czwartek, 24 stycznia 2013

Piękne Istoty


Obiecuję, że kolejna recenzja nie będzie dotyczyła romansu paranormalnego dla nastolatek. Mimo, że znajduję coraz więcej dobrych książek w tym gatunku, mam ochotę na coś innego. Ale zanim to nastąpi, recenzja Pięknych Istot.


Książka wydawała mi się interesująca z kilku powodów. Dzieje się na południu Stanów, czyli tej części USA, która lubię(nawet Czystą Krew czytałam/oglądałam ze względu na lokalizację). Narratorem jest szesnastoletni chłopak, co stanowi miłą odmianę po wszystkich kobiecych narratorkach. No i nie ma tu wilkołaków ani wampirów, jest za to magia, duchy i tajemnica zza grobu.

Duszne, a może wręcz duszące miasteczko na Południu, gdzie ludzie nadal wspominają wojnę secesyjną. Szalone ciotki, tajemnicze przejścia, wyprawa na bagna o północy. Klasyczna fabuła o rycerzu, który musi uratować piękną, ale przeklętą damę. Wszystko to powodowało przyjemne mrówki pełzające po kręgosłupie. Autorki potrafią pisać, niektóre z pozoru normalne sceny stają się pod ich piórem przerażające(wizyta pani Lincoln!). Ravenwood Manor wskoczyło na listę moich ulubionych zaczarowanych domów. No i biblioteka. Powieść w której pojawia się starożytna podziemna biblioteka ma u mnie automatycznie pół gwiazdki więcej.

Większość bohaterów jest sympatyczna, a ci niesympatyczni są naprawdę dobrze opisani. Ethana polubiłam od razu, jest sympatyczny, inteligentny i jest dobrym, choć nie do końca godnym zaufania, narratorem. Mam wrażenie, że jego portret Gaitlin nie do końca jest prawdziwy, a miasteczko zamieszkują nie tylko wredni i ograniczeni ludzie. Lena jako cierpiąca i mroczna była nieco mniej strawna, ale starała się. Niestety, bohaterowie niemagiczni są już dużo gorzej poprowadzeni, poza Linkiem, który jako przyjaciel głównego bohatera ma swoje pięć minut.
Powieść cierpi na syndrom nieobecnych rodziców, usprawiedliwiony co prawda, głównym bohaterom został jeden rodzic. I nawet kiedy ojciec Ethana wkracza na scenę, to tylko na chwilę i bez wpływu na wydarzenia.

W Pięknych Istotach bohaterowie zadają ważne pytania- o wolną wolę, naturę przeznaczenia i siłę uczucia. Na ich losy wpływa przeszłość- decyzje ludzi żyjących wieki temu. Ethan wierzy, że z przeznaczeniem można walczyć, można nawet wygrać. Mówiąc o miłości, nikt nie cytuje Romea i Julii ani Wichrowych Wzgórz.

Pięknym istotom bardzo szkodzi brak zdecydowania o czym ma być ta książka. Czy ma to być romans paranormalny? Powieść historyczna? Historia dojrzewania Ethana w małomiasteczkowej rzeczywistości? Od naprawdę uroczej pierwszej miłości przeskakujemy do rodzinnej tajemnicy sprzed stu lat, potem do nawiedzonego domu, a na końcu na spotkanie dyscyplinarne w szkole. Elementy nie pasują do siebie, nie tworzą całości, przez co książka wydaje się płytka. Co więcej, zdarza się, że ważne wydarzenie nie ma żadnych konsekwencji, jak próba samobójcza ojca. Nie wszystko da się wytłumaczyć „nikt mi nic nie mówi”.

Cierpi na tym zwłaszcza magia. Czuć, że jest tam coś więcej, że gdzieś tam czają się smakowite szczegóły, ale nie opisano tego, a ja nie mam zamiaru się domyślać. Skoro Macon nie jest Obdarzonym, dlaczego może czarować? Dlaczego każdy oprócz magii ma swój specjalny Dar? Jakim cudem Larkin tak długo zdołał oszukiwać wszystkich? Dobra iluzja to przecież nie wszystko, są jeszcze zmiany w osobowości. Ridley nie umiała ukryć swojej prawdziwej natury, jak jemu to się udało? I co się wydarzyło w finale?
To znaczy, wiem co się stało z Ethanem, Maconem etc. ale nie mam pojęcia gdzie się podziali ci źli.

Czy polecam? Tak, jeśli macie ochotę na romans, który dzieje się gdzieś, nie w zwyczajowej szkole z internatem, albo równie mało scharakteryzowanym mieście. Gaitlin jest bohaterem Pięknych Istot tak samo jak Ethan czy Macon. Książka zadaje trudne i ważne pytania, wychodzi z szuflady z romansami dla nastolatek. Czyta się ją naprawdę dobrze, ale zakończenie i "płytkość" powodują, że nie mam ochoty na kolejny tom z serii. Może w wakacje?

Ps. Twórcom filmu gratuluję zdradzenia jednego z najważniejszych zwrotów akcji już w zwiastunie i na plakatach. 

0 komentarze: