środa, 21 października 2015

Bohaterowie nie chodzą do świątyni



Znowu siedziałam i myślałam, a to nigdy nie kończy się dobrze. Ja naprawdę lubię młodzieżową fantastykę i uważam, że to normalna literatura, nie jakaś rozwodniona wersja. Ale z tego powodu absurdy i problemy dotykają mnie tak samo jak w „dorosłej” fantastyce. 
 
Zastanawiam się, czemu religia albo nie ma wpływu na świat przedstawiony, albo wręcz podejrzanie przypomina naszą. O ile w retellingach baśni jest to zrozumiałe, w tekstach podstawowych często pojawiają się wątki chrześcijańskie- księża, msze itp. to w pozostałych typach jednak nie. Dlaczego kapłani zawsze wyglądają jak stereotypowy katolicki biskup, nawet jeśli akcja dzieje się w świecie, w którym chrześcijaństwo nie istnieje? Już nawet nie pytam, dlaczego tak rzadko pojawiają się kapłanki (o takich które mają władzę nawet nie wspomnę), ale czemu żaden z nich nie wygląda choćby jak rzymski kapłan. Do pewnego stopnia to zapewne ułatwienie odbioru. Czytelnik dostaje coś znajomego, więc nie potrzebuje zbyt wielkiej ilości informacji by zrozumieć jak działa świat. I można ruszać dalej z akcją, nie zaburzając tekstu akapitami ekspozycji.

Wiążę się z tym zdawkowość opisów. Kiss of deception zaczyna się sceną ceremonii religijnej, podczas której kapłani błogosławią bohaterkę przed ślubem. Poznajemy przebieg uroczystości, głównie dlatego że bohaterka jest zarazem narratorką, ale ani jednego wersu z odmawianych modlitw. Ceremonia zaślubin w młodzieżowej fantastyce zazwyczaj przypomina chrześcijańskie śluby (a jak bohaterowie należą do klasy rządzącej to już na bank będzie pochód, druhny i wielkie wesele). 

Domyślny wygląda kapłana (czasami mają brody)
Dlaczego bohaterowie, w teorii o mentalności naszego Renesansu, mają współczesne podejście do religii? Nie podejrzewam nastolatków z piętnastowiecznej Werony o wielką pobożność, ale religia musiała być w ich życiu mocno obecna, zwłaszcza że była to jedna ze ścieżek kariery, a wokół obrzędów budowano życie społeczne. Tymczasem bohaterowie traktują ją zazwyczaj jak formułki do odklepania, nic poza tym, nawet ci bardziej refleksyjni. Chlubnym wyjątkiem jest tu Królowa Tearlingu, w której społecznej stronie religii poświęcono dużo uwagi. Ale poza tym, ta część życia nie istnieje i nie wpływa na nic. Tak jakby autorzy nie zdawali sobie sprawy, że wyznawana religia wpływa na kształt społeczeństwa. I nie mówię tu o prawie wyznaniowym, ale o postrzeganiu rzeczywistości. Inaczej ocenia się wartość ludzkiego życia w religii uznającej zabijanie żywych istot za największą zbrodnię, inaczej w dopuszczającej ofiary z ludzi. 
Ta ścieżka kariery jest dla bohaterów i bohaterek zamknięta
Naprawdę nie rozumiem, czemu w Upadających królestwach, gdzie bohaterowie wierzą w Boginię (a nawet dwie) patriarchat trzyma się mocno. Książka nie tłumaczy z czego to wynika, nie pokazuje by któremukolwiek z bohaterów to przeszkadzało. Mamy społeczeństwo wierzące tylko w żeńskie bóstwa i układ społeczny koncentrujący się na mężczyznach. Nie twierdzę, że coś takiego nie może istnieć, ale chciałabym zrozumieć jak. A mam wrażenie, że Autorka nie przemyślała sprawy po prostu i użyła znanej konstrukcji i ładnego mitu o boginiach, bo tak jej pasowało. 

Religia to najczęściej bardzo zaniedbana część świata przedstawionego w młodzieżowej fantastyce. Zazwyczaj bohaterowie jak jeden mąż wyznają nasz system wartości, a nawet najładniejsze mity nie wpływają na działanie świata. Są, bo mitologia jest fajna, ale są traktowane jak ciekawostka, nie część kultury bohaterów.

0 komentarze: