sobota, 8 czerwca 2013

Dlaczego nie należy wkurzać filozofów czyli o nowym Star Treku


Lojalnie ostrzegam. Grafiki znalezione na tumblr
Pozornie jest to dość banalna historyjka o tym, że pewien zbyt ambitny generał uznaje, że skoro wojna jest nieunikniona, to lepiej samemu zadecydować gdzie i kiedy się ona rozpocznie. A kiedy wpada w ręce najskuteczniejsza broń świata, uznaje że właśnie wygrał los na loterii. Tylko, że na marionetki to wywołania wojny wybiera najbardziej niesubordynowanego kapitana w całej Flocie Gwiezdnej i jego załogę, więc sami domyślacie się jak to się dla niego skończyło.
jedno z najważniejszych pytań tego filmu
Tak naprawdę, jest to opowieść o tym, jak oficerowie Enterprise docierają się by stworzyć drużynę. Film dobitnie pokazuje, że statek to nie tylko brawurowy kapitan i ekscentryczny pierwszy oficer, brak innych oficerów prowadzi do katastrofy. Zwłaszcza gdy zabraknie Scotty’ego.
Zresztą Scotty kradnie wszystkie sceny w których występuje (jak on biegnie!). Cudowny jest Chekov z tym słowiańskim „damy radę”. Uhura, która sama stawia czoło Klingonom i odgrywa ważną rolę na końcu. Sulu, pokazujący, że duch szoguna jest obecny w każdym samuraju. I McCoy, wiecznie narzekający i marudny, ożywiający futrzane czapy.

nigdy nie wiesz kiedy dowiesz się czegoś nowego o koledze z pracy
Najnudniejszą postacią jest… James Kirk. Mam wrażenie, że scenarzysta i reżyser są fanami Spocka i to on dostał najlepszą rolę. Film miał pokazać przemianę Jamesa w odpowiedzialnego kapitana, i to się udało. Niestety, aktor nie ma dość charyzmy by przebić się przez Quinto i Cumberbatcha, w rezultacie Kirk miota się od jednego do drugiego, a prawdziwa rozgrywka toczy się między dwoma nieludźmi. Sytuacje ratują dialogi między Spockiem i Kirkiem, zabawne, z werwą, pokazujące jak zmienia się ich związek.

Nigdy nie wkurzaj filozofa. Nigdy. Nieważne jaką super bronią jesteś.
Oczywiście, najbardziej intrygujący jest Khan, który nawet nie jest zły, on ma tylko taką naturę. To Khan powstrzymuje admirała przed wywołaniem wojny federacyjno-klingońskiej, ratuje Enterprise, niszczy ośrodek produkujący broń do tejże i ratuje małą dziewczynkę. Przy okazji zabija kilkadziesiąt osób, omal nie niszczy Enterprise i siedziby Floty Gwiezdnej. A wszystko to by ocalić swoją załogę. To miłe, że ktoś postarał się o niejednoznaczną postać złego. Po czym dał tę rolę dobremu aktorowi, który dodał coś od siebie. Przy okazji odkryłam, jaki ładny głos ma Benedict. Jakoś nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi.

mrrauk ^^
Wątek romantyczny… leży. Kwiczy. Nie jest to wina aktorów, po prostu cała chemia poszła gdzie indziej. Uhura i Spock tworzą zgraną drużynę, ale nie wyglądają na zakochanych. Za to niektóre sceny między nim a kapitanem wystarczy zgifować.


Film oglądałam w 2D. Szczerze mówiąc, nie czułam niedosytu efektów specjalnych, wszystko było odpowiednio szybkie(ale do ogarnięcia), efektowne, za to komfort oglądania zdecydowanie wzrósł. Nie miałam ograniczonego pola widzenia, nie bolała mnie głowa, nie swędział nos. Same plusy.

Jako bonus, opinia mojego Męża, fana serialu, opublikowania na fb zaraz po powrocie z seansu(opublikowana za jego zgodą). Komentarze moje:
[Spoiler alert] Star Trek... Zawiodlem sie. Film aspirowal do czegos wiecej. Wiele watkow mozna bylo pociagnac dalej a nie tylko po lebkach. Klingoni, stary Spock, degradacja Kirka... zwłaszcza Klingonów szkoda
Ze juz nie wspomne o tak bezsensownych pomyslach jak strzelanie z karabinu maszynowego do ludzi zamiast wysadzic cale pomieszczenie jedna rakieta dla mnie to miało sens. On ich nie chciał pozabijać efektywnie, on się mścił, brak obrony powietrznej nawet po jednym zamachu gdzie zginelo kilka najwyzszych oficerow floty (no nic sie nie ucza)zgadzam się , i walka filozof kontra wojownik gdzie ten drugi dostaje becki bo nie należy wkurzać filozofów, nigdy (a wczesniej samodzielnie rozwalil statek klingonski i kilka grup szturmowych).
Do tego zepsucie pieknej sceny smierci poprzez cudowne zmartwychwstanie. No bezsens.
No niestety, ale ten bohater będzie jeszcze potrzebny ;)
Mimo to nie zaluje ze obejrzalem. Scotty, Checkov i McCoy to najlepiej odwzorowane wzgledem oryginalu postacie. Spock tez jest niezly, ale jeszcze mu brakuje do pierwowzoru. Byc moze to kwestia wieku - mlody jest troche inny od dojrzalego i pewnie to zamierzone, wiec nie wliczam go do tej kategorii. 
Fabula... Mozna jej sporo zarzucic, jak np. Brak konsekwencji. W koncu gdy kapitan narusza podstawowe i najwazniejsze dyrektywy federacji to idzie pod sad polowy a nie dostaje degradacje o stopien w dol! chyba, że nazywa się James Kirk, wtedy ma jakoś łatwiej ;)
Nie mniej milo wrocic do USS Enterprise 


Zgadzam się :)

0 komentarze: