wtorek, 5 maja 2015

Gaja Grzegorzewska Topielica

Pierwszy tom przygód Julii Dobrowolskiej przeczytałam w jeden wieczór i bardzo mi się podobało (czemu dałam wyraz TU). Odświeżona klasyczna konstrukcja, ciekawa bohaterka, dobrze poprowadzona akcja. Na długi weekend wzięłam zatem kolejny tom. Trzeci, nie drugi, bo tylko ten był w bibliotece.  No i już nie było tak fajnie. Zawiera spoilery!

Autorka chciała skorzystać z innego klasycznego schematu kryminalnego- grupa ludzi zmuszonych do przebywania razem w zamkniętej  przestrzeni, narastające napięcie i demony z przeszłości. Nie wyszło, głównie przez zadziwiającą zmianę w Julii, z której perspektywy obserwujemy akcję

Lubię, kiedy w trakcie powieści bohater musi zmienić zdanie w jakiejś sprawie, albo przyznać do niewiedzy. Ale nie lubię, kiedy wychodzi na idiotkę, a Julia niestety wychodzi na zapatrzoną w siebie, głupią i niedojrzałą dziewuchę. Zbyt zajętą swoim życiem uczuciowym, by zauważyć cokolwiek poza wadami narzeczonej swojego ex.
Reszty bohaterów nie miałam możliwości poznać. Wszyscy, poza mecenasem Bielińskim, mają jedną wspólną cechę- lecą na Julię. Nieważne, czy to piosenkarz, trzynastolatek czy dziewczyna kapitana (oraz jedna postać, która w pierwszym tomie była homoseksualna). Autorka wolała poświęcić czas na romanse Wiktora, postaci właściwie niebiorącej udziału w akcji, nie na nakreślenie relacji łączących ludzi na łódce.
Na okładce zamiast koszmaru Daltona, reprodukcja klasyki. Zdjęcie z empik.com
Gdzieś w tym wszystkim czai się morderca i zagadka sprzed lat, ale przez zamieszanie na pierwszym planie jest właściwie niewidoczna. Pierwszy istotny dla sprawy trup pojawia się w połowie książki i nie jest to nikt, kogo miałam okazję poznać. Akcja rusza z miejsca dopiero pod koniec powieści, kiedy moje cierpliwość była na wyczerpaniu. Topielica nie trzyma w napięciu, nie pozwala przejąć się bohaterami, ani opowiadaną historią. Rozwiązanie było ciekawe, może nawet kontrowersyjne (po ten typ mordercy literatura i film sięgają rzadko) i jest najmocniejszym punktem książki. Ale obeszło mnie tyle, co wzmianka w gazecie, bo przydarzyło się obcym ludziom.
O ile lubiłam ją w pierwszym tomie, z Julią z Topielicy nie chciałabym spędzić czasu. Być może oceniam ją zbyt surowo, nie czytałam drugiego tomu, może tam doznała poważnego urazu głowy? Jako że nie lubię porzucać serii, pewnie przeczytam też czwarty tom, ale mam małe oczekiwania. A było tak pięknie.

0 komentarze: