niedziela, 10 maja 2015

Lizzie Bennet ma konto na Youtube- o serialach webowych



Nie wiem, kto pierwszy wpadł na genialny pomysł, by w ten sposób przybliżyć ludziom klasyki powieści. Co prawda, pomysł sam w sobie nie jest nowy, mieliśmy już mormońską wersję Dumy i uprzedzenia, Joss Whedon nakręcił swoje Wiele hałasu o nic. Jednak, poza uwspółcześnieniem realiów, nie zmieniają nic w strukturze opowiadanej historii, nadal widz jest oddzielony od postaci ekranem. Co innego, kiedy Elisabeth Bennet zaczyna zamieszczać na Youtube krótkie filmiki, opisujące jej życie.
Nagle bohaterka staje się nam dużo bliższa, zwlaszcza kiedy odpisuje na komentarze, prowadzi dialogi z Goergianą Darcy przez Twittera. Czwarta ściana znika (potem co najwyżej widz dziwi się, widząc Jane Bennet grającą w Teorii wielkiego podrywu ;)),  a my nagle jesteśmy nie tylko widzami, ale i uczestnikami.
Poza tym można czerpać dużo  radości ze zgadywania, jak twórcy zinterpretowali poszczególne postaci i wydarzenia. Obecnie przecież ucieczka z chłopakiem nie ma takich konsekwencji jak w czasach Jane Austen, a siostry Bennet nie mogą po prostu siedzieć w domu.



The Lizzie Bennet Diaries były pierwszym serialem webowym opartym na klasyce jaki znalazłam. Bardzo mi się podobał, zwłaszcza że autorzy poświęcili uwagę postaciom drugoplanowym. Serial zdobył nawet nagrodę Emmy. Potem Pemberley Digital (własność pana Darcy’ego oczywiście) wyprodukowało jeszcze Welcome to Sanditon, Emma approves, Frankenstein MD, a obecnie możemy oglądać The March family letter, intepretację Małych kobietek. Przyznam, że Emma approves niezbyt mi się podobało, nie polubiłam głównej bohaterki, ale pozostałe produkcje PD oglądałam z przyjemnością. Małe kobietki  są dla mnie najciekawsze, bo nie czytałam powieści, więc nie wiem, co się wydarzy.


Szukając innych tego typu produkcji trafiłam na Jane Eyre. Też jest ciekawie, autorzy wierni duchowi powieści, często wyprowadzają akcje na zewnątrz. Nie przekonuje mnie do końca pan Rochester, ale za to Adele była ciekawa. Poza tym ta interpretacja nie daje się złapać w pułapkę romansu i cały czas szukająca siebie Jane jest najważniejsza. Jeśli osoby stojące za Jane stworzą kolejny serial, na pewno go obejrzę.


Ostatnio natrafiłam na Carmillę, krótki, bo zaledwie 36 odcinków, serial, oparty na opowiadaniu Sheridana LeFanu. O ile doceniam wszystkie odniesienia, jakie twórcy zawarli w serialu, to nie jestem pewna, czy podoba mi się ilość zmian, jakie wprowadzili do fabuły. Carmilla zyskała backstory, ale jest ono aż zbyt fantastyczne. Jednak twórcy nie uciekli od wątków homoseksualnych, traktując je przy tym bardzo normalnie. Nie mam nic do zarzucenia aktorkom, więc z ostateczną opinią poczekam, aż wszystko obejrzę.

Oglądacie jakieś seriale webowe? Co polecacie? A może znacie podobne interpretacje polskich klasyków?

0 komentarze: