piątek, 12 czerwca 2015

Gaja Grzegorzewska Betonowy pałac



Ta niedziela jest jak film, tani klasy "B", 
Facet się pałęta w nim w nieciekawym tle, 
Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić 
I z dialogów wyszło dno, zero, czyli nic. 

 W świecie anglosaskim funkcjonuje termin trigger warning.Ma za zadanie ostrzegać przed treściami, które mogą potencjalnie obudzić niechciane wspomnienia, traumy itp. Ta książka powinna mieć takie ostrzeżenie na okładce. Na pierwszych stu stronach pojawia się: prostytucja, przemoc wobec kobiet, pedofilia, kazirodztwo, rozbój, dziecięca prostytucja, oraz oczywiście alkohol, papierosy i wulgaryzmy. Tradycyjnie, recenzja zawiera spoilery, poza ostatnim akapitem.

A co mamy pod tym wszystkim? Przez pierwsze sto parę stron typową polską powieść współczesną- bohater snuje się po mieście i w oparach używek narzeka, że świat jest zły, życie beznadziejne, a papierosy się skończyły. Potem pojawia się zagadka kryminalna, raczej nudna i przewidywalna. A w międzyczasie wszystko się odrealnia, jak w typowej polskiej powieści nie będącej kryminałem.
A co z bohaterami? Nic. Pomijam, że wszyscy są dość obrzydliwi. Nie muszę lubić bohaterów książki, ale niech oni będą chociaż interesujący. A nie są. Ludzie z Osiedla zlewali mi się w jedno. Główny bohater, zwany Profesorem, stara się być dresiarskim Marolwem, ale mu nie wychodzi. Jest nieporadny, nieżyciowy, daje sobą manipulować, ale uważa że jest lepszy od innych, bo zna jeden cytat z Tacyta. Poza tym, dawno nie czytałam tak seksistowskiej postaci. Informuje czytelnika o zwyczajach i przydatności erotycznej każdej pojawiającej się w powieści kobiety, łącznie ze młodszą siostrą.
Znani z wcześniejszych powieści Julia Dobrowolska i Aaron Goldenthal też się tu pojawiają. Julia odzyskała od naszego ostatniego spotkania nieco rozsądku, więc czytałam o niej bez przykrości. Chociaż ilość traum jakie zafundowała jej Autorka wydaje się przesadzona. A Aaron jest tu pozytywną postacią. Co prawda zachowuje się jak psychopata ze wścieklizną, ale przynajmniej traktuje Julię jak człowieka i równorzędną partnerkę.

Cytat pochodzi z piosenki Budki Suflera "bal wszystkich świętych". Zdjęcia z odmętów Internetu


No i oczywiście, wszystko co żywe leci na naszego bohatera. Nieważne, kobieta, mężczyzna czy dziecko (w książce jest scena, w której małoletnia uciekinierka z domu chcę podziękować Profesorowi za pomoc usługą erotyczną), nieważne jakiej są orientacji albo czy znają bohatera czy nie. Jest obowiązkowa scena z przygruchaniem sobie dziewczyny na jedną noc. Jest też scena erotyczna, której konsensualność stoi pod znakiem zapytania.
Ale to miał być kryminał! I podobno jest. Zagadka się tam gdzieś pęta, ale jak w stereotypowej powieści kobiecej głównego bohatera bardziej interesuje jego trauma z przeszłości i rozkminianie wątku uczuciowego niż rozwiązywanie sprawy. I pominięcie kilkudziesięciu stron nie sprawia, że przeoczymy ważny ślad, co najwyżej pominiemy jakiś monolog Profesora.  

Okładka obiecywała mi filmową historię, oraz mocną, męską prozę. Trochę się obawiałam, ale Gaja Grzegorzewska ma u mnie kredyt zaufania, a poza tym wiadomo jak jest z tekstami na okładkach. Niestety, okazuje się że jest tylko jeden sposób pisania mocnej prozy, Autorka nie wniosła nic nowego, tylko powieliła znane wzory z twardym chamskim, ale posiadającym bogate życie wewnętrzne bohaterem, niesympatycznymi postaciami drugoplanowymi i demonicznym miastem w tle.
Jeśli podobała Wam się Wojna polsko-ruska, jest szansa że polubicie Betonowy Pałac. Ale jeśli jesteście wrażliwymi czytelnikami, albo nie lubicie wulgaryzmów w literaturze, raczej trzymajcie się z daleka.

0 komentarze: