piątek, 19 czerwca 2015

Nikt jej nie powiedział jak napisać romans


Bohaterowie poruszują się czymś takim. Chyba. W każdym razie lepszy okręt niż goła klata.
Chyba nikt nie powiedział Meljean Brook, że steampunkowy romans nie potrzebuje ciekawie zbudowanego świata przedstawionego, wystarczy nakleić kółka zębate na dekoracje. Ewentualnie w pewnym momencie wsadzić bohaterów na sterowiec, albo niech zniszczą mechanicznego kamerdynera. Nikt jej też nie uświadomił, że traumy, które główni bohaterowie powinni mieć za sobą, nie powinny być traktowane poważnie, analizowane.
Powinny albo zniknąć, albo zostać rozwiązane w szybki i wygodny sposób. W związku z tym, lekki romans steampunkowy okazał się zaskakująco wciągającą książką przygodową, ocierającą się o dystopię i powieści obyczajowe.
Steampunkowy romans więc naga męska klasta i kółka zębate muszą być
W Żelazny księciu mamy wiele klasycznych motywów- główna bohaterka jest inspektorem londyńskiej policji, główny bohater piratem i księciem. Jest śledztwo, tajemnicza nowa broń i wyprawa w egzotyczne miejsca, polowanie na krakena, powietrzni piraci i ruiny. Wszystko to podlane sosem wiktoriańskiej obyczajowości. Ale akcja dzieje się w konkretnym czasie i miejscu, w świecie tylko podobnym do naszego.
I nie jest to fajny świat, prawdę mówiąc, dość ponury, szarpany napięciami społecznymi. Anglia dochodzi do siebie po rewolucji, która wyzwoliła ją spod kontroli Ordy. Cała reszta Europy to pustkowie, gdzie można co najwyżej spotkać zombie, albo szukać artefaktów w ruinach Paryża. W morzach i oceanach krążą wyhodowane przez Ordę potwory, a na lądzie mamy doczynienia z wywołanymi przez nią mutacjami. W Ameryce potomkowie uciekinierów z Europy mają własne problemy, albo zadzierają nosa bo czują się lepsi i chcą zabawiać Anglię. Podanie na przyjęciu lemoniady i ciast z dużą ilością importowanego cukru kończy się skandalem, a osoby z domieszką mongolskiej krwi ryzykują zdrowie jeśli wyjdą na ulice. Owszem, większość tego stanowi barwne tło dla akcji, ale są to problemy które rzutują na życie i postawy bohaterów.
Steampunkowy romans poziom wyżej. Do nagiej klaty i kółek dołączyły gogle, sterowiec i dziewczyna w gorsecie.
Autorka, dość słusznie, uznała, że dwójka głównych bohaterów to w romansie dość jeśli będą mieli ciekawe osobowości i coś do roboty, i nie wrzucała tu trójkąta. Dzięki temu postacie drugoplanowe mają miejsce i czas by się czytelnikowi pokazać i rozwijać. Nawet jeśli początkowo wydają się być od sztancy (Yasmeen jako wybuchowa piratka czy Newberry jako delikatny gigant), to szybko nabierają kolorów. I bardzo często naginają schematy- matka Miny jest zdolnym inżynierem (projektującym również zabawki erotyczne), ojciec lekarzem.  
Żelazny książę to romans, którego główny bohater to typowy samiec alfa. Rhys przejawia wszystkie typowe zachowania- wie lepiej, stara się przeforsować swoje zdanie i nie rozumie, że nie znaczy nie. Mina uczy go tego za pomocą celnego ciosu w krocze czy postrzału strzałką opiumową. Narracja jest prowadzona na zmianę z jej i jego punktu widzenia, więc od początku orientujemy się, że Rhys wcale nie jest takim samcem alfą jakby się wydawało. Albo, że jest prawdziwym samcem alfą, co to umie się przyznać do błędu i przeprosić. Poza tym bohaterowie rozmawiają i starają się poznać, nie tylko ślinią na swój widok.
Nasi bohaterowie. Wprawne oko dostrzeże, że Mina i Yasmeen są niebiałe.
Podobały mi się sceny erotyczne, poza ostatnią. Napisane bez uciekania w nadmierną poetyckość (żadnych złocistych bereł czy źródełek rozkoszy), ale też nie opisujące ikea seksu (obiekt a włożyć w otwór b). No i nie ma magicznej sceny, kiedy podczas pierwszego razu bohaterowie wspinają się na takie wyżyny, że dalej tylko kosmos. Żelazny książę jest pod tym względem… realistyczny. Poza tym, fajnie się czyta sceny, w których obie strony są ochoczym aktywnym uczestnikiem. Osobiście dokładam Autorce dwa plusy za poruszenie tematu antykoncepcji oraz obecność w powieści postaci homoseksualnej (bez wątku romantycznego, ale jest).
I tylko ta ostatnia scena erotyczna, gdzie bohaterowie wyjaśniają sobie wszystko podczas stosunku przerywanego w przypadkowym miejscu mnie gryzie, bo lektura niespodziewanie skręciła w stronę komedii. W ogóle powieść prosi się o bardziej rozbudowane ciekawsze zakończenie, wyjaśniające losy pozostałych bohaterów.
Okładka polskiego wydania nie miała nagiej męskiej klaty, na szczęście są kółka.
Słuchałam audiobooka z audible i… na początku było ciężko. Lektorka ma piękny akcent, dobrze gra, ale miałam trudności ze zrozumieniem, przez co przestawałam słuchać. Jednak po pierwszym rozdziale było już dużo lepiej i całość oceniam bardzo pozytywnie.
Jeśli szukacie romansu, który jest książką przygodową i jest steampunkowy, a nie tylko udaje, to polecam. Żelazny książę wyszedł po polsku, więc nie trzeba go ścigać po Amazonach. Chyba, że klasyczne romansowe zagrania albo tropy wywołują u Was wysypkę, bo książka zawiera chyba wszystkie. Część postawiono na głowie, a historia jak ognia unika czułostkowości, ale są.

0 komentarze: