poniedziałek, 13 maja 2013

Oksana Pankiejewa Przekraczając granice


 Nie da się ukryć, że najczęściej wszystko co wiekopomne zaczyna się bardzo zwyczajnie, by nie powiedzieć — trywialnie... Przez myśl ci nie przejdzie, że wszystkie problemy są już po prostu śmieszne i w zasadzie nieaktualne, ponieważ twoje życie faktycznie właśnie się kończy. Umierasz, więc nie warto się przejmować. W takiej chwili mało komu przyszłoby do głowy, by myśleć o światach równoległych, czarodziejach, elfach, krasnoludach i innych tego typu bajkach. Bo okoliczności są jednak dalekie od bajkowych... A skoro już przy bajkach jesteśmy...
W królestwie Ortan, nikt nie wpadłby na to, by nazwać czarodziejów, elfy i krasnoludy bajkami. Również istnienie światów równoległych nie budziło najmniejszych wątpliwości, poparte jak najbardziej namacalnymi dowodami w postaci tak zwanych przesiedleńców. A skoro już przy przesiedleńcach jesteśmy...
Uwierz, tej nocy pojawi się ktoś i ma wydarzyć się coś, co zaważy na dalszych losach królestwa... Czasem życie wykręca takie numery, jakich nawet w filmie nie uświadczysz — żaden normalny scenarzysta by na coś takiego nie wpadł.
 opis ze strony empik.com

Miałam nadzieję na szybką i miłą lekturę z ciekawym światem i pełną werwy bohaterką. Okładka obiecywała tak wiele! Do pewnego stopnia moje nadzieje zostały spełnione, niestety nie mogę zaliczyć Przekraczając granice do udanych lektur.
Na powierzchni jest zabawnie, absurdalnie i całkiem uroczo. Bohaterowie piją, jedzą, kochają się i przeżywają przygody, widują różowe słoniki i piorą po pyskach nekromantów. Jednak jeśli przyjrzymy się bliżej, wcale tak wesoło nie jest.
Książkę czyta się piorunem, ponad pięćset stronnicowe tomiszcze można bez wysiłku skończyć w dobę. Styl Autorki bardzo przypomina mi styl Joanny Chmielewskiej, jest dużo kolokwializmów, ale całość płynie. Do mniej więcej trzysetnej strony bawiłam się świetnie, potem zaczęłam odczuwać braki powieści.
Największą wadą powieści jest to, że opowiada, nie pokazuje. Kiedy nasi bohaterowie jadą zwiedzać zamek, mamy opisaną scenę zaraz przed i zaraz po, ale już nie samo zwiedzanie (w trakcie którego ktoś naszych bohaterów próbuje zabić). Podobno gdzieś tam jest zajmująca akcja- ataki zombie, zamachy na króla, polowanie na czarownice etc.jednak czytelnik nie zobaczy nic, poza siedzącymi w salonie i popijającymi alkohol postaciami, które z entuzjazmem opowiadają o swoich przygodach. Okładka wierutnie kłamie. Postacie analizują swoje motywy i traumy, nie dochodzą do żadnych wniosków i kończą powieść w tym samym miejscu rozwoju, w którym zaczęli, jak w klasycznej telenoweli.
Świat powieści nieco rozłazi się w szwach, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunki społeczne, chociaż w tak lekkiej powieści można to wybaczyć. Z jednej strony, wszyscy wykazują zadziwiająco zdroworozsądkowe podejście do życia i seksu, dzieci z nieprawego łoża mają takie samo prawo jak ich praworządnie poczęte rodzeństwo, mamy coś w rodzaju równouprawnienia, a seks przedmałżeński nie jest piętnowany. Z drugiej, dziewczynki- bastardy zwyczajowo nie są uznawane, a niezamężne dziewczyny biorą udział w loterii, która zostanie zjedzona przez smoka.
No i absolutnie nie podoba mi się sposób, w jaki książka opisuje kobiety. Odniosłam wrażenie, że Autorka swojej płci nie lubi i niespecjalnie to ukrywa. Wszystkie to albo kretynki i/lub puszczalskie. Jeśli już trafia się w miarę inteligentna, to jest przy okazji z jej psychiką jest źle albo bardzo źle. Ciekawe rzeczy przydarzają się tylko mężczyznom i to ich towarzystwa szuka Olga, dworki mogą co najwyżej siedzieć na leżaczkach i plotkować. I mężczyzn nikt nie nazywa puszczalskimi ani dziwkami, natomiast każda bohaterka została przynajmniej raz poczęstowana tym epitetem. Olga nie, bo Olga jest dziewicą.  
Polecam, jeśli macie ochotę na coś lekkiego, bo czeka Was długa podróż pociągiem, albo chcecie się pośmiać. Jeśli jednak jesteście czuli na sposoby przedstawiania kobiet albo braki fabularne, to polecam zaopatrzyć się w alkohol i pić równo z bohaterami, około setnej strony będziecie znieczuleni. Albo nie sięgać po Przekraczając granice.

Czytaliście tę książkę? Jak wrażenia? Bo zastanawiam się, czy może ja nie jestem za bardzo czepialska?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ja się wynudziłam niemiłosiernie nad tą książką, a miałam nadzieję na coś w stylu opowieści o Wohlnie Rednej Olgi Gromyko.

Unknown pisze...

Oj, niedobrze... Mam ten egzemplarz na półce i niedługo będę czytać. Spodziewałam się lepszej lektury. Zobaczę jak mi się spodoba, ale dzięki za ostrzeżenie ;)
Pozdrawiam,
Mai