Dzisiejszy wpis z owieczką |
1. Tajemnica zielonej pieczęci Hanny Ożogowskiej- zdradzę Wam tajemnicę, jako niedorosła nie lubiłam powieści młodzieżowych. Kiedy cała klasa zachwycała się Tym obcym ja ziewałam i podczytywałam Trzech muszkieterów pod ławką. Jednak Tajemnicę przeczytałam dwa czy trzy raz, za każdym bawiąc się naprawdę dobrze.
2. Dialogi Platona- jedna z pierwszych lektur za studiach. Co zrobić, zakochałam się. W Platonie, sposobie w jaki pisał i tłumaczeniu Witkwickiego. Stąd pochodzi jeden z moich ulubionych cytatów, którym rzucam, kiedy ktoś wyzywa filozofów od nudnych, a Greków od nobliwych.
3 Przygody Sherlocka Holmesa - nigdy ich nie omówiliśmy, co bardzo mnie zasmuciło. Pozwólcie, że nie będę oceniać polskiego tytułu. Ale przygody to może mieć amerykański awanturnik w obozie Indian, Sherlock prowadzi śledztwa. Mój ukochany bohater literacki i klasyczne opowiadania. Mniam.
4. Wodnikowe wzgórze Richarda Adamsa. Chyba nigdy nie broniłam się tak przed lekturą (mam piętnaście lat i mam czytać o królikach?!), by pokochać ją po kilkunastu stronach. Wciągnęłam ją w jeden wieczór, zachwycona wszystkim. Do tej pory króliki budzą we mnie mnóstwo ciepłych uczuć.
5. Lalka Bolesława Prusa. Nawet nie wiecie jaki to był dla mnie powiew świeżości, bo zmasowanym ataku bogoojczyźnianego romantyzmu (trzy klasy liceum w jeden rok, hell yeah). Okazało się, że ktoś w Polsce pisał zajmujące powieści obyczajowe w duchu realizmu.
Wspominacie miło jakieś lektury? A może były dla Was drogą przez mękę?
0 komentarze:
Prześlij komentarz