Telewizja Polska kontynuuje chlubną tradycję puszczania
bondowskiej serii w wakacje. Trafiłam na Świat to za mało i zafrapowałam
się. Potem obejrzałam jeszcze Śmierć nadejdzie jutro i moje zafrapowanie
sięgnęło zenitu. Zapamiętałam Bondy z Brosnanem jako dobre kino rozrywkowe, pełne
energii, na ekranie zaś widziałam wymuszoną karykaturę. Ale może się mylę? Może
nostalgia podkolorowała w mej pamięci przeciętne filmy i one wszystkie były na
poziomie Świata
i Śmierci.
Jednak nie. Obejrzałam ponownie Jutro nie umiera nigdy
i Goldeneye i upewniłam się, że ze mną wszystko w porządku.
Między pierwszymi dwoma filmami a pozostałymi jest przepaść jakościowa.
Oczywiście, nadal mi się je dobrze ogląda, nawet Śmierć nadejdzie jutro, ale
coś nie zagrało, seria traciła
energię i pomysł. i w rezultacie era Brosnana kończy się dla mnie niesmakiem.
Dzisiaj będzie o tym panu. Wszystkie obrazki z James Bond wikia |
Ale to nie będzie wpis o tym, a o kobietach w tej serii,
bo to mnie najbardziej gryzie.
Najpierw jednak krótkie a subiektywne omówienie filmów:
Goldeneye- Bond próbujący się pozbierać w
postsowieckiej rzeczywistości, w której przyjaciele okazują się wrogami,
wrogowie przyjaciółmi, a kobieta zostaje szefową MI6. Mroczniejsze niż
poprzednie filmy z serii, chociaż ma mnóstwo energii i radości. Najbardziej
radosna scena: pościg czołgiem po ulicach Petersburga, oczywiście.
Jutro nie umiera nigdy- o magnacie prasowym,
chcącym manipulować rzeczywistością. Dowiadujemy się jaki Bond ma stosunek do
swoich byłych dziewczyn, oraz dostajemy bohaterkę będącą partnerką dla 007.
Najbardziej radosna scena: ucieczka zdalnie sterowanym samochodem.
Nie mogłam się powtrzymać |
Świat to za mało- problem energetyczny, a także
groźba wysadzenia Istambułu w powietrze. Starano się nadać tym złym
psychologiczną głębię, a M uczucia. Odchodzi Q, a James stara się spoważnieć.
Najbardziej radosna scena: James Bond jako torpeda.
Śmierć nadejdzie jutro- zbiera wiele wątków z
starych filmów i klei je w fabułę będącą potworkiem Frankensteina. Źli Północni
Koreańczycy chcą przy pomocy Goldene…Icarusa zaprowadzić własne porządki.
Mnóstwo easter eggs dla fanów serii. Najbardziej radosna scena:
windsurfing na biegunie.
Dwie Twarze, wersja bondowska |
Co się stało pannie Moneypenny? Kiedy i jak przeszliśmy
od "nie modlę się o międzynarodowy kryzys by przybiec tu wystrojona i
zaimponować Jamesowi Bondowi" do "Oh, James!"? Gdzie się
podziało porozumienie łączące ją z M w Jutro nie umiera nigdy? Humor? Z
jakiegoś powodu panna Moneypenny przestała być postacią, stała się dekoracją (A
Goldeneye i Jutro nie umiera
nigdy tak ładnie ją z dekoracji wyciągnęły). I nie chodzi o to, że aktorka
źle gra, ona nie ma co grać.
Podobnie M… M która w pierwszym filmie była pokazywana
jako Zła Królowa Liczb, gdzieś po drodze rozpłynęła się w emocjonalną papkę.
Doceniam, że próbowano rozbudować jej postać, nadając głębię emocjonalną w Świat to za mało,
chociaż wątek mnie nie przekonuje. Nie wierzę by Electra była pierwszą niewinną
osobą, której krew szefowa MI6 ma na rękach. Taka praca. Ale mogę zaakceptować,
bo prowadzi to do dość ciekawego wątku. Ale w Śmierć nadejdzie
jutro zupełnie straciła pazur, co widać zwłaszcza w scenach z admiralicją i
Mirandą. Jeśli reżyser chciał mi pokazać, że M mówiąc jedno, naprawdę
przekazuje co innego, to mu się nie udało. Bond chyba też nie zrozumiał.
Dziewczyny Bonda też przeszły pewną ewolucję. Od postaci,
które myślą i działają do księżniczek do uratowania. Mamy wśród nich
informatyczkę, pilotkę śmigłowców bojowych, dwie agentki wywiadu, fizyczkę
praktyczną, florecistkę, bizneswoman i modelkę. Podzieliłam je na złe i dobre,
bo lepiej wtedy widać co się dzieje. Tym bardziej, że panie z jednego filmu
nigdy nie są dla siebie konkurencją.
