a jej ambicje pisarskie zaspokaja czytanie rodzinie wierszy i swatanie młodych. Gdzie się podziała ambitna, marzycielska, zdolna Ania? Kto ją porwał i kim jest ten nędzny sobowtór?!
A Gilbert, ten rzucający komentarze „Ach! Te kobiety”; „Nie wiedziałem, że mam taką zdolną żonę!” wywołuje we mnie mdłości.
Gdyby nie rozczarowanie Anią i irytacja oszustwem na okładce („Ostatni tom przygód Ani z Zielonego Wzgórza” tymczasem Ani Shirley i przygód w książce brak) ocena byłaby zapewne wyższa. Opowiadania są ciepłe, ale nie boją się tematów ważnych i ostatecznych, bohaterowie sympatyczni- znalazłam kilka potencjalnych zastępczyń ulubionego rudzielca.
Tylko Ani żal.

Ocena 5/10

0 komentarze: