poniedziałek, 5 stycznia 2015

Miesiąc, w którym słuchałam audiobooków

W grudniu udało mi się  napisać kilka notek (dokładnie to dziewięć), niektóre nawet mówiły o książkach (całe cztery). Poza tym, były Święta, które kojarzą mi się nieodmiennie z organizowaniem operacji rodem z Ocean’s Eleven. Nadrobiłam seriale, przemyślałam kwestie wyzwań 2015. A do tego słuchałam audiobooków.
źródło: tumblr.com


Jestem wzrokowcem i słuchanie książek zazwyczaj mi nie wychodzi. W pewnej chwili zaczynam traktować słuchaną książkę jak muzykę albo radio, wyłączam się i gubię wątek.  Tak jest niemal zawsze (chlubnym wyjątkiem jest cała seria Dresden files), więc trzymam się raczej książek tradycyjnych lub ebooków. Chyba, że głos lektora/lektorki zaczaruje mnie na tyle, że nie mogę się oderwać (zupełnie po cichu marzę, żeby Piotr Kaczkowski nagrał jakiegoś audiobooka. Może być instrukcja pralki. Słuchałabym.).
Ale jakiś czas temu zapisałam się do Audible, sklepu bardzo przypominającego polską Audiotekę, a należącego do Amazona. Audible pobiera miesięczny abonament w ramach którego możemy pobrać jedną książką do słuchania. Można oczywiście pobrać więcej, a za te  trzeba zapłacić dodatkowo. Przez te kilka miesięcy uzbierało mi się trochę kredytów, postanowiłam je wykorzystać. Wybrałam Cry wolf Patricii Briggs oraz Clean Sweep  Ilony Andrews.
Mój związek z powieściami Briggs można określić jako „to skomplikowane”. Podoba mi się idea, świat przedstawiony, jej pomysł na wilkołaki. A jednak czegoś mi brakuje, o ile opowiadania  czytam zawsze z przyjemnością, to serię o Mercy porzuciłam bez żalu. Uznałam, że może po prostu to nie jest „ta” seria i powinnam spróbować Alfy i Omegi.

ta i kolejna grafika z goodreads.com
Cry wolf było ciekawe, podobała mi się fabuła, ale bardzo nastawione na romans. To nie jest wada, romanse są fajne, jeśli są dobrze napisane. Ten był niezły, ale czegoś brakowało. Bohaterowie nie bardzo poradzili sobie z poznawaniem się nawzajem, a zakończenie wydawało mi się zbyt szybkie i po łebkach (usunęli zagrożenie, żyli długo i szczęśliwie). Chciałabym usłyszeć więcej o spotkaniu Anny z rodziną, o tym jak jej idzie przystosowanie do nowego życia, albo układanie relacji z Charlesem. I, zupełnie chyba nie po myśli Autorki, szczerze współczułam żonie Cornicka. Nikt nie powinien być tak wykorzystywany, nawet niezbyt sympatyczna osoba. Narratorem był mężczyzna, nawet fajnie się go słuchało. Umiał utrzymać moją uwagę, oddać emocje postaci, chociaż hiszpański akcent miał dość zabawny. Drugi tom wysłucham, ale nie jest wysoko na liście priorytetów.


Clean sweep to z kolei nowa seria Ilony Andrews, małżeństwa które napisało serię o Katie Daniels. Opowiadania o Katie jakoś mnie nie zachwyciły, więc uznałam że zanim zabiorę się za tę serię, spróbuję czegoś krótszego(sądziłam początkowo, że Clean sweep  to pojedyncza powieść, nie seria).
Przy tym audiobooku bawiłam się dużo lepiej, chociaż wymagał ode mnie większej uwagi. Akcja toczy się w Teksasie, a narratorka mówiła z południowym akcentem.  Ale perypetie właścicielki magicznego zajazdu, w którym zatrzymują się istoty z różnych zakątków Galaktyki bawiły mnie bardzo. Autorzy naprawdę puścili wodzę fantazji, ale całość jest lekka i właściwie sama się słucha. Romans, a nawet trójkąt miłosny z wilkołakiem i wampirem, też są, ale zrealizowane tak, że czytelnik nie zgrzyta zębami. Drugi tom powstaje, a fragmenty można przeczytać już na stronie Ilony. Jeśli Audible wyprodukuje audiobook, nie zmieniając narratorki, to też kupię. A na razie muszę wreszcie przeczytać Magic bites.
Trzecim audiobookiem, który zaczęłam, ale jeszcze nie dosłuchałam do końca jest antologia Ripoff, w której znani pisarze i pisarki napisali opowiadania, zaczynające się od zdań z klasyków literatury anglosaskiej. Słucham powoli, raz jednego opowiadania, raz drugiego. Zmiana osoby czytającej przy każdym opowiadania trochę mnie drażni, przyznaję.
Czy przekonałam się do audiobooków? I tak i nie. Słuchanie ich nadal wiąże się dla mnie z nieco większym wysiłkiem niż tradycyjne czytanie, ale doceniam  wygodę, zwłaszcza podczas popołudniowych powrotów do domu. Mogę pozwolić odpocząć oczom, a jednocześnie nie marnować czasu. Na pewno będę próbowała kolejnych, może coś polecacie?

3 komentarze:

Annathea pisze...

Rivers of London czyta Kobna Holdbrook - Smith, polecam. Książek po polsku nie słucham - nie mogę się skupić, ale dla pana Kaczkowskiego zrobiłabym wyjątek.

Annathea pisze...

Nie mogę nic polecić, bo mam z audiobookami dokładnie tak jak napisałaś: nie umiem się na nich skupić (plus mam niestety czytelnicze adhd i mam wrażenie, że wszyscy czytają zbyt wolno). Ale podoba mi się myśl, że w obcym języku słucha się uważniej, może to jakiś sposób (chociaż i tak po audiobooki będę chyba sięgała w naprawdę podbramkowych sytuacjach ;)).

Annathea pisze...

A próbowałaś słuchać nie tyle audiobooków co słuchowisk? BBC zrobiło świetne słuchowisko "Neverwhere" Gaimana (James McAvoy!) a ostatnio "Good Omens" Pratchetta i Gaimana.
Ja też miewam problemy z audiobookami (te same co ty, plus jeśli czegoś nie rozumiem/zapomniałam trudniej mi w audiobooku cofnąć się i "doczytać" ponownie), ale swego czasu gdy przez rok miałam robotę pt. "muszę dużo danych bezmyślnie wklepywać do bazy", słuchałam audiobooku Sagi Sapkowskiego. Znam ją na pamięć, więc jeśli straciłam wątek nic się nie stało, a fajnie było poznać to dzieło w interpretacji innej osoby (czytającej w innym rytmie, przy innym akcentowaniu słów w zdaniu, etc.)