Zauważyliście, że w filmach czarne charaktery zazwyczaj
odznaczają się zdolnością logicznego myślenia, przewidywania, oraz finansowania
swoich projektów. O ile dobry bohater może być samotnym kowbojem z magicznym
pistoletem (niekończący się zapas nabojów), antagoniści zazwyczaj zarządzają
prężnie działającym przedsiębiorstwem. Że ma ono na celu zniszczenie świata, to
inna sprawa.
|
Reklama Jaguara, bo co innego mogło tu trafić? |
Taki Imperator, na przykład. O ile w klasycznej trylogii
budził we mnie dość letnie uczucia, to nowa
trylogia i serial animowany sprawiły, że
zaczęłam go darzyć sympatią. Imperator bowiem, jako jedyny w całym tym
towarzystwie myśli. Planuje. Podejmuje racjonalne decyzje. Jedi przy nim to
dzieci we mgle, w dodatku niezbyt bystre. Kiedy wygrywa i zostaje władcą
Galaktyki mam poczucie, że dostał nagrodę za swoją ciężką pracę.
|
Biedni naiwni Jedi... |
Albo Loki. Nie dość, że skądś skombinował sobie wielką
armię, to jeszcze łączy w sobie wszystkie cechy idealnego czarnego charakteru. Ma
wygląd, styl, inteligencję, odpowiednią dawkę szaleństwa i nawet te królicze
rogi nie odbierają mu uroku. I kocha mamę, co dowodzi, że serce ma na właściwym
miejscu. Tylko jest postacią szekspirowską, więc skłonną do wielkich gestów,
nie zimnej logiki.
|
To wreck havoc or not wreck havoc... that is the question... |
Crowley, udowadniający, że
it’s good to be evil. Ale mogę być nieobiektywna, bo z takim głosem
mógłby być najbardziej dobrą postacią na świecie, a ja i tak miałabym do niego
słabość. Scenarzyści konsekwentnie próbują go zepsuć, nawet im się udaje, ale
nawet upupiony Crowley ma przebłyski
czystej wspaniałości.
|
Hello boys |
A teraz para bohaterów, w dodatku jedna z moich pierwszych
filmowych fascynacji. Alec Trevelyan i Xenia Onatopp z Goldeneye. Sean Bean
podobał mi się nawet ze zniszczoną połową twarzy i całym dwunastoletnim sercem
zazdrościłam Famke Janssen umiejętności noszenia czerwonej szminki. Owszem,
obie postaci były bardzo w bondowej konwencji, ale jednocześnie się z niej
jakoś wyłamywały.
Pierwszą piątkę zamyka Miranda Priestly z
Diabeł ubiera się u Prady. Bo to ona
jest czarnym charakterem tej opowieści (omal nie trafiła tu Kobieta Kot, ale to
jednak antybohaterka), ale w jakim stylu. W sumie nic dziwnego, gra ją Meryl
Streep.
|
Jakby ktoś miał wątpliwości, że Mirnda jest awesome |
Okazuje się, że muszę napisać kolejny odcinek, bo mnóstwo
postaci nie zakwalifikowało się na listę. Nie byli bowiem złoczyńcami, ale
antybohaterami. W mojej definicji bowiem cele przeciwstawne do celów głównego
bohatera/bohaterki nie czynią postaci od razu czarnym charakterem. I dlatego w
tym wpisie nie ma zdjęcia Fassbendera ;).
0 komentarze:
Prześlij komentarz