Postanowiłam wrzucić tu kilka NaNowych wpisów, żeby blog nie
zarósł mi pajęczynami. Jakoś lepiej mi się myśli, pisząc, poza tym sobie
poukładam historię. Normalne wpisy książkowe też będą, nie zmieniam profilu
bloga, tylko chwilowo mam na głowie głównie NaNo. Wpisy będą oznaczone sową w
miniaturce (gdybyście chcieli je ominąć). A zatem NaNoWriMo 2015….
Grafika STĄD |
Najlepiej wymyśla mi się historie, wychodząc od „a co by było
gdyby…”. W zeszłym roku wyszłam od zastanawiania się, co by było gdyby osadzić
akcję w świecie w którym panuje równouprawnienie, a płeć nie determinuje
właściwie niczego (pochodzenie i majątek za to jak najbardziej). I co będzie jeśli
w takim świecie będziemy mieli księżniczkę, która musi uratować swego księcia od
klątwy (a przy okazji królestwo) i wcale się nie pali do romansu. Napisałam
pięćdziesiąt tysięcy słów, opowieść dalej się toczy, bo okazało się, że nie dam
rady napisać kameralnej historii, a pisanie dworskiej polityki zajmuje masę czasu.
Nieoficjalna inspiracja dla Sany, księżniczki bardziej zainteresowanej stanem miejskich przytułków niż romansem. |
W tym roku chciałam nieco odpocząć od wielkich wydarzeń,
więc postanowiłam że napiszę sobie steampunkowy kryminał. Tym razem zaczęłam
się zastanawiać, co by było gdyby Napoleon jednak w 1815 wygrał. I gdyby
równouprawnienie zaczęło wchodzić ciut wcześniej (ideały rewolucji francuskiej
no i jednak mnóstwo mężczyzn poginęło w wojnach). No więc mam sobie Księstwo
Warszawskie anno domini 1880, policjantkę i zbrodnię. I jeszcze chciałam, żeby
to nie był taki strasznie zły świat, w którym kobiety i mężczyźni pochodzą z
innych planet. Bo mam tego dość.
I już dwa razy prawie zrezygnowałam z pisania tej historii
(zwłaszcza, że Sana całkiem nieźle pasowałaby do tegorocznego NaNo, gdzie ma
być kilka podobnie rozsądnych księżniczek). Problemem okazał się uniform
Melanii. No bo suknie w tym okresie wyglądały tak:
A teraz spróbujcie wyobrazić sobie bieganie za przestępcami
w czymś takim. Albo wspinanie się po drabinie. A spodni Mela nie założy, z powodów
osobistych. Olśniło mnie, kiedy oglądałam obrazy z końca XIX wieku. Służące!
One nosiły dużo bardziej zdroworozsądkowe ubiory. I tak Melania wyruszyła na
warszawskie ulice w szerokiej, sięgającej ledwo kostek spódnicy. I kontusiku,
bo czemu nie, polskie damy w czasach wiktoriańskich nosiły kontusiki.
Kontusik damski, wersja wiktoriańska. |
Drugi napad wątpliwości miałam przy tworzeniu bohatera,
roboczo nazwanego Horst. Miał być tajemniczym przedsiębiorcą, który jest co prawda dupkiem, ale serce ma na
właściwym miejscu i wiele robi dla miasta. No i okazało się, że największą
inwestycją w Warszawie tego okresu była kanalizacja. Co do koncepcji nie pasuje
za grosz (tradycyjnie w wywozie nieczystości robią postacie mafijne). A potem
uznałam, że da się coś z tym zrobić. Bo może być tak, że tylko na budowach pana
Horsta jest bardzo mało wypadków. I pewien młody zapalczywy dziennikarz z
Kuriera warszawskiego uważa, że wypadki są, tylko się je tuszuje, a ciała
robotników zamurowuje w ścianach kanałów. I prowadzi dziennikarskie śledztwo.
Mają swój urok, przyznaję |
Teraz trochę czekam aż wyskoczy na mnie kolejny dziwny
problem. Póki co, mamy dwudziesty października, zostało mi dziesięć dni na
ogarnięcie bohaterów, intrygi i świata przedstawionego. Wszystko to pączkuje we
wszystkie strony, a ja powoli czuję, że tracę kontrolę. I że z tego może mi nie
wyjść kryminał, tylko nie wiadomo co.
0 komentarze:
Prześlij komentarz