wtorek, 30 grudnia 2014

Wyzwania czytelnicze 2015

Lubię wyzwania czytelnicze. To znaczy lubię o nich czytać, ale nie bardzo wychodzi mi wypełnianie ich. Jestem strasznym mood reader i trzymanie się sztywnego planu lektur to dla mnie mordęga.



Więc zazwyczaj wygląda to tak, że zaczynam brać udział, czytam lektury na temat, po czym zapominam zgłosić przeczytanie. Albo w wyzwaniu właśnie na tapecie Kochanek lady Chatterley, a ja mam ochotę na urban fantasy. I cały misterny plan… Jedyne wyzywanie, które udało mi się dwa razy ukończyć, to Goodreads reading challenge. A jedyne gdzie uzupełniałam informacje na bieżąco, to wyzwanie u Rusty. Przy czym mam wrażenie, że tylko ja mam taki problem, reszta blogerów bez problemu, wręcz ze śpiewem na ustach wypełnia warunki i nigdy nie zapomina.

W zakładce Wyzwania nieco więcej informacji
Mamy koniec roku, na wielu blogach kuszą nowe wyzwania na 2015. Patrzę, pozwalam się kusić, ale gdzieś z tyłu głowy cały czas kołacze myśl, że przecież nie dam rady i nie ma sensu próbować. Na pewno wezmę udział w Goodreadsowym, ale to mało emocjonujące wyzwanie (chyba, że na dwa tygodnie przed końce roku okazuje się, że brakuje nam dwudziestu książek). Z drugiej strony mam taki wstydliwy stosik książek kupionych nieprzeczytanych i przydałoby się coś z nim zrobić. A z trzeciej gdzieś na horyzoncie majaczy sesja i przydałoby się zacząć powtarzać. No i tak chciałabym i boję się że nie podołam.  A bardzo nie lubię sama siebie zawodzić.


Ale znalazłam takie, które mogę połączyć z GR, i które da się ładnie zsumować (bo książki historyczne zazwyczaj są apetycznie grube).  A poza tym, mogę poćwiczyć systematyczność w uzupełnianiu informacji. Jak na plan minimum całkiem nieźle. Jeśli wyzwanie Urban Fantasy zostanie przedłużone na kolejny rok, też wezmę udział. Zostawiam też trochę miejsca na niespodziewane a bardzo ciekawe wyzwania czytelnicze i popkulturalne. 

A jak Wam idą wyzwania? Planujecie zapisać się na któreś na 2015? 
PS. Mam od moich bibliotecznych dilerek do przeczytania na akord "Wszystko co lśni", więc początek wyzwań rysuje się jasno :).
PS2. a jutro będzie o premierach, na której najbardziej czekam.

10 komentarze:

Annathea pisze...

Mnie kusi jakieś wyzwanie oprócz tego z GR, ale mam podobnie jak ty, wybieram książki pod wpływem impulsu. A nie lubię porażek.

Annathea pisze...

W tym roku brałam udział w wielu wyzwaniach, ale w nadchodzącym bardzo je ograniczam, zostawiając jedynie cztery, a w tym jedno moje autorskie.

Annathea pisze...

Też nie lubię, dlatego wybrałam wyzwania, które właściwie będą się robiły same przy okazji GR ;). Z obowiązku powinnam wziąć też udział w nowej wersji wyzwania "z półki" i przeczytać to, co mi zalega na regałach. Ale obawiam sie, że już bym przedobrzyła.
No i nigdy nie wiadomo, kiedy w ciągu roku ktoś wpadnie na jakiś fajny pomysł :).

Annathea pisze...

Aż cztery? Podziwiam :).

Annathea pisze...

Ja wpadnę, wczesną jesienią. :-)

Annathea pisze...

Mam podobnie jak Ty – mood reading do potęgi. Ale wyzwanie Read Harder, które znalazłem na BookRiot, wydaje się w sam raz – bo chodzi właśnie o zróżnicowanie lektur. Za to właśnie się zabiorę obok wyzwania GR.

http://bookriot.com/2014/12/15/book-riot-2015-read-harder-challenge/

Annathea pisze...

W moim przypadku to TYLKO cztery :)

Annathea pisze...

O,to wygląda ciekawie :).

Annathea pisze...

Dla mnie tematyczne wyzwania czytelnicze zazwyczaj bywają zniechęcające. Do tego stopnia, że już na samym początku przyłączyłam się do Projektu Nobliści i, owszem, przez te kilka lat przeczytałam sporo książek noblistów, ale ani jednej nie opisałam na blogu. W sumie to jedno z bardziej udanych moich wyzwań, bo w przypadku tych terminowych zazwyczaj akurat na książki z danej dziedziny "nie miałam nastroju". Także odpuściłam sobie generalnie tego typu wyzwania.

Annathea pisze...

Ja ubóstwiam ideę wyzwań, ale zauważyłam, że gdy tylko podejmuję jakieś wyzwanie (nie ważne czy książkowe, czy internetowe, czy takie które postawiłam sobie sama), bardzo szybko tracę do niego serce. Najwyraźniej mam jakąś umysłową blokadę przed wyzwaniami, bo mam wrażenie, że wówczas nawet największa przyjemność zamienia się w obowiązek - bo "powinnam" przeczytać, bo "powinnam" obejrzeć, bo "powinnam" napisać...
Poza tym umówmy się: chyba nikt nie lubi porażek :P