Dziś postanowiłam napisać o serialu, który lubię. (Tak
naprawdę miało być o Arrow, który chciałam opisać i porzucić, ale pojawienie
się John’a Barrowman’a mnie powstrzymało.) Nie oglądam go regularnie, ale
czasem, kiedy sobotnia pogoda jest wyjątkowo ponura, z radością odkrywam, że
mam pól sezonu Castle’a do obejrzenia.
|
Wszystkie zdjęcia pochodzą z fanpop.com |
Serial to z jednej strony procedural, z drugiej czerpie
inspirację z takich serii jak „Napisała morderstwo”. Mamy twardą panią
detektyw, mamy nieco lalusiowatego, ale uroczego pisarza, który szuka
inspiracji. Jest zwariowana rodzinka i gapowaci podwładni. W pierwszych
sezonach, pojawiała się też grupa pisarzy, omawiająca z Richardem Castle’em jak
przełożyć śledztwo na powieść.
W sumie, byłby to dość standardowy serial, gdyby nie para
głównych bohaterów. Rola Richarda Castle’a została chyba napisana specjalnie
dla Nathana Fillona, tak dobrze do niego pasuje. Pisarz jest z jednej strony
genialny, z drugiej nieco ciapowaty i kompletnie pod pantoflem córki, z
trzeciej ma jednak masę uroku. Traktuje wszystko jak wspaniałą przygodę i ten
nastrój udziela się widzowi. Co pozwala przełknąć nawet afery szpiegowskie w
Paryżu (z rosyjską mafią, oczywiście).
|
jedno z fajniejszych zdjęć cąłej ekipy |
Podoba mi się, że rolę twardego detektywa powierzono
kobiecie, a rola jest napisana w mało stereotypowy sposób (no, może poza
obowiązkową traumą. Czy nikt już nie wstępuje do policji z pozytywną motywacją?).
Beckett jest rzeczowa i nastawiona na karierę, ale nie pokazano tego, jako coś
złego.
No i co najważniejsze, między parą bohaterów jest mnóstwo
chemii, choć nie tej erotycznej. Widać, że mimo sporów, lubią się i cenią, a
rozwiązywanie razem spraw, sprawia im przyjemność. No i fajne jest to, że
Castle nie ma właściwie problemu, że jego ukochana kopie tyłki.
|
Za każdym wielkim mężczyzną.... |
Dodatkową zaletą, są odwołania do innych serii, w których
aktor się pojawił. Każdy fan Serenity doceni fakt, że Richard przebrał się na
Halowe’en za kapitana Mala. Jeden z odcinków dotyczył zbrodni wśród aktorów
grających w kultowym, choć przedwcześnie zdjętym z anteny, serialu o załodze
statku kosmicznego.
Dla mnie Castle to serialowy odpowiednik tabliczki czekolady, kiedy potrzeba pocieszenia.
0 komentarze:
Prześlij komentarz