Oddzielną kategorię dostaje Paris Carver, która nie jest
ani dobra ani zła ani nie bierze udziału w akcji. Raczej została postawiona w
trudnej sytuacji, w której musi zrobić coś z posiadanymi informacjami, a Bond
jest najlepszą opcją. Nie współpracują, Paris odmawia przyjęcia pomocy (czy
było to mądre posunięcie to inna sprawa). Przy okazji pokazuje jak to jest,
kiedy cywil wplątuje się w sprawy wywiadu (Paris jako jedyna z kobiet w tej
erze nie jest w żaden sposób związana z wywiadem ani przeszkolona).
Dobrych kobiet Bonda mamy cztery- Natalia Siemionowa, Wai
Lin, Christmas i Jinx. Różnica między nimi jest... duża, chociaż mają bardzo
podobne życiorysy. Natalia i Christmas są specjalistkami w tradycyjnie męskich
dziedzinach i cywilnymi pracownicami wojskowymi. Co oznacza, że obie mają
bardzo podobne przeszkolenie. Natki nie lubię, ale po obejrzeniu wszystkich
filmów zaczynam ją doceniać. Dziewczyna reaguje bardzo normalnie,
prawdopodobnie, a poza tym działa. Ratuje się ze stacji na środku Syberii,
potem stara się działać i pomagać. Oraz stawia Bondowi wymagania. Christmas zaś…
poza zdemaskowaniem 007 na początku, głównie zajmuje się ładnym wyglądaniem i
szeptaniem "Oh, James!", czekając grzecznie na ratunek. Równie dobrze
mogłoby jej w finałowych scenach na łodzi nie być, albo mogłaby wydawać
polecenia agentowi zdalnie.
Wai Lin jest agentką, więc dotrzymuje kroku naszemu asowi
wywiadu bez trudu i spokojnie mogłaby dostać własny film. Jej działania są
kluczowe by uratować marynarkę i nie dopuścić do wojny. Podoba mi się też jak
powoli rozwija się ich znajomość. Kiedy jadą ratować świat, rozumiem czemu
sobie ufają. Jinx... sama nie wiem. Nie kupuję tej postaci. Miała być fajna,
miała być chyba drugą Wai Lin, a jest damsel in distress z niewyparzoną buzią
(oraz między Hallie Berry a Pierce’em Brosnanem nie ma w ogóle chemii, ale
Brosnan ten film przechodził na autopilocie, więc nie liczę jako wady).
Moja ulubiona dobra dziewczyna Bonda |
Przy pannie King postarano się by była postacią, żeby
widzowie znali jej motywacje. A przy tym jej związek z Renardem wydaje się
prawdziwy (oboje się przejmują drugą stroną, jemu jest wyraźnie przykro gdy
dowiaduje się o śmierci Electry). Natomiast Miranda… to właściwie piękna lalka.
Zauważyliście, że ona i Moon nie mają właściwie żadnych interakcji? Stoją obok
siebie, ale to wszystko, nawet na siebie nie patrzą. Zaś w scenach z Jinx
brakowało jej tylko demonicznego chichotu. Rosamund Pike nie jest złą aktorką,
ale rolę ma napisaną koszmarnie i chyba nie bardzo wiedziała co z nią zrobić,
więc patrzy martwo w kamerę i wygłasza teksty na miarę komiksowego złego.
Xenia Onatopp (w polskim tłumaczeniu ktoś miał przebłysk
geniuszu i stała się Xenią Nagórną, coby naród nie znający języków zrozumiał
dowcip) odhacza zaś chyba wszystkie pozycje w kwestionariuszu „zła bohaterka”.
Jest mroczna, ma wschodni akcent, pracowała dla KGB, ma poważne problemy
psychiczne (biorąc pod uwagę byłego pracodawcę nie można wykluczyć, że
prowadzono na niej jakieś eksperymenty), swobodna seksualnie, a i
prawdopodobnie jest biseksualna. Pełen pakiet. A przy tym ma w sobie dość dużo
entuzjazmu dla sprawy. I tak, ona też nie rozmawia za wiele ze swoim szefem
(sprawdziłam, Janus i Xenia nie zamieniają ani jednego słowa), ale mamy kilka
scen gdzie widać ich relacje. I współpracę. A scenariusz nawet nie sugeruje
romansu między tą dwójką, inaczej niż w przypadku Mirandy i Moona.
Miranda Frost default setting. Ona ma taką minę żywa, martwa, w łóżku Bonda, podczas rozmowy z M, w trakcie strzelaniny... |
Ktoś tu się dobrze rozumie... wiem, że ten gif już był, ale skoro jest idealny. |
I tylko panny Moneypenny mi szkoda.
0 komentarze:
Prześlij komentarz