środa, 17 kwietnia 2013

Będąc młodą whomanistką


Post zawiera spoilery do trzeciego sezonu Doktora Who. Pewnie wszyscy już dawno widzieli i zapomnieli, ale gdyby trafiły się takie niedobitki jak ja, lojalnie ostrzegam.

Ja wiem, że jestem daleko za Murzynami, że wszyscy już to widzieli, a David Tennant nie gra już Doktora. Ale muszę się z kimś podzielić wrażeniami z wczorajszego seansu, bo pęknę. A mojej ulubionej koleżanki do takich zwierzeń nie ma dziś w pracy, zatem cierpieć będzie Internet.
Obejrzałam wczoraj cztery odcinki trzeciego sezonu Doktora Who i jestem zachwycona.

Najpierw obejrzeliśmy „Human Nature” i „Family of blood”, po których stwierdzam, że uwielbiam Dziesiątego Doktora i nie wiem jak zniosę przesiadkę na Jedenastego. Strasznie mi się podoba jako zakochany nauczyciel i kiedy się mści. A zemsta była paskudna, wymierzana z kamienną twarzą. To był bardzo smutny odcinek.
W historii występuje mała dziewczynka, która, zgodnie z prawidłami, powinna być najbardziej przerażającą postacią. Nie jest, Jeremy Baines (w tej roli Harry Lloyd) kradnie cały show. Ten jego psychopatyczny uśmiech i szaleństwo w oku.

dowód na to, że dorośli też mogą być creepy
No a potem był „Blink”. Jestem straszliwym strachałem, naprawdę. Wystarczy, że na ekranie widać ciemny pokój, coś zaszeleści i już się boję.  A w „Blink” mamy opuszczony dom, bohaterkę chodzącą po nim samotnie nocą, poruszające się rzeźby, znikających ludzi i tę wredną sztuczkę ze światłem, kiedy żarówka miga, a na ekranie widać tylko migawki. Siedziałam więc skulona w fotelu, właściwie nie mrugając.
I strasznie mi się podobało.
Mimo, że mało w tym odcinku było Doktora. Można go spokojnie obejrzeć bez znajomości serialu i bawić równie dobrze.
Mimo, że Moffat starał się mnie przestraszyć i mu się to udało(no dobrze, to akurat trudne nie jest. Ale mego TŻa też trafiło, więc coś w tym jest). Ale sposób w jaki to zrobił był genialny- główna bohaterka wygląda przez okno i widzi kościół ozdobiony dwoma figurami aniołów. Mruga i aniołów już nie ma. Nie ma, bo stoją na zewnątrz jej okna. Brrr.

wizyta na Powązkach już nigdy nie będzie taka sama. No przez dłuższy czas
Oczywiście, po takim odcinku nie mogłam tak po prostu pójść spać, koszmary gwarantowane, więc obejrzeliśmy jeszcze „Utopię” gdzie znowu pojawił się Jack Harkness, by bezczelnie flirtować z Doktorem we wnętrzu reaktora. Odcinek zapowiadał się na kolejną sympatyczną przygodę w Dalekim Kosmosie, by w ostatniej części skręcić fabularnie tak, że musiałam podejrzeć kilka minut kolejnego by móc się położyć. Pojawił się najbardziej wkurzający kosmita w historii i dzięki bogom, że ją zabili. No i zdaje się, że muszę przyjrzeć się bliżej serii Torchwood.

zawadiacki uśmiech i dwuznaczność moralna. To co lubię w bohaterach serialowych.

Uwielbiam stosowane w Doktorze forshadowing- od pierwszego sezonu tu i tam pojawiało się nazwisko Saxon i wreszcie wiadomo o co chodzi! O dziwo, nie zgadłam kto to, strasznie mnie ciekawi co dalej.

Dziś mamy zamiar zakończyć oglądanie tego sezonu. Już się nie mogę doczekać.

0 komentarze: