wtorek, 26 maja 2015

Good villains are hard to find, czyli o moich ulubionych czarnych charakterach


Czytając, powinniśmy kibicować bohaterowi, prawda? Czytelnik z założenia powinien identyfikować się, albo chociaż czuć sympatię do protagonisty i żywić nadzieję, że uda mu się zrealizować swój cel. Otóż ja zazwyczaj lubię tych złych. Czarne charaktery, które przeszkadzają bohaterowi, albo wręcz chcą go zabić. I mam tak od kiedy pamiętam, więc nie jest to związane z następującym w ostatnich latach wysypem antagonistów, którzy co prawda walczą o inne cele niż bohater, ale nie mają wobec niego złych zamiarów.
Z reklamy Jaguara "it's good to be bad", ale nie zapisałam linku źródła
Uwaga techniczna: Część pierwsza wpisu, omawiająca moich ulubionych antagonistów w książkach. Druga część będzie poświęcona filmom, grom itp.  Może zawierać spoilery. Ograniczyłam się do jednej osoby z powieści/serii.

Zacznijmy od klasyki, czyli kardynała Richelieu. Mojego pierwszego literackiego zauroczenia. Drugim był kapitan Nemo, tak w ogóle.  Kardynał w Trzech Muszkieterach przejawia dość powszechną cechę u antagonistów- myśli. Kombinuje. Planuje. Bohaterom, zwłaszcza w powieściach przygodowych, zdarza się nie myśleć, ale źli muszą się namęczyć. I nikt nie robił tego jak kardynał (no może poza Milady. Ale Milady nie do końca uznaję za czarny charakter).
Nie jest to moja ulubiona inkarnacja kardynała, ale ten płaszcz
 Drugim moim ulubionym klasycznym antagonistą jest Czarownica z Kronik Narnii. Przyznajcie, bez niej książka nie byłaby taka ciekawa. Teraz wiem, że jest uosobieniem Szatana, ale w dzieciństwie uważałam ją po prostu za ciekawą postać (Aslana też lubiłam, jak można nie lubić wielkiego kota?), sprawnie manipulującą innymi i mającą władzę. Kolejne tomy Narnii czytałam, szukając informacji o Czarownicy właśnie.
 Dżentelmen Johnny Marcone z Kronik Dresdena. Seria o Harrym Dresdenie w obfituje w świetnych antagonistów (Maab, Lash, Nikodem), ale wybrałam chyba najstarszego i najbardziej ludzkiego. Marcone jest mafiosem z zasadami, jedynym śmiertelnikiem będącym stroną w Unseelie Accords, i nemezis głównego bohatera (tylko panowie nie mają czasu na pozabijanie się, bo Harry cały czas musi ratować świat). A do tego wszystkiego potrafi zachowywać się jak bohater, mimo że jest zwykłym człowiekiem w świecie pełnym nadnaturali (w którymś tomie ciężko ranny Marcone odmawia ewakuacji przed ranną dziewczynką). 
Darkling jest niezwykle popularny, tylko powszechnie ignoruje się koniec trzeciego tomu trylogii. Niesłusznie.
 Czasami mamy też czarny charakter z planem zmiany rzeczywistości, jak na przykład Darkling z teorii Grishy. Darkling chce zmienić swój kraj i nawet pierwsza nieudana próba (po której część Ravki stała się nienadającą do zamieszkania pustynią pełną ciemności i potworów) nie jest w stanie odwieść go od tego zamiaru. On ma wizję i ma zamiar ją zrezlizować.Lubię tę postać za konsekwencje, Po drugim tomie troszeczkę się bałam, że Autorka ugnie się pod naporem fanów i zmieni go na „dobry, tylko niezrozumiany", ale na szczęście, nic takiego się nie stało. Swoją drogą, to też przykład, że kardynalne błędy w wychowaniu mszczą się przez całe życie.


Pierwszą piątkę zamyka Victor Vale z powieści Vicious. Victor to taki typ antagonisty, który doskonale czułby się w dowolnym komiksie, jest jednak bohaterem książki. Właściwie ociera się już o granicę bycia antybohaterem, ale jednak za łatwo pozbawia innych życia. Od początku wiemy, że Vale ma pewne problemy psychiczne, a zdobycie supermocy nie pomaga w zachowaniu zdrowia. Victor to też przykład czarnego charakteru, który ma więcej uczuć i wątpliwości moralnych niż ten dobry z opowieści.
 
A w następnym odcinku będzie Loki, Imperator i Alec Trevelyan. Między innymi.
Macie swoich ulubionych antagonistów?

0 komentarze: