Więc zazwyczaj wygląda to tak, że zaczynam brać udział, czytam lektury na temat, po czym zapominam zgłosić przeczytanie. Albo w wyzwaniu właśnie na tapecie Kochanek lady Chatterley, a ja mam ochotę na urban fantasy. I cały misterny plan… Jedyne wyzywanie, które udało mi się dwa razy ukończyć, to Goodreads reading challenge. A jedyne gdzie uzupełniałam informacje na bieżąco, to wyzwanie u Rusty. Przy czym mam wrażenie, że tylko ja mam taki problem, reszta blogerów bez problemu, wręcz ze śpiewem na ustach wypełnia warunki i nigdy nie zapomina.
Mamy koniec roku, na wielu blogach kuszą nowe wyzwania na
2015. Patrzę, pozwalam się kusić, ale gdzieś z tyłu głowy cały czas kołacze
myśl, że przecież nie dam rady i nie ma sensu próbować. Na pewno wezmę udział w
Goodreadsowym, ale to mało emocjonujące wyzwanie (chyba, że na dwa tygodnie
przed końce roku okazuje się, że brakuje nam dwudziestu książek). Z drugiej
strony mam taki wstydliwy stosik książek kupionych nieprzeczytanych i
przydałoby się coś z nim zrobić. A z trzeciej gdzieś na horyzoncie majaczy sesja i przydałoby się zacząć powtarzać. No i tak chciałabym i boję się że nie podołam. A bardzo nie lubię sama siebie zawodzić.
Ale znalazłam takie, które mogę połączyć z GR, i które da
się ładnie zsumować (bo książki historyczne zazwyczaj są apetycznie grube). A poza
tym, mogę poćwiczyć systematyczność w uzupełnianiu informacji. Jak na plan
minimum całkiem nieźle. Jeśli wyzwanie Urban Fantasy zostanie przedłużone na kolejny rok, też wezmę udział. Zostawiam też trochę miejsca na niespodziewane a bardzo ciekawe wyzwania czytelnicze i popkulturalne.
A jak Wam idą wyzwania? Planujecie zapisać się na któreś na
2015?
PS. Mam od moich bibliotecznych dilerek do przeczytania na akord "Wszystko co lśni", więc początek wyzwań rysuje się jasno :).
PS2. a jutro będzie o premierach, na której najbardziej czekam.
PS2. a jutro będzie o premierach, na której najbardziej czekam.