Czytam wiele blogów, część z nich po angielsku. Ashleigh
z The YA kitten jest blogerką, która chciałaby być pisarką (link nie prowadzi
do konkretnego wpisu, bo jestem noga i nie umiem go po raz drugi znaleźć w
archiwum). I w jednym z wpisów stwierdziła, że będzie oceniać książki dopóki
jej książka nie zostanie opublikowana. Wtedy skasuje bloga, profile na
portalach typu Goodreads. No i zaczęłam się zastanawiać.
On też się nad tym zastanawia |
Czy pisarz/pisarka może oceniać prace swoich
kolegów/koleżanek po piórze, czy może popełnia faux pas? Nie chodzi mi o
recenzje publikowane w gazetach albo teksty z tyłu okładek, te zazwyczaj są
pisane na zamówienie, ale o bloga czy profil na Lubimy Czytać. A jeśli tak, to
czy są jakieś ograniczenia? Można oceniać, ale nie ze „swojego” gatunku? George
R.R. Martin może oceniać wszystko poza fantastyką, Dan Brown nie może dotknąć się do sensacji, a Alice Munro nie powinna wypowiadać się na temat literatury obyczajowej. Tylko co z autorami, którzy
wymykają się ramom gatunkowym, albo piszą w kilku? J.K.Rowling musiałaby
wykreślić kryminały, młodzieżówki, urban fantasy, obyczajowe…
Przyznam, że to ograniczenie wydaje mi się sztuczne i
niepotrzebne. To, że ktoś jest pisarzem/pisarką nie oznacza, że przestał być
czytelnikiem. A skoro do tej pory dzielił się swoimi przemyśleniami ze światem,
czemu miałby przestać? Anna Kańtoch wydaje mi się nieco bliższa, bo wiem że
mamy podobną opinię o książkach jednej pisarki.
Jak sądzicie?
0 komentarze:
Prześlij komentarz