niedziela, 8 marca 2015

Friendship is magic


W tym tygodniu minęło pięć lat od mojego ślubu, postanowiłam więc uraczyć Was listą. Ale nie listą najpiękniejszych par, największych miłości czy największych wyciskaczy łez. Umówmy się, takich list jest pełno, nie wniosę nic nowego pisząc, że Fitzwilliam Darcy i Elisabeth Bennet to taka idealna para.
Wszystkie fotki w tekście (chyba że zaznaczono inaczej) STĄD

Będzie o przyjaźni.
Wychodzę z założenia, że osobę z którą chcemy spędzić resztę życia, trzeba lubić. Wszystkie motylki w brzuchu, weekendy w Paryżu czy inne czekoladki i szampany, nie zrekompensują nam braku porozumienia oraz sympatii. Dlatego zapewne Pięćdziesiąt twarzy Greya tak bardzo mi się nie podobało, bo co to za związek, kiedy nie ma się o czym z drugą stroną rozmawiać? Albo te wszystkie romanse "my się tylko przyjaźnimy", gdzie od początku widać, że jedna strona jest zakochana w drugiej, ale ponieważ nie ma szansy na związek zgadza się na przyjaźń. Bo to często nie jest prawdziwa przyjaźń, tylko czekanie na swoją szansę.
A teraz, po tym nieco przydługim wstępie prezentuję moje ulubione pary przyjaciół (o ulubionych zakochanych będzie kiedy indziej):
Ronja i Birk. Astrid Lindgren zrobiła mi krzywdę. Przez nią dorosłam w przekonaniu, że mężczyźni i kobiety są z jednej planety, mogą się dogadać i przyjaźnić. Mimo, że magazyny i filmy starają się mnie przekonać, że jest inaczej, nadal trwam na tym stanowisku. A zaczęło się od tej pary bohaterów. Dwójki dzieciaków, które mając wszelkie warunki na historię a la Romeo i Julia, wolały pójść do lasu i mieć przygody.


Ania Shirley i Diana Barry. klasyczna damska przyjaźń, która przetrwała naprawdę wiele. Każdy powinien mieć kogoś takiego. Tak, są zwyczajne, nastoletnie i właściwie niczym się nie wyróżniają, a ich przygody nie należą do epickich. Ale każda z nich coś do tego wniosku wnosi i uczą się od siebie nawzajem. (Zastanawiałam się też nad Pat i Bietką z serii o Pat, ale ich przyjaźń przerywa śmierć jednej z bohaterek, podczas gdy Ania i Diana mogą się rozwijać.)
Sam i Frodo. albo Gimli i Legolas, albo Bilbo i Thorin albo Merry i Pippin. Tolkien miał talent do opisywania męskich przyjaźni. Bez Sama Frodo umarłby gdzieś w połowie drogi do Mordoru i tyle byłoby z epickiej wyprawy. Podoba mi się jak Tolkien pokazuje, że czasami wielkim czynem jest bycie na miejscu i wspieranie kogoś w trudnych wydarzeniach i że bycie sidekickiem też jest fajne. Tym bardziej szkoda, że nie zdecydował się na wprowadzenie choćby jednej kobiecej. 


Peggy Carter i Edwin Jarvis. najnowszy dodatek. Strasznie strasznie mi się podoba ta para na ekranie. Od pierwszej chwili się dogadują, chemia między nimi jest namacalna, a jednak twórcy poprowadzili wątek tak, że myśl o romansie między tą dwójką nawet mi nie postała w głowie. Jeśli zastanawiacie się, czy obejrzeć serial Agentka Carter, to warto choćby dla tej dwójki! Ale o Agentce napiszę kiedy indziej (to znaczy zaraz).
Atticus i Oberon. O przyjaźni człowieka ze zwierzęciem napisano wiele książek, ale chyba tylko w serii o Żelaznym Druidzie, obie strony są tak równorzędnymi partnerami. Oberon to coś więcej niż sidekick, albo ten słabszy, którego nasz bohater musi ratować- wilczarz jest równorzędnym bohaterem, jedyną rodziną Atticusa, a poza tym jest osom.
Grafika pochodzi STĄD
Kaoru i Zuzanna. Jeszcze nie skończyłam trylogii Córka dymu i kości, ale ich przyjaźń była jednym z najlepszych elementów powieści. To ten rodzaj przyjaźni, gdy jeśli jedna strona zadzwoni z wiadomością, ze kogoś zabiła, druga pomoże ukryć zwłoki, zapewni alibi i poda herbatę z pocieszeniem, że ofiara na pewno sobie zasłużyła.
Joanna i Alicja. Z kryminałów Joanny Chmielewskiej. W ogóle w powieściach Joanny Chmielewskiej bohaterowie mają szczęście do przyjaciół (Tereska i Okrętka, Janeczka i Pawełek), ale te dwie panie lubię najbardziej, bo dobrze ilustrują tezę, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie, a jeśli zginiemy w podejrzanych okolicznościach, znajdą naszego mordercę. I dlatego wybaczam p.Chmielewskiej napisane już po śmierci prawdziwej Alicji słabsze powieści.

Macie swoje ulubione pary przyjaciół?

8 komentarze:

Annathea pisze...

Szorstka męska przyjaźń, która w sumie ma tyle niuansów i odcieni, że nie wiem, czy tak do końca jest przyjaźnią, ale - Vimes i Vetinari!

Annathea pisze...

Dziękujemy :).
Ja się zastanawiałam nad Colonem i Nobbsem.

Annathea pisze...

Ronja i Birk <3
Jedna z najważniejszych książek, jakie przeczytałam w życiu. Serio.

Annathea pisze...

Oj, tak, ci to dopiero są BFFs :-)!

Annathea pisze...

Henry Morgan i Abe z serialu Forever. Cudna jest ta relacja.

Annathea pisze...

Ale to bardziej relacja ojciec-syn niż przyjacielska, moim zdaniem :). Jest cudowna, jeden z najmocniejszych punktów serialu.

Annathea pisze...

Ojciec i syn - oczywiście. Ale takie relacje nie zawsze są przyjacielskie, nawet jeśli są poprawne. Tu uważam, że jest też przyjaźń. Wystarczy to porównać chociażby z relacją Castle'a i jego matki. Też fajna relacja, ale przyjaźni tu nie widzę.

Annathea pisze...

Bardzo a'propos Jarvisa i Peggy - Sherlock i Joan Watson z Elementary. Podobna zasada: miałoby zadatki na romans, ale twórcy twardo się postawili i obiecali że nigdy romantycznie bohaterów nie połączą, jej ! ^_^