Post zawiera spoilery
do trzeciego sezonu Doktora Who. Pewnie wszyscy już dawno widzieli i
zapomnieli, ale gdyby trafiły się takie niedobitki jak ja, lojalnie ostrzegam.
Ja wiem, że jestem daleko za Murzynami, że wszyscy już to
widzieli, a David Tennant nie gra już Doktora. Ale muszę się z kimś podzielić
wrażeniami z wczorajszego seansu, bo pęknę. A mojej ulubionej koleżanki do
takich zwierzeń nie ma dziś w pracy, zatem cierpieć będzie Internet.
Obejrzałam wczoraj cztery odcinki trzeciego sezonu
Doktora Who i jestem zachwycona.
Najpierw obejrzeliśmy „Human Nature” i „Family of blood”,
po których stwierdzam, że uwielbiam Dziesiątego Doktora i nie wiem jak zniosę
przesiadkę na Jedenastego. Strasznie mi się podoba jako zakochany nauczyciel i
kiedy się mści. A zemsta była paskudna, wymierzana z kamienną twarzą. To był
bardzo smutny odcinek.
W historii występuje mała dziewczynka, która, zgodnie z
prawidłami, powinna być najbardziej przerażającą postacią. Nie jest, Jeremy
Baines (w tej roli Harry Lloyd) kradnie cały show. Ten jego psychopatyczny
uśmiech i szaleństwo w oku.
dowód na to, że dorośli też mogą być creepy |
No a potem był „Blink”. Jestem straszliwym strachałem,
naprawdę. Wystarczy, że na ekranie widać ciemny pokój, coś zaszeleści i już się
boję. A w „Blink” mamy opuszczony dom,
bohaterkę chodzącą po nim samotnie nocą, poruszające się rzeźby, znikających
ludzi i tę wredną sztuczkę ze światłem, kiedy żarówka miga, a na ekranie widać
tylko migawki. Siedziałam więc skulona w fotelu, właściwie nie mrugając.
I strasznie mi się podobało.
Mimo, że mało w tym odcinku było Doktora. Można go
spokojnie obejrzeć bez znajomości serialu i bawić równie dobrze.
Mimo, że Moffat starał się mnie przestraszyć i mu się to
udało(no dobrze, to akurat trudne nie jest. Ale mego TŻa też trafiło, więc coś
w tym jest). Ale sposób w jaki to zrobił był genialny- główna bohaterka wygląda
przez okno i widzi kościół ozdobiony dwoma figurami aniołów. Mruga i aniołów
już nie ma. Nie ma, bo stoją na zewnątrz jej okna. Brrr.
wizyta na Powązkach już nigdy nie będzie taka sama. No przez dłuższy czas |
Oczywiście, po takim odcinku nie mogłam tak po prostu pójść
spać, koszmary gwarantowane, więc obejrzeliśmy jeszcze „Utopię” gdzie znowu
pojawił się Jack Harkness, by bezczelnie flirtować z Doktorem we wnętrzu
reaktora. Odcinek zapowiadał się na kolejną sympatyczną przygodę w Dalekim
Kosmosie, by w ostatniej części skręcić fabularnie tak, że musiałam podejrzeć
kilka minut kolejnego by móc się położyć. Pojawił się najbardziej wkurzający
kosmita w historii i dzięki bogom, że ją zabili. No i zdaje się, że muszę
przyjrzeć się bliżej serii Torchwood.
zawadiacki uśmiech i dwuznaczność moralna. To co lubię w bohaterach serialowych. |
Uwielbiam stosowane w Doktorze forshadowing- od
pierwszego sezonu tu i tam pojawiało się nazwisko Saxon i wreszcie wiadomo o co
chodzi! O dziwo, nie zgadłam kto to, strasznie mnie ciekawi co dalej.
Dziś mamy zamiar zakończyć oglądanie tego sezonu. Już się
nie mogę doczekać.
0 komentarze:
Prześlij komentarz