środa, 7 września 2011

Tim Powers na nieznanych wodach






Uwielbiam książki i filmy o piratach, od kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ekranizację Wyspy Skarbów. Na nieznanych wodach było inspiracją do czwartej części Piratów z Karaibów, więc jak mogłabym jej nie kupić? Ku memu zadowoleniu pewne elementy są wspólne- córka, Fontanna Młodości, Czarnobrody- jednak nie miałam wrażenia, że czytam sfabularyzowany scenariusz.

Główny bohater, John Chandignac, przybywa na Karaiby by odnaleźć wuja i odzyskać spadek, niestety, zanim dotrze do celu podróży, okręt porywają piraci. John, jako Jack Shandy, przyłącza się do nich. A dalej jest jeszcze ciekawiej. Akcja pędzi, mamy tu voodoo, szaleńców, nawiedzonych magów, nekromancję, pościgi, bitwy morskie, miłość,  a wszystko i wszyscy okazują się zaplątani w jedną intrygę, w której centrum tkwi Czarnobrody.  
Jack, z początku niezbyt sympatyczny, odkrywa w sobie kręgosłup moralny, pewne cechy charakteru, magię, a także talent do gotowania. Ten ostatni jest w tej opowieści nie mniej ważny niż magia, a na pewno bardziej stabilny.
Połykałam tę książkę, wszędzie, cały czas gnana ciekawością, co będzie dalej. Autor nie pozwala nam na odpoczynek, cały czas coś się dzieje. Dopiero pod koniec akcja zwalnia, ostatnie sto stron trochę mnie znudziło. Rozwiązanie „sprawy wuja” jest pospieszne i pozbawione emocji- jakby autor chciał ten wątek jak najszybciej zamknąć.
Na nieznanych wodach to książka dla chłopców, ale ją uwielbiam. Daje to, co tygryski lubia najbardziej- prawdziwą przygodę. Wszystko jest jak powinno być- skarb jest bajeczny, kobiety piękne, zombie przerażający. Polacam, choć nie jest to książka dla każdego. 

1 komentarze:

Kasia (wędrówka.net) pisze...

nigdy jakoś o piratach nie czytałam... ale może czas zacząć? :) bo ta Twoja recenzja strasznie kusi :)