sobota, 8 marca 2014

Serialowa sobota- Almost human

Miałam straszne problemy z napisaniem tego postu i nie do końca wiedziałam dlaczego. Przecież wiem o czym był serial, wiem czy mi się podobał, mam opinię na temat świata przedstawionego, więc czemu siedzę i klasycznie gapię się na migający kursor, zamiast pisać? Poskarżyłam się znajomym i jedna z nich powiedziała coś, co pozwoliło mi rozwiązać zagadkę. Tak jak trudno napisać recenzję książki kiedy zna się tylko połowę historii, tak samo jest z serialem, gdy zna się tylko fragmenty głównego wątku
.
tak na wszelki wypadek
I to jest największa wada Almost Human. Serial ma zaledwie trzynaście odcinków, które w dodatku stacja puściła w niewłaściwej kolejności. Na szczęście, każdy z nich jest na tyle oddzielną historią, że widz się nie pogubi. Ale główny wątek złego syndykatu został dopiero zarysowany, a ja mam kupę pytań i żadnych odpowiedzi (oraz żadnej gwarancji, że kiedykolwiek dostanę odpowiedzi).  Ten wpis zatem to nie recenzja, a tylko zapis wrażeń w trakcie lektury.

Poza tym, Almost human to fajny serial cyberpunk light. To znaczy, że nadal jest ciężko, przestępczość rośnie, różnice między bogatymi a biednymi się pogłębiają, nowe narkotyki, ale nie jest tak beznadziejnie jak w klasycznym cyberpunku. Pierwszy odcinek to właściwie schemat za schematem, ale ma fajny klimat i łatwo się ogląda, mimo ogromu wiedzy jaka spada na biednego widza. Plus za nawiązania do klasyki (Blade Runner, Robocop, kolega dopatrzył się jeszcze Johnny’ego Mnemonica).



Technologia oszołamia, ale jest tłumaczona dość zrozumiale (dla laika takiego jak ja. Mąż, który się nieco zna psioczył na niektóre rzeczy, bo nie miały sensu.). I nie zawsze jest pokazana jako zagrożenie. Tak, mamy mordercze domy i androida zabójcę. Ale jedną z najczęściej pokazywanych technologii są drukarki biologiczne, używane do robienia kwiatów(kwiaciarnie pojawiły się w serialu dwa razy), a główny bohater korzysta ze sztucznej nogi.
Oczywiście, najważniejszy jest DRN- 0167, zwany Dorianem, niemal doskonała replika człowieka (MX pod tym względem przypominają raczej Kena). Chwilami jest wręcz doskonalszy, zwłaszcza jeśli chodzi o emocje. Zdaniem Męża, kradnie show.  Moim zdaniem, jest chwilami zbyt wszechstronny i doskonały, ale sympatyczny. Prędzej przełknę superdroida, niż informatyka, który wie i potrafi wszystko.


Ludzcy bohaterowie dzielą się na fajnych i niepotrzebnych. Do tej drugiej kategorii zaliczam detektywa Paula(jest tylko po to, by docinać głównym bohaterom, ale mu to nie wychodzi), czasami wpada w nią Rudy Lom. Na szczęście reszta ląduje w pierwszej. Poza McCo… Karlem Urbanem, i jego sfrustrowanym i twardym bohaterem, moją ulubienicą została pani kapitan. Kobieta, której nawet psychopata nie będzie mieszał w głowie, i która murem stoi za swoimi ludźmi.


Na razie więc zostałam z początkiem głównej historii, masą pytań i apetytem na więcej. Mam ogromną nadzieję, że Fox nie wykona „manewru firefly” i pozwoli mi obejrzeć tę historię do końca. To oczywiście plan minimum, na wypadek gdyby uznali, że nie chcą drugiego sezonu.

0 komentarze: