Kolejna powieść będąca kontynuacją losów wybitnego
detektywa. Tym razem trafiło na Sherlocka Holmesa, moją ukochaną postać, pierwsze
literackie zauroczenie. Anthony Horowitz stanął przed wyjątkowo ambitnym i
trudnym zadaniem, napisać powieść o postaci, która właściwie nigdy nie
występowała w powieści. Czy mu się udało?
Jako ilustracje do wpisu posłużą zdjęcia Holmesa z fajką. Tutaj Peterson, chyba z pianki morskiej. |
I tak i nie. Dom jedwabny jest dłuższy niż którakolwiek z oryginalnych opowieści o Holmesie, ale to nie wada. Powieść czyta się bardzo dobrze, co więcej,
byłabym w stanie uwierzyć, że napisał ją Conan Doyle. Horowitz nie stara się
Holmesa na siłę uwspółcześnić, pogłębiać, ani
zpsychologizować. Narratorem jest doktor Watson, może bardziej niż kiedyś
skłonny do snucia refleksji ogólnych, ale można to złożyć na karb jego wieku.
Holmes prowadzi w Domu
jedwabnym dwa śledztwa. Jedno jest bardzo klasyczne, bohaterowie pomagają
dżentelmenowi prześladowanemu przez kogoś z przeszłości. Drugie zahacza o
biedniejszych mieszkańców Londynu, a dość istotną rolę odgrywa tu banda
uliczników z Baker Street. Dzięki temu, Autor może nam pokazać jak wyobraża
sobie wiktoriański Londyn.
Źródło Moja ulubiona wersja Holmesa. I jaki ładny Calabash |
Jako
fanka Holmesa czytałam powieść z przyjemnością. Wszystkie znane i kochane
przeze mnie elementy- genialne przebrania Holmesa, naiwność doktora, wnioski
wysnuwane ze staranności węzła przy
krawacie, teatralność- były i tutaj. Nie popełniono błędu z Inicjałow zbrodni gdzie Poirot nie przypominał samego siebie i zachwiano klasyczną konstrukcją powieści Agaty Christie. Tutaj jest wszystko, łącznie z wieloma mrugnięciami do wiernych fanów wielkiego detektywa- pojawiają się postaci z innych opowiadań, pewne rozwiązania fabularne. Pod pewnymi względami Anthony Horowitz napisał piękny fanfik, chociaż z tego wynikają też niektóre wady powieści.
Mam wrażenie, że charakter Watsona nieco się zmienił, ale wynikać to może z osadzenia narracji u schyłku jego życia. Doktor nie tylko opisuje przygodę, ale też ją komentuje. I choć nadal jest zachwycony umiejętnościami Sherlocka, to nie jest już tak bezkrytyczny. Zyskuje na tym inspektor Lestrade, który wreszcie wydaje się kompetentny.
Autor wykorzystał dodatkowe miejsce w powieści, by pokazać nam wiktoriański Londyn. Wraz z bohaterami odwiedzamy i bogate i biedne dzielnice, możemy zajrzeć do więzienia i palarnii opium. Podoba mi się ten zabieg, pozwala czytelnikowi lepiej wczuć się w klimat powieści. A przy okazji pokazuje jaka przepaść dzieli nas od tamtego świata.
Mam wrażenie, że charakter Watsona nieco się zmienił, ale wynikać to może z osadzenia narracji u schyłku jego życia. Doktor nie tylko opisuje przygodę, ale też ją komentuje. I choć nadal jest zachwycony umiejętnościami Sherlocka, to nie jest już tak bezkrytyczny. Zyskuje na tym inspektor Lestrade, który wreszcie wydaje się kompetentny.
Tony Stark z buldogiem (aczkolwiek nie jestem pewna). STĄD |
Jednak wybór głównej zbrodni przekreślił iluzję. Szajka pedofili,
której macki sięgają aż do pałacu Buckingham? Przykro mi, ale nie wierzę by
Conan Doyle kiedykolwiek napisał taką historię. Rozumiem, że Horowitz chciał zwrócić
uwagę na ważny problem, miał rację, ale wrażenie, że czytam oryginalną historię Conan Doyle'a
rozleciała się jak powóz, którym ucieka złoczyńca. Być może iluzja była zbyt doskonała? Druga zagadka została rozwiązana w o wiele bardziej satysfakcjonujący sposób.
Autor nie oparł się też
pokusie i umieścił w Domu jedwabnym
profesora Moriarty, mimo że historia dzieje się przed Reichenbach falls . Dobrze, że nie pojawiła się Irena Adler.
I jeszcze raz Jeremy Brett. |
Czy polecam? Zdecydowanie, jeśli jesteście w stanie przełknąć niezbyt prawdopodobne wyjaśnienie zagadki. Dom jedwabny to najlepsza kontynuacja znanego cyklu, jaką czytałam. Czytelników przyzwyczajonych do uwspółcześnionych wersji Sherlocka może jednak znużyć, zwłaszcza dystansem emocjonalnym.
Anthony Horowitz, jak podopowiada Goodreads, napisał też kolejne tomy, koncentrujące się na najsłynniejszym przestępczym geniuszu, profesorze Moriarty. Moim zdaniem, warto spróbować.
9 komentarze:
Jak to jest w sumie możliwe że nic nie słyszałam o tej książce? Dzięki za cynk.
Kurczę, wiesz, że wrzuciłam sobie to kiedyś na listę książek do przeczytania i nie wiedziałam, że to o SH? Zachodzę teraz w głowę, skąd się ta książka wzięła u mnie i co mnie skłoniło, żeby ją sobie zapisać - i nie mam pojęcia (zwłaszcza, że jest obok Sebalda, a trudno mi znaleźć płaszczyznę porównania, musiała się jakoś przemknąć). A teraz już wiem, o co chodzi i jestem zaciekawiona - zwłaszcza tym, że to udana kontynuacja SH, do tej pory miałam jakieś szczęście do takich raczej średniaków okołosherlockowych ("Zabójcza chmura" Lane'a była straszna).
Nie pali, więc nie może go tu być :).
Polecam się :)
Autor plus tytuł :)? Ja najpierw wiedziałam, że powieść się dzieje w wiktoriańskim Londynie i zaintrygował mnie Dom jedwabny, dopiero potem odkryłam kto jest bohaterem.
Oj, tak udane kontynuacje są trudne do znalezienia.
Pali, ale nie faje :D
http://s3.india.com/wp-content/uploads/2014/01/sherlock-9.jpg
Nadal nie fajka :).
Dzięki, ciekawy tekst.
A tak całkiem z innej beczki, czemu polskie litery (ą ę ś ć) są takie.. malutkie i jakby ściśnięte?
Dziękuję :).
Z tego co zauważyłam, to zależy od przeglądarki i nie bardzo wiem, co na to poradzić.
Prześlij komentarz