środa, 13 maja 2015

Robert Galbraith Jedwabnik


Mam pewien problem z kryminałami nowej fali, które czerpią inspirację  ze skandynawskich. Często są dla mnie za ciężkie, a ilość makabry i mroku, które serwują odcina mnie od historii i irytuje. Podobnie reaguję na opowiadania E.A.Poe, a Studnia i wahadło do tej pory wywołuje u mnie zgrzytanie zębów. 

 Źródło
 A jednak seria o Cormoranie Striku bardzo mi się podoba, mimo że jest prawie podręcznikowym przykładem nowego kryminału. Zbrodnia jest makabryczna i okrutna, a czytelnik dostaje bardzo dokładny opis ciała ofiary (nie polecam czytać przed jedzeniem!). Wszyscy zamieszani mają coś za uszami, a gdzie Cormoran nie zajrzy, tam znajduje głupotę, chciwość i inne przywary.
A jednak książka napisana jest z tym subtelnym angielskim humorem, który nie sprawia, że chichoczę, ale pozwala spojrzeć na sprawy z dystansem. A przy okazji, mam wrażenie, że Autorka patrzy na swoich bohaterów dużo łaskawszym okiem niż skandynawscy autorzy.

Źródło
Jedwabnik to ponownie klasyczna angielska tajemnica w odświeżonym wydaniu, co oznacza, że w połowie książki czytelnik ma wszystkie informacje by odgadnąć, kto zabił. Ale, jak rzadko, zamiast się nad tym zastanawiać, wolałam przekonać się, jak Cormoran wpadnie na rozwiązanie. Dodatkowo, książka zawiera jeden z moich ulubionych motywów- kluczem do zagadki jest książka, a bohaterowie muszą rozszyfrować zawarte w niej wskazówki.
Być może książka jest powieścią z kluczem, a bohaterowie drugoplanowi mają coś wspólnego z prawdziwymi postaciami ze światka wydawniczego. Jeśli tak, to niezbyt sympatyczne towarzystwo. Z drugiej strony, nikt nie jest  opisany jako żałosny człowieczek, każdy ma jakieś zalety. Może poza ofiarą, bo Owen Quine jest odrażającym małym człowieczkiem, i mam wrażenie, że wszystkim będzie bez niego lepiej. 

Źródło
Podobają mi się relacje Cormorana i Robin, chociaż zirytował mnie konflikt między nimi. Bardzo nie lubię w literaturze motywu „o coś mi chodzi, domyśl się” (w życiu też nie przepadam). Na szczęście został w miarę szybko rozwiązany. Poza tym, po tym tomie jakoś bardziej polubiłam Strike’a, mimo że postać nie stała się bardziej sympatyczna. Detektyw dobrze wie, w czym się  dobry a w czym nie i nie ma kłopotów z przekazaniem zadania osobie bardziej kompetentnej (czyli Robin). Przy czym nie są to tylko czynności „typowo” kobiece jak pocieszanie, ale też jazda samochodem.
Robin zaś rozwija się i wyrasta na równorzędną pierwszoplanową bohaterkę. A przy tym ma znaczący wpływ na akcje, bez niej pewnych spraw nie dałoby się przeprowadzić. Tak jak Cormoran, Robin musi podjąć pewne decyzje dotyczące swojej przyszłości i kariery. Zastanawiam się, co kryje przeszłość naszej pani detektyw, bo obserwowane w teraźniejszości konsekwencje są intrygujące.

Bombyx mori, dużo sympatyczniejszy niż w książce.
Czekam na kolejny tom serii (podobno Rowling ma przygotowaną fabułę na kolejne sześć tomów serii), dla mnie bardzo dobrze łączy angielską tradycję ze skandynawskim mrokiem. Jedwabnik jest ciekawy, chwilami zabawny, czasami obrzydliwy, ale bardzo wciągający. Mam wrażenie, że J.K.Rowling czuje się już swobodnie i nie musi nikomu udowadniać, że jest w stanie napisać coś poza Harrym Potterem.

0 komentarze: