Zaczyna się od snu o lodówce, a potem
jest już tylko dziwniej i lepiej. Książka łączy w sobie
cyberpunk i kryminał w stylu Chandlera, ale jest na tyle oryginalna,
że nie sposób jej z niczym pomylić. Nie sposób też jej nie
odłożyć. Precyzyjnie skonstruowana intryga, ciekawi bohaterowie,
smakowita tajemnica. Bo o co chodzi z tymi lodówkami!
Owen Yeates to niby typowy detektyw z
filmów noir, ale nie do końca. I nie chodzi o to, że żyje w
przyszłości, bo tego aż tak nie czuć w tej książce. Ale Owen ma
żonę i jedenastoletniego syna, co tamtym zazwyczaj się nie
zdarzało. Oraz dwa psy. Polubiłam go od pierwszej strony.
Do Eugeniusza Dębskiego mam dziwny
stosunek. Niby nie lubię, nie przepadam, ale każdą książkę jaką
dorwałam w swoje łapki, czytałam z przyjemnością. Lubię jego
styl, za każdym razem trochę inny, mimo to rozpoznawalny. We
władcach pojawiają się chandlerowskie porównania, a ja bardzo
lubię takie puszczanie oka do czytelnika.
Książka przeczytana w ramacha wyzwań:
http://ksiazki-sardegny.blogspot.com/p/trojka-e-pik.html |
http://52tygodnie.blogspot.com/p/czytamy-polskie-kryminay-wyzwanie.html |
2 komentarze:
Nie dane mi byłopoznać Białkowskiego , ale kiedy czytam: Lubię jego styl, za każdym razem trochę inny (...)
to wiem, że powinnam czytać Białkowskiego, bo nie fabuła, a warsztat czyni pisarza pisarzem :-)
Bo są pisarze, których czyta się dla fabuły i tacy, których czyta się dla stylu :)
Prześlij komentarz