Lubię książki Kim Harrison. Mają przyzwoitą objętość, niezłą fabułę, fajny klimat i bohaterów. No i te tytuły- każdy nawiązuje do filmów Eastwood’a. Niby nic, ale taki postmodernizm w literaturze lubię.
Jedyne o co mam żal, to spoiler na okładce, życie uczuciowe Rachel Morgan to jeden z głównych tematów tego tomu, a tu zakończenie patrzy czytelnikowi prosto w oczy. Wielka szkoda.
Jeśli oczekujecie akcji, Magia może Was znudzić, to przede wszystkim powieść obyczajowa(obyczajowe urban fantasy?) . Niby jest jakiś główny wątek, sprawa do rozwiązania, ale potraktowano go mocno po macoszemu. Pojawia się dużo nowych postaci, jak rozumiem, by w przyszłości odegrały znaczącą rolę, ale na razie tylko rozpraszają, a z ich obecności niewiele wynika.
Lubię Rachel. W Magii została pokazana jako osoba zdolna do bohaterskich czynów, wielkiej głupoty i perfidnych planów naraz. Jest bardzo ludzka i skomplikowana, a Kim Harrison opisuje wszystko tak, że trzymamy stronę Rachel, nawet gdy robi komuś wielkie świństwo.
Jednak najbardziej chyba zaskoczył mnie i uwiódł Keist. Żeby nie psuć nikomu zabawy, powiem tylko, że lubię niesztampowe wampiry, a Keist mocno odbiega od wampirzego stereotypu. Szkoda, że zepchnął na drugi plan Ivy, ale z drugiej strony- kto nie lubi przystojniaka z charakterem i ostrymi kłami? Odnoszę wrażenie, że Autorka najpierw tworzy charaktery i motywacje postaci, a dopiero potem dodaje im gatunek.
Ogólnie, polecam.
0 komentarze:
Prześlij komentarz