wtorek, 16 lipca 2013

Zoe Marriott Królestwo Łabędzi


Aleksandra i jej bracia wiodą beztroskie życie na królewskim dworze swojego ojca. Jednak rodzinna sielanka pryska nagle, gdy królowa ginie z łap okrutnej bestii, a król powtórnie się żeni – z kobietą, która nienawidzi pasierbów. Po nieudanej próbie odkrycia mrocznych tajemnic macochy Aleksandra zostaje wywieziona do ponurej krainy Midland, jej bracia zaś wygnani z Królestwa. Aby odmienić zły los i odzyskać braci, Aleksandra musi odnaleźć w sobie niezwykłą moc, którą czerpie z sił przyrody. Pomocny okaże się także tajemniczy książę Gabriel, z którym dziewczynę połączy gorące uczucie.
opis znaleziony TUTAJ

To było naprawdę szybkie! Przeczytałam Królestwo Łabędzi w ciągu jednego popołudnia, nawet niespecjalnie się starając. Trzeba przyznać, że akcja porusza się całkiem szybko, a całość nie jest długa (choć w przypadku ebooków zawsze mam kłopot z oceną długości). 


Zawiodłam się na tej książce. Być może oceniłabym lepiej, gdybym nie czytała jej zaraz po Złotym moście Evy Voller. Królewna Aleksandra wypada bardzo blado i płaczliwie przy Annie. Nie lubię bohaterek, które dają się przestawiać z kąta w kąt i tylko płynął z nurtem, płacząc przy tym, jakie to one są nieszczęśliwe. Aleksandra popełnia błąd za błędem, co nie byłoby złe, gdyby w finale stanęła na wysokości zadania. A tak nie jest.
Denerwowała mnie też jej naiwność. Aleksandra łyka wszystko jak młody pelikan, nie kwestionując niczego. Bez zastrzeżeń wierzy ciotce, ojcu, matce. Wydawać by się mogło, że osoba tytułowana mądrą i bystrą będzie chciała dotrzeć do prawdy. Nic z tego.
Jej pierwowzór, czyli Eliza z baśni Andersena jakoś bardziej przypadła mi do gustu.
Podobał mi się świat przedstawiony, chociaż wymaga, moim zdaniem, dopracowania. Zwłaszcza nazwy miejsc. Autorka wymyśliła dla złej macochy z baśni historię, która tłumaczy motywy jej działania, co bardzo mi się podobało, dodała też kilka nowych postaci, jak siostra zmarłej królowej. Szkoda, że nie rozwinęła bardziej ich historii, kilkoro wyglądało na interesujących bohaterów. I co się stało z klaczą? (Tak, jestem dziwna i zawsze przejmuje mnie los zwierząt w książkach i filmach).
Podsumowując, Królestwo Łabędzi to szybkie, ale dość przeciętne czytadło. Szybko wchodzi, ale równie szybko wypada z pamięci. Być może młodszy i mniej wymagający czytelnik będzie miał dużo radości z lektury, dla mnie był to tylko umilacz czasu, kiedy czekałam na Męża. 

PS. Opis ze strony wydawcy streszcza jakieś dwie trzecie akcji, może nawet więcej. Ja wiem, że w przypadku ponownego opowiadania znanej baśni nie ma mowy o suspensie, ale przecież istnieją ludzie, którzy mogą baśni Andersena nie pamiętać.

0 komentarze: