niedziela, 12 stycznia 2014

J.K. Rowling jako Robert Galbraith Wołanie kukułki


Ciało supermodelki Luli Landry zostaje znalezione pod oknem balkonu jej londyńskiej rezydencji. Policja stwierdza samobójstwo, ale brat celebrytki w to nie wierzy, dlatego zatrudnia prywatnego detektywa, Cormorana Strike’a.
Strike jest weteranem wojennym, podczas służby w Afganistanie ucierpiał i fizycznie i psychicznie. Ma kłopoty finansowe i właśnie rozstał się z kobietą swojego życia. Sprawa Luli jest dla niego szansą na odbicie się od dna, ale im bardziej detektyw wikła się w skomplikowany świat wyższych sfer, tym większe grozi mu niebezpieczeństwo.
Wciągająca, elegancka intryga zanurzona w atmosferze Londynu - od spokojnych uliczek Mayfair, przez ciasne bary East Endu, aż po zgiełk Soho - sprawia, że Wołanie kukułki  jest nadzwyczajną książką.
opis ze strony empik.com
Wołanie kukułki to kryminał w angielskim stylu. Nie jest tak dołujący i okropny jak skandynawskie, chociaż nie jest to lekka i przyjemna książka. Wszyscy mają jakieś bolesne tajemnice, wszyscy kłamią. Jednak sposób poprowadzenia intrygi, jej rozwiązanie i zakończenie kojarzyły mi się z Agathą Christie. Zresztą, tak właśnie odkryłam kto jest mordercą :).
Początek jest świetny, intrygujący i daje nadzieję na szybki rozwój akcji. Jednak mniej więcej w jednej trzeciej emocje opadają, lektura nuży. Jednak mniej więcej w połowie wszystko znowu przyspiesza, staje się emocjonujące. Moim zdaniem, warto zacisnąć zęby i przeczekać. Nie polecam kartkowania, bo wszędzie są rozsiane ważne informacje.
Najciekawszą i najbardziej pokręconą postacią, poza mordercą, jest oczywiście główny bohater. Cormoran Strike ma w sobie coś z Chandlera i coś z Mankella. Jest surowy i konkretny, nie uwodzi czytelnika dowcipem, nie rzuca błyskotliwych powiedzonek. Czy go polubiłam? Nie, ale Strike nie jest postacią do lubienia, to rola Robin. Natomiast bardzo kibicowałam detektywowi w jego pracy.
To nie jest Harry Potter, książka skierowana jest do innego odbiorcy i to widać. Styl powieści jest gęsty, czasami za bardzo, język pełen przekleństw. Podobało mi się zróżnicowanie językowe, po stylu wypowiedzi można poznać do jakiej klasy społecznej należy mówiący. Tłumacz odwalił kawał dobrej roboty, proszę państwa, powieść czyta się przyjemnie.
Nie jest to książka doskonała, ale, moim zdaniem, udana jako debiut, dobrze skonstruowana. Nie dziwię się, że Autorka wolała ukryć się pod pseudonimem, jej nazwisko na okładce automatycznie zawyża oczekiwania czytelnika. Mam nadzieję, że na kolejną odsłonę przygód Cormorana nie trzeba będzie zbyt długo czekać.
Czytaliście? Jak Wasze wrażenia? 

0 komentarze: