Zaczyna się wrzesień i moja ulubiona pora roku. Ale najpierw
należałoby podsumować sierpień.
Przeczytałam dziesięć książek i napisałam trzynaście wpisów,
co biorąc pod uwagę ogłupiająco pogodę, uważam za dobry wynik. Wśród książek
znalazł się audiobook i komiks, więc całkiem różnorodnie. Spróbowałam sił w cyklicznej zabawie Top 5 Wednesday i bardzo dobrze się przy niej bawiłam, zmuszała do myślenia. Mam zamiar brać udział dalej, chociaż będę pomijać tematy, które mi nie odpowiadają. Dzisiejszy temat pojawi się jutro, nie chcę wrzucać dwóch wpisów jednego dnia.
Próbując zdobyć niedostępny szczyt zwany „stosik książek,
który kupiłam jakiś czas temu i wypadałoby wreszcie je przeczytać” wyznaczyłam
sobie wyzwanie #mothreadseight. Co prawda, nie udało mi się przeczytać ośmiu
książek, ale skończyłam trzy, w tym męczone od kilku miesięcy Małe kobietki. O A court of thorns and roses i Crimson bound jeszcze napiszę, zasługują
na oddzielne recenzje. Zupełnie mimochodem przeczytałam jeszcze kilka opowiadań,
także nawet moje goodreadsowe wyzwanie zaczęło wyglądać przyzwoicie.
Ogólnie koniec lata, poza pogodą, był udany.
0 komentarze:
Prześlij komentarz