NaNoWriMo zaczyna się w niedzielę, a ja powoli ulegam panice
i zniechęceniu. Mam głębokie poczucie, że to co wymyśliłam jest głupie,
bezsensowne i nudne. Czyli wszystko w normie. Pomyślałam, że dzisiaj opowiem
Wam o bohaterach.
Tytuł należy traktować roboczo, jako że im dalej w las, tym bardziej mi ten świat paranormalny wychodzi. I społeczny. Naprawdę nie spodziewałam się w steampunkowym kryminale płonących fabryk i kwestii wyzysku robotników. Nie spodziewałam się też nordyckiej mitologii, duchów z pewnej nocy listopadowej i tego, że morderca chyba nie jest człowiekiem. Melania Potocka jest główną bohaterką, więc na razie trafiła do tytułu.
A zatem panna Melania Potocka… z pierwszego pokolenia kobiet
dorastających w Księstwie Warszawskim, bez żadnych problemów dopuszczonych do
studiów wyższych, służby wojskowej i tak dalej. I pierwsza kobieta przyjęta do
wydziału zabójstw warszawskiej policji (ale nie pierwsza kobieta w policji!
Tylko pozostałe panie zajmują się sprawami obyczajowymi.). Ojciec Melanii jest
profesorem na uniwersytecie, matka panią z towarzystwa, ale oboje wspierają
córkę i są z niej dumni (nawet jeśli pani Potocka po cichu liczy na to, że Mela
jednak wyjdzie za mąż). Za to w pracy Melania ma problem, bo niektórzy
chcieliby by zrezygnowała i zajęła się bardziej kobiecymi zbrodniami, jak
kradzieże.
Do tego miał być jeszcze pan Horst, któremu inwestycja w
kanalizację wyszła na dobre, biorąc pod uwagę co się zaczęło wyczyniać w
fabrykach na Powiślu. Tylko że pan Horst był uprzejmy wywinąć mi numer i
zaręczyć się z najlepszą przyjaciółką Melanii, Amelią. Panna Amelia jest córką
zubożałego fabrykanta, która musi wyjść dobrze za mąż by ratować rodzinę. Tak
naprawdę chciałaby być lekarzem, ale nie stać jej na studia, więc stara się
chociaż pomagać robotnikom (a Horst obiecał, że w ramach prezentu ślubnego
będzie mogła pojechać do Szwajcarii na rok studiować). Niespodziewanie, stała
się też ofiarą mordercy, tą po której opinia publiczna zwróciła uwagę i
zażądała zdecydowanych działań.
Młody dziennikarz, Sławoj Głowacki, nie tylko uważa, że
Horst coś kręci przy budowie, ale jeszcze był na zabój zakochany w Amelii. I teraz
bardzo chce się dowiedzieć kto ją zabił. Zastanawiam się, czy nie przejdzie mu
to w obsesję, ale jego los zależy tak naprawdę od tego czy go polubię. Jeśli nie,
to skończy na dnie Wisły. Podobnie jak Katarzyna Józefowicz, koleżanka Meli z
pracy. I socjalistka pełną gębą, chodząca w spodniach, paląca fajkę, z krótkimi
włosami. Krótko mówiąc, wcielenie koszmaru wszystkich Sarmatów (Sarmaci to u
mnie partia uważająca, że Księstwo Warszawskie to za mało, trzeba walczyć o
odzyskanie wszystkich ziem, a poza tym bardzo konserwatywna jeśli chodzi o
moralność. Dzięki nim, w KW tak jak w Imperium Brytyjskim homoseksualizm jest
karany śmiercią).
W Wiśle na pewno nie skończy bezimienny na razie pracownik
konsulatu Ottomańskiego. Taki bardzo a la książę z tysiąca i jednej nocy,
czarujący, pełen wdzięku i tajemniczy. Nie jest bardzo ważny dla fabuły, ale
jego śmierć uwikłałaby mi to wszystko w konflikt dyplomatyczny, a tego bardzo
nie chcę. Zwłaszcza, że Turcy są postrzegani w Księstwie bardzo pozytywnie (w
końcu jedyny kraj, który nie uznał rozbiorów).
Jest jeszcze artystka zajmująca się witrażami, ambasador
rosyjski, księżna Walewska, partner Meli z pracy, służąca Meli, rodzice Amelii,
sekretarz Horsta, banda uliczników, lekarz z miejskiej kostnicy, bezpośredni
przełożony Meli, szalona wynalazczyni… uff. Jestem pewna, że o kimś
zapomniałam. Za każdą główną postacią stoją co najmniej dwie inne robiące za
tło, bez których nie uda mi się pokazać świata. Ale o świecie będzie następnym
razem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz