wtorek, 20 października 2015

Ratunku! Za dziesięć dni listopad!



Postanowiłam wrzucić tu kilka NaNowych wpisów, żeby blog nie zarósł mi pajęczynami. Jakoś lepiej mi się myśli, pisząc, poza tym sobie poukładam historię. Normalne wpisy książkowe też będą, nie zmieniam profilu bloga, tylko chwilowo mam na głowie głównie NaNo. Wpisy będą oznaczone sową w miniaturce (gdybyście chcieli je ominąć). A zatem NaNoWriMo 2015….
Grafika STĄD
 Najlepiej wymyśla mi się historie, wychodząc od „a co by było gdyby…”. W zeszłym roku wyszłam od zastanawiania się, co by było gdyby osadzić akcję w świecie w którym panuje równouprawnienie, a płeć nie determinuje właściwie niczego (pochodzenie i majątek za to jak najbardziej). I co będzie jeśli w takim świecie będziemy mieli księżniczkę, która musi uratować swego księcia od klątwy (a przy okazji królestwo) i wcale się nie pali do romansu. Napisałam pięćdziesiąt tysięcy słów, opowieść dalej się toczy, bo okazało się, że nie dam rady napisać kameralnej historii, a pisanie dworskiej polityki zajmuje masę czasu. 

Nieoficjalna inspiracja dla Sany, księżniczki bardziej zainteresowanej stanem miejskich przytułków niż romansem.
W tym roku chciałam nieco odpocząć od wielkich wydarzeń, więc postanowiłam że napiszę sobie steampunkowy kryminał. Tym razem zaczęłam się zastanawiać, co by było gdyby Napoleon jednak w 1815 wygrał. I gdyby równouprawnienie zaczęło wchodzić ciut wcześniej (ideały rewolucji francuskiej no i jednak mnóstwo mężczyzn poginęło w wojnach). No więc mam sobie Księstwo Warszawskie anno domini 1880, policjantkę i zbrodnię. I jeszcze chciałam, żeby to nie był taki strasznie zły świat, w którym kobiety i mężczyźni pochodzą z innych planet. Bo mam tego dość.
I już dwa razy prawie zrezygnowałam z pisania tej historii (zwłaszcza, że Sana całkiem nieźle pasowałaby do tegorocznego NaNo, gdzie ma być kilka podobnie rozsądnych księżniczek). Problemem okazał się uniform Melanii. No bo suknie w tym okresie wyglądały tak:
 A teraz spróbujcie wyobrazić sobie bieganie za przestępcami w czymś takim. Albo wspinanie się po drabinie. A spodni Mela nie założy, z powodów osobistych. Olśniło mnie, kiedy oglądałam obrazy z końca XIX wieku. Służące! One nosiły dużo bardziej zdroworozsądkowe ubiory. I tak Melania wyruszyła na warszawskie ulice w szerokiej, sięgającej ledwo kostek spódnicy. I kontusiku, bo czemu nie, polskie damy w czasach wiktoriańskich nosiły kontusiki.
Kontusik damski, wersja wiktoriańska.
 Drugi napad wątpliwości miałam przy tworzeniu bohatera, roboczo nazwanego Horst. Miał być tajemniczym przedsiębiorcą, który  jest co prawda dupkiem, ale serce ma na właściwym miejscu i wiele robi dla miasta. No i okazało się, że największą inwestycją w Warszawie tego okresu była kanalizacja. Co do koncepcji nie pasuje za grosz (tradycyjnie w wywozie nieczystości robią postacie mafijne). A potem uznałam, że da się coś z tym zrobić. Bo może być tak, że tylko na budowach pana Horsta jest bardzo mało wypadków. I pewien młody zapalczywy dziennikarz z Kuriera warszawskiego uważa, że wypadki są, tylko się je tuszuje, a ciała robotników zamurowuje w ścianach kanałów. I prowadzi dziennikarskie śledztwo. 
Mają swój urok, przyznaję
Teraz trochę czekam aż wyskoczy na mnie kolejny dziwny problem. Póki co, mamy dwudziesty października, zostało mi dziesięć dni na ogarnięcie bohaterów, intrygi i świata przedstawionego. Wszystko to pączkuje we wszystkie strony, a ja powoli czuję, że tracę kontrolę. I że z tego może mi nie wyjść kryminał, tylko nie wiadomo co.

0 komentarze: